Dzieci do urn?

Dzieci do urn?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Brytyjski liberał, który wziął się za reformowanie ordynacji wyborczej do Parlamentu Europejskiego, chce, by już za parę lat do urn dopuścić szesnastolatków, a wiek biernego prawa wyborczego obniżyć do 18 lat.
Nie odnosząc się do pozostałych rozwiązań projektu, ten pomysł wydaje mi się mocno dyskusyjny. Czy nastoletni wyborca w pełni zdaje sobie sprawę z konsekwencji podejmowanych wyborów, czy podejdzie do głosowania w równie poważny sposób jak dorośli wyborcy?

Można argumentować, że kiedyś ludzie w wieku lat szesnastu osiągali już wiek dojrzały. Żyli jednak znacznie krócej niż my dzisiaj, pracowali na własne utrzymanie, co sprzyja szybszemu dojrzewaniu, a przede wszystkim mieli do przyswojenia znacznie mniej skomplikowaną rzeczywistość niż my dzisiaj.

Można by także powiedzieć, że w niuansach współczesnej polityki, zarówno krajowej jak i zagranicznej, nie orientuje się znaczna większość dorosłych. Spora ich część, a może większość, w swoich wyborach kieruje się emocjami, jednak większe doświadczenie życiowe pozwala im przynajmniej na odfiltrowanie najbardziej nierealnych czy szalonych pomysłów. O ile na przykłąd dorośli Polacy dają się jeszcze nabierać na kiełbasę wyborczą takich partii jak PO, PiS czy czasami jeszcze SLD, to wszelkiej maści partie faszyzujące, przynajmniej na razie nie mają szans.

Tymczasem nastolatki to ludzie nie w pełni ukształtowani, zwykle bardzo radykalni w swych poglądach, a czasem dla odmiany nie biorący życia zbyt poważnie. Wprowadzenie ich w poczet wyborców będzie równoznaczne z dodatkowym elementem ryzyka. Ilu szesnastolatków zagłosuje dla żartu na kogoś pokroju Kononowicza? A bezmyślność i nazbyt  swobodne podejście do demokracji to pole do popisu dla wszelkiej maści speców od manipulacji i marketingu politycznego.