Zabójcza kroplówka

Zabójcza kroplówka

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prezydent USA George W.Bush wyasygnował 200 mln dolarów na nadzwyczajną pomoc żywnościową dla krajów Afryki i innych regionów, w których doszło do braków żywności. To jednak kropla w morzu potrzeb.
Codziennie przeszło 250 tys. ludzi umiera z głodu, kolejnych 800 mln jest chronicznie niedożywionych. Mało tego, głodnych na świecie będzie coraz więcej, bo wybuch epidemii – wedle badaczy – przyśpieszają m.in. ocieplenie klimatu oraz choroba roślin o nazwie UG99, która plądruje uprawy w Afryce i Azji, ale także złe gospodarowanie zasobami w państwach Trzeciego Świata.

Od czasów Zimnej Wojny, choć głód zbierał śmiertelne żniwo, rewolucje wywołane przez brak żywności częściej widziano na Broadway’u niż w realnym świecie. W ostatnich tygodniach to się zmieniło. Łącznie w 33 państwach doszło do niepokojów z powodu wzrostu cen żywności (wedle Banku Światowego o średnio 80 proc. w ciągu ostatnich trzech lat). W Haiti wskutek zamieszek do dymisji podał się premier.

Na ironię problem głodu, który ostatnio eksplodował z nową siłą, to przede wszystkim symbol triumfu kapitalizmu w regionach, które dotąd doświadczały różnych form socjalizmu. To też dowód, jak wielkie szkody uczyniła ONZ, wysyłając paczki z pomocą humanitarną najbiedniejszym. Okazało się bowiem, że pomoc z zewnątrz jest potrzebna. Tyle że na krótko i dla ratowania życia. Potem dary serca zaczną zabijać.

Dzięki pomocy zamożnego Zachodu, od lat utrzymują się rozbuchane biurokracje systemów bliższych właśnie socjalizmowi, niż zdrowej demokracji. W większości państw afrykańskich, uważane są obok korupcji za największą zmorę kontynentu. To nie przypadek, że ostatnio wielkie zamieszki wybuchły w Nigerii, gdzie od czasu uzyskania niepodległości w 1960 r. rozkradziono 375 mld dolarów - to po przeliczeniu zmiany wartości dolara sześć razy więcej, niż w ramach planu Marshalla dostała na odbudowę powojenna Europa. W Kenii można natychmiast zwolnić dwie trzecie urzędników bez szkody dla funkcjonowania państwa - wyliczyli urzędnicy z Unii Europejskiej, czyli i tak przyzwyczajeni do rozbudowanej machiny biurokratycznej. Bardziej jednak niż biurokracja gospodarkę Afryki psuły w ostatnich latach amerykańska kukurydza, brytyjskie i francuskie ziemniaki oraz niemieckie bawełniane podkoszulki. Ilość darów z Zachodu była wprost proporcjonalna do liczby likwidowanych miejsc pracy. Znaczna część kukurydzy sprowadzanej z USA i Europy była wyprzedawana po cenach dumpingowych. W rezultacie afrykański rolnik z kraju obdarowanego przez Zachód swoją motykę mógł odwiesić na kołek. Podobnie było ze sprzedawaną za grosze odzieżą z darów. Lokalny producent nie miał szans konkurować z takimi towarami. A efekt? Brak inicjatyw gospodarczych i pogłębiająca się stagnacja. Tyle, że teraz kukurydzę i ziemniaki, zamiast trafiać w darach do Afryki, zaczęły wykupywać coraz prężniej rozwijające się Indie i Chiny.

Eksperci Banku Światowego – którzy teraz twierdzą, że od naprawdę wielkiego kryzysu świat dzieli zaledwie rok – od lat powtarzali, że najlepszym sposobem pomocy nie jest bynajmniej wkraplanie pozwalającej przetrwać kroplówki humanitarnych darów, ale nauczenie najbiedniejszych, jak mają sami gospodarować.