USA boją się wojny religijnej na Półwyspie Arabskim

USA boją się wojny religijnej na Półwyspie Arabskim

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. Wikipedia) 
Interwencja wojsk Arabii Saudyjskiej w celu stłumienia rewolty w Bahrajnie wywołała niepokój w USA. Rosną obawy, że może to doprowadzić do wojny religijnej na Półwyspie Arabskim, do której - zdaniem niektórych - może się włączyć Iran.
Komentatorzy przypominają, że Bahrajn rządzony jest przez monarchię sunnicką, chociaż 70 procent ludności tego kraju to szyici. Chociaż stanowią oni większość, podlegają dyskryminacji i nie mogą, na przykład, służyć w  wojsku i policji.

Niektórzy komentatorzy wyrażają obawy, że szyicki Iran może podjąć działania w obronie szyitów w  Bahrajnie, co grozi wojną lub zakłóceniami w produkcji ropy naftowej na  Półwyspie Arabskim. - To, co dzieje się w Bahrajnie, jest ważniejsze niż rewolta w Libii. W Bahrajnie buntują się szyici, a w ostatecznym rozrachunku Arabia Saudyjska, Jordania, Kuwejt i Zjednoczone Emiraty Arabskie (kraje islamu sunnickiego - red.) nigdy nie zgodzą się na  państwo szyickie na Półwyspie Arabskim - powiedział znany ekspert od islamu z Uniwersytetu Georgetown, Michael Scheuer. - Jeżeli dojdzie tam do wojny, stworzy to zagrożenie dla produkcji ropy naftowej i stabilności cen ropy. Poza tym, jeżeli Saudyjczycy i  Kuwejtczycy zaczną mordować szyitów, co zrobi Iran? Myślę, że trudno będzie rządowi irańskiemu trzymać się na dystans i biernie przyglądać się, jak ich bracia -szyici są zabijani - dodał Scheuer, były agent CIA i autor książki o Osamie Bin Ladenie.

W ostatni piątek w Bahrajnie przebywał z wizytą amerykański minister obrony Robert Gates i próbował przekonać tamtejszy rząd do reform i pokojowego potraktowania demonstrantów. Jego apele - jak podkreślają komentatorzy - zostały zignorowane. Jeden z ekspertów występujących we wtorek w radiu NPR w dyskusji o Bliskim Wschodzie powiedział, że to kolejny sygnał malejących wpływów Ameryki w regionie.

Wtorkowy "New York Times" wezwał prezydenta Baracka Obamę do wywarcia nacisku na rząd w Bahrajnie, aby poczynił ustępstwa. "Podejrzewamy, że łagodne upomnienia nie będą wystarczały, by  zmienić zamiary króla (Bahrajnu). Administracja Obamy musi nacisnąć na oba rządy (także rządu Jemenu, który NYT również krytykuje za tłumienie protestów - red.) dużo mocniej. Okazja do  zachęcenia do pokojowych zmian szybko może przeminąć" - pisze dziennik w artykule redakcyjnym.

pap ps