W komunikacie na stronie internetowej ambasada USA ostrzegła, że "zagraniczni terroryści mogą obecnie planować przeprowadzenie w bliskiej przyszłości ataków na miejsca turystyczne w Bangkoku". Szefowa placówki Kristie Kenney dodała później, że ryzyko jest "realne i bardzo wiarygodne". Ambasada zaapelowała do Amerykanów, by zachowali ostrożność podczas zwiedzania miejsc uczęszczanych przez duże grupy turystów z Zachodu, a także, by w tych miejscach nie rzucali się w oczy. Wezwano ich, by zwracali uwagę na pozostawione w uczęszczanych miejscach bez dozoru paczki czy bagaże i na osoby zachowujące się w podejrzany sposób.
Minister obrony Tajlandii generał Yutthasak Sasiprapha potwierdził, że Stany Zjednoczone skontaktowały się z władzami jego kraju w sprawie "dwóch terrorystów, którzy wjechali do Tajlandii". - Są to dwaj muzułmanie i wrogowie Izraela - wyjaśnił. Według niego nie ma powodu do niepokoju.
Na południowym krańcu Tajlandii trwa rebelia i dość często dochodzi do aktów przemocy, które jednak nie są wymierzone w cudzoziemców z Zachodu. W noc sylwestrową w 2006 roku doszło w Bangkoku do serii eksplozji ładunków wybuchowych podłożonych w ruchliwych miejscach miasta. Zginęły trzy osoby, rannych zostało ponad 30, w tym trzech cudzoziemców. Nikt nie wziął odpowiedzialności za te ataki.
ja, PAP