Proboszcz z Obrzycka nie zostanie odwołany, przynajmniej do czasu zakończenia dochodzenia przez prokuraturę. Ale arcybiskup przeprosił wiernych, którzy poczuli się w jakikolwiek sposób dotknięci zachowaniem kapłana - mówią wierni po spotkaniu w poznańskiej kurii - informuje "Gazeta Wyborcza".
Chodzi o sytuację, która miała miejsce na początku lutego w parafii św. Piotra i Pawła w Obrzycku. Wtedy w filialnym kościele w Piotrowie, ks. proboszcz Józef Mikołajczak miał spoliczkować chłopca. Podczas komunii św. 10-letni Kuba schylił się bowiem po opłatek, który spadł księdzu na posadzkę.
Dla wiernych sytuacja ta stała się ostatnią kroplą. Ponad tysiąc osób podpisało się pod listem do kurii o odwołanie proboszcza z parafii w Obrzycku. Główny powód to m.in. notoryczne niezrozumienie dla obecności małych dzieci w kościele. Wystarczy jeden krzyk, by ksiądz przerwał nabożeństwo i wzrokiem wypraszał ze świątyni.
Ks. Mikołajczak twierdzi, że tylko odsunął dziecko ręką, by nie doszło do profanacji. Natomiast nagłośnienie sprawy ocenia jako "nagonkę medialną" i "lincz".
W tym tygodniu parafianie spotkali się w kurii z abp. Stanisławem Gądeckim, metropolitą poznańskim. - Co bardzo cieszy, rozmowa odbyła się na zaproszenie kanclerza kurii - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" jedna z wiernych, która podpisała się pod protestem. - Spotkanie przebiegało w spokojnej atmosferze. Arcybiskup wysłuchał argumentów i przeprosił wiernych, jeśli jakieś zachowanie kapłana ich dotknęło. Ale na razie żadnych decyzji personalnych spodziewać się nie możemy. Władze kościelne czekają na to, jakie decyzje podejmie prokuratura - podsumowuje kobieta.
Czy rzeczywiście kuria uzależnia ewentualne odwołanie ks. Mikołajczaka od postawienia mu zarzutów? - Nie komentujemy spotkań, jakie arcybiskup odbywa z wiernymi - odpowiada ks. Maciej Szczepaniak, rzecznik poznańskiej kurii.
"Gazeta Wyborcza"
Dla wiernych sytuacja ta stała się ostatnią kroplą. Ponad tysiąc osób podpisało się pod listem do kurii o odwołanie proboszcza z parafii w Obrzycku. Główny powód to m.in. notoryczne niezrozumienie dla obecności małych dzieci w kościele. Wystarczy jeden krzyk, by ksiądz przerwał nabożeństwo i wzrokiem wypraszał ze świątyni.
Ks. Mikołajczak twierdzi, że tylko odsunął dziecko ręką, by nie doszło do profanacji. Natomiast nagłośnienie sprawy ocenia jako "nagonkę medialną" i "lincz".
W tym tygodniu parafianie spotkali się w kurii z abp. Stanisławem Gądeckim, metropolitą poznańskim. - Co bardzo cieszy, rozmowa odbyła się na zaproszenie kanclerza kurii - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" jedna z wiernych, która podpisała się pod protestem. - Spotkanie przebiegało w spokojnej atmosferze. Arcybiskup wysłuchał argumentów i przeprosił wiernych, jeśli jakieś zachowanie kapłana ich dotknęło. Ale na razie żadnych decyzji personalnych spodziewać się nie możemy. Władze kościelne czekają na to, jakie decyzje podejmie prokuratura - podsumowuje kobieta.
Czy rzeczywiście kuria uzależnia ewentualne odwołanie ks. Mikołajczaka od postawienia mu zarzutów? - Nie komentujemy spotkań, jakie arcybiskup odbywa z wiernymi - odpowiada ks. Maciej Szczepaniak, rzecznik poznańskiej kurii.
"Gazeta Wyborcza"