Sekretarz stanu w niemieckim MSZ Juergen Chrobog przyleciał w niedzielę o godz. 16.01 (18.01 czasu warszawskiego) do stolicy Mali, Bamako. Po wylądowaniu oświadczył, że nie wiadomo dokładnie, gdzie znajdują się podzieleni na grupy zakładnicy. Rząd RFN stworzył jednak "wszelki przesłanki po temu, by zostali oni przewiezieni do domu".
Według informacji ZDF, malijski pośrednik miał już w sobotę przekazać okup porywaczom. Zakłada się, że pieniądze nie pochodzą od rządu niemieckiego. Nie jest również dokładnie znana wysokość przekazanej sumy. Kwotę 64 mln euro, jaką według wcześniejszych relacji prasowych mieli zażądać porywacze, eksperci uznali zgodnie za "daleko przesadzoną".
Według nieoficjalnych informacji, w mieście Gao w północnym-wschodnim Mali czeka niemiecki samolot wojskowy, by przewieźć uwolnionych zakładników do Bamako. Tam mają oni otrzymać pierwszą pomoc lekarską, a następnie odlecieć do kraju airbusem Bundeswehry, który ma mieć na swym pokładzie także personel i sprzęt medyczny.
W rękach porywaczy pozostawało dziewięciu turystów z Niemiec, czterech Szwajcarów i jeden Holender. Wraz z innymi Europejczykami zostali oni uprowadzeni 22 lutego i 8 marca z algierskiej części Sahary. 17 zakładników odzyskało wolność w połowie maja w Algierii. 28 czerwca zmarła w niewoli porywaczy na udar cieplny 46- letnia Niemka. Z pozostałymi zakładnikami porywacze uciekli do malijskiej części pustyni, gdzie następnie zlokalizowano ich w górzystym regionie Kidal, na północy kraju. W ostatnich dniach grupa 14 zakładników miała zostać rozproszona.
em, pap