48 godzin i ani minuty dłużej

48 godzin i ani minuty dłużej

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polska jako jedna z niewielu nowych członków UE nie zastrzegła sobie prawa do odstępstw od obowiązującego w Unii limitu 48-godzinnego tygodnia pracy.
48 godzin to maksymalna średnia z co najmniej czterech miesięcy, wliczając nadgodziny.

Zdaniem unijnych specjalistów, może się to odbić na sytuacji prawnej w niektórych polskich sektorach, zwłaszcza w służbie zdrowia, gdyż zgodnie z orzeczeniem Trybunału Sprawiedliwości UE do czasu pracy zalicza się dyżury lekarskie czy pielęgniarskie.

Rządy Hiszpanii, Holandii i Niemiec podjęły prace legislacyjne nad wyłączeniem służby zdrowia spod działania ustaw, wprowadzających unijną dyrektywę z  1993 roku o czasie pracy, do ich systemów prawnych. Wcześniej zrobiła to już Francja, a Wielka Brytania ma prawo do ogólnego odstępstwa.

Na przykład Niemcy wyliczyły, że zastosowanie limitu 48-godzinnego tygodnia pracy wymagałoby zatrudnienia dodatkowo w całych Niemczech być może nawet 27 tysięcy lekarzy, czyli zwiększenia ich liczby o jedną czwartą. Pociągnęłoby to za sobą dodatkowe koszty rzędu 1,75 mld euro rocznie.

Nic dziwnego, że w tej sytuacji o możliwość skorzystania z  takiego odstępstwa wystąpiły też przystępujące do Unii Estonia, Litwa, Łotwa, Słowenia i Węgry. O ogólne odstępstwo poprosiły Malta i Cypr, które tak jak Luksemburg chcą umożliwić dłuższą pracę zwłaszcza pracownikom hoteli i gastronomii.

Zdecydowanie najwięcej w Unii pracują Brytyjczycy - przeciętnie o 3-5 godzin tygodniowo dłużej niż obywatele innych państw UE. Liczba osób pracujących w Wielkiej Brytanii średnio dłużej niż 48 godzin sięga 4 mln, czyli 16 proc. siły roboczej. To jedyne państwo UE, w którym rośnie liczba godzin pracy i osób pracujących coraz dłużej (1,5 mln pracuje ponad 55 godzin tygodniowo). Z kolei narodami, które pracują najkrócej, są Belgowie, Włosi, Francuzi i Holendrzy (średnio 38-39 godzin tygodniowo).

em, pap