Ukraina: dziewięć minut ciszy dla Gongadzego

Ukraina: dziewięć minut ciszy dla Gongadzego

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dziewięcioma minutami ciszy uczczono w środę w Kijowie 9. rocznicę śmierci ukraińskiego dziennikarza Georgija Gongadzego, który jako redaktor niezależnej gazety internetowej "Ukrainska Prawda" Gongadze tropił korupcję na szczytach ówczesnych władz. Zaginął 16 września 2000 r. Dwa miesiące później jego pozbawione głowy ciało odnaleziono w lesie w okolicach Kijowa. Choć wykonawcy tej zbrodni są znani, zleceniodawcy pozostają na wolności.
- Ludzie, którzy byli w to zamieszani, wciąż są zbyt potężni - powiedział Jurij Łukanow, szef Niezależnego Związku Zawodowego Dziennikarzy. Uczestnicy akcji poświęconej pamięci Gongadzego jak co roku przyszli na centralny plac Kijowa - Majdan Niepodległości - ze świeczkami, z których ułożyli słowo Gija. Jest to gruziński skrót od imienia Georgij, gdyż Gongadze w połowie był Gruzinem. Głowy mieli przewiązane czarnymi opaskami, na których widniał napis "żądamy sprawiedliwości".

Władze nie robią nic w tej sprawie

W odczytanej rezolucji nawoływali władze do przyspieszenia śledztwa dotyczącego śmierci dziennikarza i krytykowali jego kolegów po fachu za to, że nie zważając na tę tragedię, nadal nie przestrzegają standardów obowiązujących w ich zawodzie. Swe pretensje adresowali także do polityków, którzy zawdzięczają nazwisku Gongadzego karierę. - Po dojściu do władzy nie robią oni nic, by wyjaśnić okoliczności śmierci człowieka, który zapewnił im długie i zamożne życie polityczne - głosi dokument. Był to jawny przytyk wobec prezydenta Wiktora Juszczenki, który podczas swej kampanii w 2004 r. obiecywał szybkie wykrycie zleceniodawców zabójstwa Gongadzego.

Dzień wcześniej raport w tej sprawie opublikowały ukraińskie, brytyjskie i irlandzkie stowarzyszenia dziennikarskie. One także uważają, że niezależnie od zatrzymania głównego podejrzanego o zabicie Gongadzego, byłego generała MSW Ołeksija Pukacza, wysiłki na rzecz ustalenia zleceniodawców powinny być kontynuowane. Aresztowanie Pukacza jest dużym postępem, jednak nadal istnieje groźba, że nie doprowadzi to do znalezienia zleceniodawców i sprawa zostanie zamknięta - czytamy.

Poza prawem

Pukacz został zatrzymany w lipcu, po sześciu latach poszukiwań, w jednej ze wsi obwodu żytomierskiego, na zachód od Kijowa. Według ustaleń śledztwa to właśnie on nadzorował grupę trzech oficerów milicji, którzy porwali Gongadzego i wywieźli go z Kijowa. Pukacz miał także osobiście zamordować Gongadzego, dusząc go paskiem. Tuż po zatrzymaniu były generał wskazał miejsce, w którym ukryto głowę dziennikarza. Śledczy odnaleźli tam fragmenty czaszki, a w sierpniu ukraińscy eksperci ustalili, że była to czaszka Gongadzego. Podwładni Pukacza - oficerowie Mykoła Protasow, Wałerij Kostenko i Ołeksandr Popowycz - w marcu ubiegłego roku zostali uznani za winnych bezprawnego zatrzymania i umyślnego zabójstwa Gongadzego i skazani odpowiednio na 13, 12 i 12 lat więzienia.

Zleceniodawcy zabójstwa dziennikarza "Ukrainskiej Prawdy" wciąż pozostają nieznani. Według ukraińskich mediów jego likwidacji miał się domagać ówczesny prezydent Leonid Kuczma, on jednak konsekwentnie temu zaprzecza.

pap, dar