Nie ustają zamieszki w Grecji

Nie ustają zamieszki w Grecji

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kolejny dzień wielotysięcznych manifestacji w Grecji. W Atenach i Salonikach doszło do starć między grupami demonstrantów a policją. Wśród osób zatrzymanych jest jeden Polak.
Jak powiedział sekretarz prasowy Ambasady RP w Atenach Sławomir Misiak, zatrzymany Polak to młody człowiek, który od około roku pracuje w Grecji. Według Misiaka Polak zapewnia, że w miejscu, gdzie go zatrzymano, znalazł się przypadkiem, gdy wracał do domu, i nie brał udziału w zamieszkach.

"W tej chwili przebywa w areszcie. Nie postawiono mu żadnych zarzutów. Oczekujemy, że prokuratura je postawi lub zwolni go do jutra rana, bo taki jest okres zatrzymania tymczasowego" - powiedział Misiak. Jak dodał, Polak został zatrzymany, gdy "przechodził obok sklepu z rozbitą witryną, gdzie jeszcze leżały różne przedmioty".

W Salonikach (północ Grecji) doszło do dwóch protestów. Oprócz studentów i nauczycieli demonstrowało także około 2 tys. osób na wezwanie Komunistycznej Partii Grecji.

Ten wiec zakończył się rozejściem uczestników. Do starć doszło podczas demonstracji około 2 tys. studentów i nauczycieli, kiedy dotarli oni przed Ministerstwo ds. Macedonii i Tracji. Niektórzy zebrani zaczęli obrzucać policjantów różnymi przedmiotami - kamieniami i koktajlami Mołotowa. Policja użyła w odpowiedzi gazów łzawiących.

W centrum Aten na nowej manifestacji przeciwko zabiciu przez policję nastolatka oraz na wiecu antyrządowym towarzyszącym strajkowi zebrało się około 10 tysięcy osób.

Największa grupa demonstrantów składała się ze studentów i nauczycieli, którzy nieśli transparenty z napisem "państwo zabójców" i hasłami wzywającymi premiera Kostasa Karamanlisa do odejścia. Protestujący ruszyli w kierunku parlamentu.

Kilkuset działaczy Związkowego Frontu Komunistycznego, którzy zebrali się w związku ze strajkiem przeciwko polityce gospodarczej rządu, poszło w przeciwnym kierunku, w stronę Ministerstwa Zatrudnienia i Opieki Społecznej.

Do udziału w "spokojnym" wiecu przed parlamentem wezwały dwa wielkie związki zawodowe - Powszechna Konfederacja Pracujących Grecji (JSEE) i Federacja Urzędników.

Mimo to doszło do starć demonstrantów z policją przed gmachem sądów w Atenach w czasie, gdy zeznawali tam dwaj policjanci oskarżeni w związku ze śmiercią nastolatka.

W stronę adwokata policjantów rzucono dwa koktajle Mołotowa. Do incydentu doszło w chwili, gdy adwokat przygotowywał się do wypowiedzi dla mediów. Prawnik nie został ranny.

Młodzi ludzie zgromadzeni przed sądami zniszczyli też wóz transmisyjny jednej ze stacji telewizyjnych. Policja użyła gazu łzawiącego. Co najmniej dwie osoby zostały ranne.

15-letni Aleksis Andreas Grigoropulos zginął w sobotę. Policjant, podejrzany o zastrzelenie chłopca, został aresztowany wraz z drugim członkiem policyjnego patrolu, któremu zarzucono współudział w zabójstwie.

Grigoropulos był w grupie około 30 nastolatków, którzy obrzucili kamieniami radiowóz.

Adwokat broniący oskarżonych o śmierć chłopca policjantów powiedział w środę, powołując się na ekspertyzę balistyczną, że nastolatek zginął od rykoszetu, a  nie od bezpośredniego trafienia.

Wskazywał, że potwierdza to wersję funkcjonariuszy, którzy zeznali, że oddali strzały ostrzegawcze, nie celując bezpośrednio w nastolatka.

Do starć z policją doszło też w okolicach okupowanej od trzech dni politechniki - policjanci odpowiedzieli gazem łzawiącym.

Manifestacje odbywały się też w innych miastach Grecji.

W Patras (południowy zachód Grecji) w proteście zorganizowanym przez związkowców wzięło udział zaledwie 200 osób, a 2 tys. uczestniczyło w manifestacji na apel partii komunistycznej.

Starcia trwały też w nocy. Zamaskowani młodzi, ludzie przez czwartą noc z rzędu uczestniczyli w zamieszkach na ulicach greckich miast. Niepokoje wywołała śmierć 15-latka, zastrzelonego w sobotę przez policjanta. We wtorek po pogrzebie 15-letniego Aleksisa Grigoropulosa w całym kraju płonęły uliczne barykady, plądrowano sklepy i przewracano samochody.

pap, em, ND