Rosjanie zostają w Gori, Gruzini z niego uciekają

Rosjanie zostają w Gori, Gruzini z niego uciekają

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sytuacja w Gori, najciężej doświadczonym wskutek rosyjskich bombardowań gruzińskim mieście, zmieniła się diametralnie zaledwie w ciągu 4 godzin. Rosyjskie samochody pancerne, które rano zaczęły się z miasta wycofywać zawróciły po otrzymaniu nowego rozkazu z Moskwy.

Siły rosyjskie "zmieniły zdanie" i nie opuściły gruzińskiego miasta Gori - powiedział w rozmowie z Agencją France Presse rzecznik gruzińskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.

"Przez całą noc mówili, że opuszczą (miasto), ale zmienili zdanie. Siły gruzińskie zaniechały (kierowania się do Gori), żeby uniknąć starć z Rosjanami" - oświadczył Szota Utiaszwili.

Ten sam rzecznik powiedział wcześniej, że Rosjanie "zaczęli wycofywać swoje siły" z Gori oraz, że gruzińska policja i siły specjalne stopniowo przejmują kontrolę w mieście.

[[mm_1]] [[mm_2]] [[mm_3]] Informacje, napływające z Gori, mogą wskazywać na to, że rosyjskie dowództwo nie planuje szybkiego wycofania wojsk z tego miasta.

W Gori nie ma gruzińskiej policji, nie pozostał tu nikt z przedstawicieli gruzińskich władz.

W imieniu ludności Gori z rosyjskimi dowódcami o takich podstawowych sprawach, jak zapewnienie chleba dla nielicznych pozostałych w  mieście mieszkańcach, rozmawia miejscowy arcybiskup prawosławnego Kościoła gruzińskiego.

Gruzińscy uchodźcy, którzy w godzinach porannych zaczęli powoli ściągać do  miasta, znowu z niego uciekają. Z Carpeleti, Thwiawi i dziesiątków innych wsi wokół tego miasta ucieka do prowizorycznych ośrodków pomocy zakładanych w szkołach w Tbilisi. Do południa dotarło tam 14.000 osób. "Ludzie ci potrzebują pomocy materialnej i opieki psychologicznej po strasznych przeżyciach ostatnich dni" - mówi organizatorka jednego ze schronisk, lekarz psycholog, pani Nino Czawczawadze.

"Oni nie są ofiarami konfliktu etnicznego, bo takiego nie było, dopóki Osetyjczycy nie zostali nastawieni przeciwko Gruzinom przez rosyjską propagandę. Żyli w zgodzie, nawet pobierali się między sobą" - twierdzi rozmówczyni PAP.

W stołecznym Instytucie Geozofizyki, gdzie z inicjatywy Nino Czawczawadze powstał jeden z ośrodków pomocy, są głównie kobiety i dzieci.

38-letnia Sofiko Nesadze uciekła spod zajętego przez Rosjan Gori wraz z dwoma synami, w wieku czterech i ośmiu lat. Opowiada o powtarzającym się od kilku tygodni ostrzałach gruzińskich domów w okolicach miasta, prowadzonych przez osetyjską "milicję". "Ludzie bali się spać w swoich domach, na noc schodzili do piwnic, aby uniknąć skutków ostrzału" - opowiada Sofiko.

"Obliczamy, że w ośrodkach pomocy dla uchodźców w samej stolicy i jej okolicach będziemy musieli dać dach nad głową i wyżywienie 80.000 ludzi" - ocenia rzeczniczka Ministerstwa ds. Uchodźców i Przesiedleńców Mirian Nanobaszwili. Po zniszczeniu przez rosyjskie wojska urządzeń portowych w Poti nad Morzem Czarnym, gdzie nadal szaleją pożary, nowa fala uchodźców napływa z zachodniej Gruzji - dodała rzeczniczka.

Również szosą prowadzącą z położonego niedaleko granicy z Abchazją miasta Senaki, zajętego przez rosyjska brygadę pancerną, ciągną do stolicy setki samochodów z uchodźcami.

Rząd gruziński organizuje również dla nich punkty rozdawnictwa żywności, kocy i odzieży. Jeden z nich mieści się w centrum Tbilisi, przy ulicy Mickiewicza.

W środę zanim rosyjskie oddziały zajęły Gori, uzbrojeni Osetyjczycy, plądrowali miasto. Wdarli się także do siedziby arcybiskupstwa i "zarekwirowali" oba należące do niego jeepy. Arcybiskupowi i pracownikom Kurii zabrali także telefony komórkowe.

Podczas, gdy w centrum Gori panuje względny spokój, uzbrojeni Ostetyjczycy, nadal dopuszczają się rozbojów i zabójstw w okolicznych wsiach. Wojsko rosyjskie nie reaguje.

keb, ND, PAP