"W niedzielnym incydencie mogło chodzić o bezpośrednie starcie interesów (rosyjskiej Służby Wywiadu Zewnętrznego) SWR i (amerykańskiej) CIA, między którymi wywiązała się skrajnie niebezpieczna gra. Jedni wywozili sekretne archiwa Iraku, a drudzy usiłowali temu siłą zapobiec" - pisze dziennik.
Gazeta podaje dla udowodnienia tej tezy argument, że 30-40 minutowy ostrzał stojących na drodze samochodów jedynie ranił pięciu Rosjan.
"NG" ocenia, że otwarcie do Rosjan ognia miało na celu "unieruchomienie samochodów", a nie zabicie dyplomatów, wśród których był ambasador w Iraku Władimir Titorienko. "W ten sposób należy objaśniać fakt, że wśród Rosjan nie ma zabitych i że liczba rannych w tak poważnym incydencie zbrojnym jest minimalna" - komentuje dziennik.
"Liczono - widać - na to, że dyplomaci na własnych plecach nie wyciągną ładunku i będzie można go przejąć. Jednak w doprowadzeniu amerykańskiego planu do końca przeszkodzili (znajdujący się w pobliżu) iraccy żołnierze, którzy w odpowiedzi otworzyli (do Amerykanów) ogień. To pokrzyżowało plany napadających" - dodaje dziennik.
"Niezawisimaja" twierdzi, że ze strony Amerykanów nie może być mowy o żadnej pomyłce i że kolumnę ośmiu samochodów śledził amerykański samolot szpiegowski, zaś strona amerykańska była poinformowana o trasie przejazdu konwoju.
Dodaje też - powołując się na własne źródła - że niedzielny incydent był przedmiotem poufnej rozmowy prezydenta Władimira Putina z szefem SWR Siergiejem Lebiediewem.
Tymczasem oficjalnie SWR odmówiła skomentowania doniesień "Niezawisimej gaziety". "Możemy tylko powtórzyć, że nie komentujemy przeróżnych fantazji niektórych dziennikarzy, które niestety powtarzają się" - mówił w środę szef biura prasowego SWR Borys Łabusow cytowany przez agencję Interfax.
sg, pap