Rodzice bronią zamachowca z Susy. "Ktoś go wrobił"

Rodzice bronią zamachowca z Susy. "Ktoś go wrobił"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Susa, fot. “Sousse Ribat Aussicht.JPG“, BishkekRocks, Wikimedia Commons, CC-BY-SA 3.0
Rodzice zamachowca z Susy, Saifedina Rezguiego, udzielili telewizji Sky News wywiadu, w którym bronią syna. Twierdzą, że ktoś go wrobił - podaje TVN 24.
- Nie wyobrażam sobie, żeby mógł przeprowadzić taką operację. On jedynie niósł broń i po prostu szedł. Nie strzelał z niej - powiedziała matka zamachowca, Radhia Manai. Opowiedziała, że tego dnia jej syn grał z bratem w gry komputerowe. - Wziął prysznic i przebrał się. Podszedł do mnie i powiedział: mamo, idę się spotkać z kolegami. Potrzebuję dziesięciu dinarów. Przytulił mnie i pocałował, a potem wyszedł. Od tamtej pory go nie widziałam - dodała.  Kiedy w domu pojawiła się policja, Manai stwierdziła, że "nie wiedziała, co się stało". - Myślałam, że jest z kolegą w Tunisie. Nie mogłam w to uwierzyć. Nawet teraz, przysięgam, nie wierzę, że to się stało - powiedziała.

Rodzice zamachowca powiedzieli też, że trenował on taniec, studiował, dużo czytał i lubił piłkę nożną. Pracował w kawiarni, aby zarobić na studia we Francji, w domy nie mówił nic na temat religii. Inaczej twierdzą jego znajomi, którzy wspominają, że chłopak był agresywny i angażował się politycznie oraz religijnie. - Ludzie mówią, że spędził dwa lata, szkoląc się w Libii. Ale jak miał to zrobić? - zapytał ojciec zamachowca podkreślając, że nie opuścił on żadnych zajęć na uniwersytecie.

- Chcę wiedzieć, kto strzelał i kto go wrobił - powiedziała Manai.  - Niech Bóg ma w opiece tych, którzy zginęli. Niech Bóg ma w opiece mojego syna. On nie był do tego zdolny. Oszukali go źli ludzie, a Bóg da mu to, na co zasłużył - dodał ojciec Rezguiego.

Zamach

W zamachu terrorystycznym na hotele w kurorcie Susa w Tunezji zginęło 38 osób, w tym 30 Brytyjczyków.

Do ataku doszło przed dwoma hotelami - Soviva i Imperial Marhaba. Jeden z zamachowców został zastrzelony podczas wymiany ognia z policją. Nieoficjalnie poinformowano, że drugi zamachowiec został zatrzymany przez policję.

Mężczyzna ukrywał broń w parasolu plażowym. Sekretarz stanu ds. bezpieczeństwa Rafik Chelly poinformował ponadto, że mężczyzna "wszedł na plażę, ubrany tak, jak ktoś, kto idzie się kąpać. Ze sobą miał parasol plażowy, w którym ukrył broń. Następnie (...) użył broni".

Jeden z turystów powiedział BBC, że odpoczywający przy basenie zostali skierowani do hotelu. Przez okna widział mężczyznę z bronią, słyszał też atak na sąsiedni hotel.  - Dokładnie o 12 miejscowego czasu było słychać dwa lub trzy wybuchy i kilka strzałów. Ludzie nie wiedzieli na początku, co się dzieje. Zrobiło się naprawdę nieprzyjemnie. Nie widziałem zamachowców, tylko zakrwawionych ludzi - powiedział świadek zamachu Jerzy Rabenda dla TVN24. - Przed wyjazdem byliśmy zapewniani, że wszystko jest w porządku i jest bezpiecznie - dodał.

TVN 24, Sky News, Wprost.pl