Konserwatysta prezydentem Hondurasu?

Konserwatysta prezydentem Hondurasu?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Niedzielne wybory prezydenckie w Hondurasie, przeprowadzone pięć miesięcy po zamachu wojskowym, w którym obalony został prezydent Manuel Zelaya, najprawdopodobniej wygrał konserwatysta Porfirio Lobo. Powyborcze sondaże dają mu nawet kilkanaście procent przewagi nad głównym rywalem Elvinem Santosem.
Według rozgłośni radiowej HRN i 5. kanału lokalnej telewizji, na 62-letniego Porfirio Lobo z Partii Narodowej, która pozostawała w opozycji do obalonego prezydenta, zagłosowało 56 procent wyborców. 46-letni Santos, który był wiceprezydentem z ramienia rządzącej Partii Liberalnej Zelayi uzyskał 38 procent głosów.

Nielegalne wybory?

Lobo jest jednym z największych plantatorów kukurydzy i fasoli w Hondurasie. Jego atutem wyborczym było hasło walki z "maras", młodzieżowymi gangami przestępczymi. Jednak najtrudniejszym zadaniem, jakie przed nim stoi, jest przełamanie dyplomatycznej izolacji Hondurasu, do której doprowadził czerwcowy zamach stanu. Sytuację komplikuje fakt, że większość państw uznaje wybory za nielegalne. Przeprowadził je bowiem nie uznawany na arenie międzynarodowej tymczasowy rząd Roberto Micheletti'ego, który zastąpił Zelayę.

Wybory w Hondurasie potępia w szczególności prezydent Brazylii Luiz Inacio Lula ds Silva, który uważa, że uznanie ich wyników stanowiłoby legitymizację zamachu stanu. Podobnego zdania są inni lewicowy przywódcy południowoamerykańscy. Ku akceptacji wyników skłania się natomiast Waszyngton.

Bojkot czy akceptacja?

Jak wskazują komentatorzy, legitymizacja nowego prezydenta na arenie międzynarodowej będzie zależała m.in. od tego, jaka była frekwencja w niedzielnych wyborach. Oficjalnych danych na ten temat dotąd jednak nie podano, a nieoficjalne szacunki mocno się od siebie różnią. Według Zelayi, który 21 września potajemnie wrócił do kraju i od tego czasu ukrywa się w brazylijskiej ambasadzie w stołecznej Tegucigalpie, aż 65 procent wyborców zbojkotowało głosowanie. Do takiej postawy wzywali zwolennicy obalonego prezydenta. Jednak według cytowanego przez agencję Associated Press Denisa Gomeza, urzędnika honduraskiej komisji wyborczej, do urn poszło nawet 70 procent uprawnionych do głosowania.

Wybory miały stosunkowo spokojny przebieg. Do zamieszek doszło tylko w drugim największym mieście San Pedro Sula na północy kraju. Policja próbowała tam za pomocą gazu łzawiącego rozproszyć kilkusetosobową manifestację zwolenników Zelayi. Co najmniej jedna osoba została ranna.

Ani Zelaya, ani prezydent de facto Micheletti nie mogli kandydować w wyborach prezydenckich. Honduraska konstytucja nie zezwala na sprawowanie urzędu prezydenta przez dwie kolejne kadencje. Nowa głowa państwa obejmie urząd 27 stycznia. Do tego czasu krajem rządził będzie Micheletti bądź Zelaya, w zależności od decyzji Kongresu Narodowego.

Zamach stanu w Hondurasie

Zelaya został aresztowany i wydalony z kraju po tym, jak popadł w niełaskę honduraskiego Sądu Najwyższego, wojska oraz konserwatywnej opozycji. Przeciwnicy zarzucili mu, że nadużył władzy forsując referendum konstytucyjne, które Sąd Najwyższy uznał za nielegalne. Krytykowali go również za zacieśnianie stosunków z lewackim przywódcą Wenezueli Hugo Chavezem.

PAP, arb