Wcześniej służby uspokajały, że taki poziom radiacji nie stwarza zagrożenia dla ludzi, nie wyjaśniały jednak, co jest jego źródłem. Według straży pożarnej promieniowanie najprawdopodobniej pochodziło od czegoś, co znajdowało się w ziemi lub pod ziemią. Oprócz policjantów i strażaków na miejsce przybyli specjaliści z jednostki odpowiedzialnej za ochronę przed skażeniem chemicznym i radioaktywnym.
Podwyższony poziom radiacji na placu zabaw osiedla Podoli wykrył przypadkiem w nocy mieszkaniec tej okolicy, który w swym zegarku posiada dozymetr. Nie wierząc alarmującym odczytom urządzenia, wrócił na miejsce z bardziej precyzyjnym licznikiem Geigera, który potwierdził wcześniejsze dane.
- Wyniki na zegarku były nieprawdopodobnie wysokie, stąd pomyślałem, że zaszła pomyłka. Chciałem to sprawdzić. Pobiegłem do domu i wziąłem licznik Geigera, który mam, i który te odczyty powtórzył - mówił cytowany przez czeskie radio Pavel Bykov, inżynier i pasjonat fizyki jądrowej. O swym odkryciu powiadomił policję i straż pożarną.
Strażacy ponownie zbadali poziom radiacji. Około metra od źródła poziom promieniowania pięciokrotnie przewyższa dopuszczalne normy, ale wraz z odległością stopniowo spada. W odległości 15 metrów nie stanowi już żadnego zagrożenia. - Miejsce jednak pozostanie zamknięte, będzie go strzegła policja - poinformowała rzeczniczka straży pożarnej Pavlina Adamcova.
zew, PAP