Setki rannych w Kairze. Zginął żołnierz

Setki rannych w Kairze. Zginął żołnierz

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. Forum)
Jeden żołnierz zginął, a 611 osób odniosło obrażenia podczas zamieszek, które wybuchły w środę w centrum Kairu - poinformowała państwowa telewizja, cytując rzecznika ministerstwa zdrowia. Według niego żołnierz spadł z wiaduktu nad autostradą.
Wcześniej informowano o 403 rannych w starciach miedzy manifestantami domagającymi się odejścia prezydenta Egiptu Hosniego Mubaraka z jego zwolennikami na placu Tahrir w stolicy Egiptu.

Informator agencji Reutera wyraził wcześniej opinię, że niektórzy zwolennicy Mubaraka, odpowiedzialni za środowe walki, to w rzeczywistości funkcjonariusze policji w cywilu. Władze zdementowały te doniesienia. Korespondent telewizji Al-Dżazira informował, że wojsko zaczęło strzelać w powietrze, usiłując rozpędzić zwolenników i przeciwników Mubaraka, którzy starli się placu. Armia natychmiast zdementowała te informacje.

Według świadków, sympatycy Mubaraka z kijami i batami wjechali na koniach i wielbłądach między protestujących na placu. Uczestnicy zamieszek używali kijów i kamieni. Zwolennicy szefa państwa m.in. zrzucali kamienne bloki z dachów budynków wokół placu.

"Wichrzyciele odeszli"

W środę wieczorem na placu Tahrir zapanował względny spokój. - Wojsko nadal zajmuje pozycje wokół placu, gdzie sytuacja "względnie się uspokoiła" - powiedziały agencji EFE źródła w służbach bezpieczeństwa. Członek organizacji "Ruch 6 kwietnia" Ahmed Rezak poinformował EFE przez telefon, że "panuje spokój, chociaż jeszcze dochodzi do pomniejszych starć". - Sytuacja na placu Tahrir jest pod naszą kontrolą. Wichrzyciele odeszli - powiedział. Jak dodał, zwolennicy prezydenta usiłowali wzniecić pożar w Muzeum Egipskim, a także "podpalić czołg koktajlami Mołotowa, ale manifestanci ich odparli i opanowali pożar".

Również w środę MSZ Egiptu odrzuciło wezwania USA i państw europejskich do rozpoczęcia od zaraz procesu przekazywania władzy w kraju. W oświadczeniu egipskiego resortu zarzucono "czynnikom zagranicznym" dążenie do zaostrzania sytuacji wewnętrznej w Egipcie. Prezydent Barack Obama powiedział we wtorek wieczorem, że demokratyczna transformacja w Egipcie musi nastąpić niezwłocznie. Komentatorzy w USA uznali, że była to sugestia, aby prezydent Egiptu Hosni Mubarak jak najszybciej podał się do dymisji.

Obama: zmiany czas zacząć

Mubarak zapowiedział we wtorek, że nie będzie kandydował w najbliższych wyborach prezydenckich, ale też oświadczył, że pozostanie prezydentem do czasu tych wyborów. - Prezydent Mubarak przyznaje, że status quo nie da się utrzymać i musi dojść do zmiany. Nie jest rolą innego kraju określać kto ma być przywódcą Egiptu; może to zrobić tylko naród egipski. Jasne jest jednak, na co wskazałem dziś prezydentowi Mubarakowi, że transformacja w Egipcie musi być istotna, pokojowa i musi się rozpocząć już teraz - powiedział Obama.

Do szybkiego przekazania władzy w Egipcie wezwał prezydent Francji Nicolas Sarkozy. Również brytyjski premier David Cameron wyraził opinię, że proces politycznych zmian w Egipcie musi się zacząć już teraz. Rzecznik egipskiego MSZ oświadczył w środę, że jego resort odrzuca takie wezwania, z którymi "wystąpiły USA i kilka stolic europejskich".

zew, PAP