Słowaccy politycy zalewają prasę sprostowaniami

Słowaccy politycy zalewają prasę sprostowaniami

Dodano:   /  Zmieniono: 
Robert Fico jest rekordzistą w ilości nadesłanych sprostowań (fot. Xmetov/Wikipedia/CC)
Przez ponad 3 lata, do 1 września 2011 roku, obowiązywały na Słowacji kontrowersyjne przepisy prawa prasowego, nakazujące nadawcom zamieszczanie sprostowań wszelkich faktów i ocen zawartych w artykułach. Wykorzystywali je przede wszystkim politycy i urzędnicy.
8 kwietnia 2008 roku koalicja premiera Roberta Fico (Smer -  Socjalna Demokracja; Ruch na Rzecz Demokratycznej Słowacji - HZDS i  Słowacka Partia Narodowa - SNS) - mimo protestów liberalno-prawicowej opozycji, przedstawicieli mediów, wydawców i międzynarodowych organizacji - zatwierdziła nowelizację prawa prasowego. Weszła ona w  życie 1 czerwca 2008 roku.

Fala sprostowań

Nowelizacja nakazywała wydawcom zamieszczanie sprostowań, które odnoszą się nie - jak poprzednio - do "stwierdzeń zagrażających dobrom osobistym", ale do "faktów zawartych w materiale prasowym i zawartych w  nim ocen". Dopuszczono reakcję na publikację nawet wówczas, jeśli zamieszczone informacje były prawdziwe. Odpowiedź musiała być zamieszczona na tej samej stronie co opublikowany artykuł, takimi samymi czcionkami, w ciągu trzech dni od jego ukazania się w druku. W  przeciwnym wypadku wydawcom groziła grzywna od 1660 do 4980 euro. Wydawcy nie mieli prawa komentowania zamieszczanych sprostowań.

Fico zarzucał dziennikarzom, że "obrażają członków rządu i wysokich urzędników państwowych". Media powinny prezentować poglądy rządu, a nie z  niego szydzić - twierdził premier, który określał dziennikarzy opozycyjnych mediów mianem "piszących prostytutek". Skoro rząd jest brutalnie atakowany przez wydawców i dziennikarzy, musimy się bronić -  argumentował.

"Morderstwo prawa prasowego"

Dziennikarze bronili się, że media mają rząd kontrolować. Dwa dni po  zatwierdzeniu nowelizacji sześć opiniotwórczych dzienników ukazało się z  pierwszą stroną w postaci nekrologu. Milosz Niemeczek, przewodniczący Związku Wydawców Prasy Periodycznej Słowacji uznał, że nowelizacja to  "morderstwo prawa prasowego". Z sondaży przeprowadzanych przez ośrodek badania opinii publicznej "Median" wynikało, że nowelizację popiera tylko 13 procent respondentów.

W czasie obowiązywania nowelizacji okazało się, że korzystali z niej przede wszystkim politycy, wysocy urzędnicy państwowi, deputowani i  sędziowie. Niemal każdego dnia dostajemy sprostowania, niemal wszystkie pochodzą od urzędników państwowych - informował wówczas redaktor naczelny opiniotwórczego dziennika "Prawda" Peter Szabat.

Premier prostował najwięcej

Najwięcej interwencji pochodziło od premiera Fico, który wymógł np. na tygodniku "Trend" sprostowanie artykułu "Złodziej naszych emerytur". Od wydawcy tygodnika "Plus jeden dzień" zażądał sprostowania artykułu, w  którym dziennikarze napisali, że premier "zmieszał ich z błotem", używając wobec nich epitetu "podli dranie". Wydawcy odmawiali publikowania większości sprostowań, narażając się na kosztowne procesy. Pod presją zagranicznej krytyki nowelizacja była stopniowo korygowana i łagodzona. Zmniejszono m.in. wysokość grzywien.

Kontrowersyjne przepisy zlikwidowano po wyborach parlamentarnych, kiedy władzę objęła liberalno-prawicowa opozycja. Ograniczono przede wszystkim prawo funkcjonariuszy państwowych do sprostowania faktów dotyczących wykonywania przez nich funkcji. Wydawcy nie są już odpowiedzialni za treść sprostowania i mogą odmówić jego zamieszczenia. Zrezygnowano również z kar pieniężnych nakładanych na wydawców za odmowę sprostowania. Zmiany weszły w życie 1 września 2011 roku.

ja, PAP