Przypomniał jednak, że wojska USA i ich sojuszników, w tym - jak wspomniał -- Polski, obaliły dyktaturę Husajna przynosząc wolność narodowi irackiemu. Prezydent podziękował za to żołnierzom i dowódcy sił koalicyjnych, generałowi Tommy'emu Franksowi.
"Ameryka jest wam wdzieczna za dobrze wykonana robotę. Kiedy patrzę na nasze wojsko, widzę najlepszych ludzi w naszym kraju i czuję się zaszczycony, że jestem waszym wodzem naczelnym" - powiedział Bush do zgromadzonych na okręcie pilotów i marynarzy.
Prezydent porównał wojska koalicji do aliantów walczących z Niemcami hitlerowskimi i sprzymierzoną z nimi Japonią, ale zaznaczył, że w odróżnieniu od totalnej II wojny światowej, kiedy alianci "niszczyli całe miasta i zwyciężali łamiąc narody" , siły walczące z dyktaturą Husajna i wyposażone w najnowcześniejszą technikę wojenną maksymalnie oszczędzały ludność cywilną.
Bush oświadczył, że obalenie reżimu Saddama "stanowi kluczowy postęp w walce z terroryzmem", ponieważ organizacje terrorystyczne straciły w ten sposób potencjalne źródło broni masowego rażenia.
Podkreślił jednak, że po wygraniu wojny, w Iraku trzeba jeszcze wygrać pokój, tzn. dopilnować, aby Irak stał się krajem demokratycznym co - jak przyznał - może wymagać dużo czasu. Obiecał wszakże zaangażowanie USA w tym procesie. "Nasza koalicja zostanie w Iraku, aż zadanie będzie wykonane. Kiedy z Iraku odejdziemy, będzie on wolny" - powiedział.
les, pap