Exodus białych fartuchów?

Exodus białych fartuchów?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jedna czwarta czeskich lekarzy jest gotowa wyemigrować po wejściu tego kraju do UE. Są to głównie młodzi lekarze z sektora publicznego, z drugim stopniem specjalizacji.
Takie są wyniki sondażu, który przeprowadziła agencja INRES-SONES wśród ponad 1000 osób.

Ankietowani nie kryją, że chcą emigrować przede wszystkim ze względu na wyższe zarobki za granicą. Czechy chcą opuszczać zwłaszcza młodzi chirurdzy. "Lekarze prywatni i pracujący w prywatnych firmach medycznych nie rozważają możliwości emigracji" - powiedział socjolog Petr Sadilek z agencji INRES-SONES.

Jego zdaniem powodem takiej gotowości do opuszczenia kraju jest to, że młodzi lekarze w Czechach nie mają zbyt obiecujących perspektyw zawodowych. Praktycznie nie mają szans na otwarcie prywatnej praktyki, ponieważ ubezpieczalnie bardzo ściśle regulują liczbę lekarzy prowadzących prywatne gabinety. Przepisy uniemożliwiają też młodemu lekarzowi przejęcie lub odkupienie praktyki od starszego i odchodzącego na emeryturę kolegi.

"Młody lekarz ma minimalną szansę, aby pod względem dochodów dorównać rówieśnikom zatrudnionym w sektorze bankowym czy np. w firmach komputerowych albo prawniczych. Jest więc logiczne, że zamiast wybrać kiepsko opłacane miejsce w placówce opieki zdrowotnej, wybiera wyjazd za granicę" - powiedział Sadilek.

Jego zdaniem po wejściu do Unii Europejskiej Czechom będzie grozić niedobór lekarzy, już teraz wyraźny w niektórych regionach.

Persapektywa taka nie przeraża resortu zdrowia. Nie wszystkim badaniom można wierzyć. "Poczekajmy, aż będziemy w Unii" - zareagował na to rzecznik prasowy ministerstwa Otakar Czerny. - Młodzi lekarze powinni zajmować się przede wszystkim podnoszeniem swoich kwalifikacji, bo byle kogo w Unii Europejskiej nie będą chcieli zatrudnić".

Przedstawiciele Lekarskiego Klubu Zawodowego i Związku Zawodowego Pracowników Służby Zdrowia i Opieki Socjalnej uważają jednak, że  emigrujących czeskich lekarzy może być o wiele więcej niż wynika z  sondażu - nawet do 50 proc. Już obecnie wielu pracuje w  Niemczech, Austrii i Wielkiej Brytanii.

em, pap