Do "incydentów" doszło na stacjach metra Oval, Warren Street i Shepherd's Bush, a także w autobusie linii 26 na Hackney Road we wschodnim Londynie. Ewakuowano z nich pasażerów, zaś trzy linie (Hammersmith and City, Victoria oraz Northern Line) zostały zamknięte; nieprawdziwe okazały się wcześniejsze doniesienia mediów o tym, że, że stanęła cała sieć londyńskiego metra.
Szef londyńskiej policji Ian Blair zaapelował do londyńczyków o "pozostanie tam, gdzie są". W londyńskim metrze podwyższono zaś poziom obowiązującego alertu do "bursztynowego".
Informacje policji na temat tego, co stało się w Londynie, są bardzo powściągliwe. Więcej podają media, ale nie są to informacje do końca potwierdzone. Telewizja Sky News, powołując się na pasażerów metra, podała, że na stacji Warren Street pewnemu mężczyźnie wybuchł plecak. "To była mała eksplozja, ale plecak wybuchł i się rozpadł" - powiedział w telewizji jeden z pasażerów, Ivan McCracken. Inny świadek twierdzi, że pasażerowie próbowali zatrzymać mężczyznę, który zaczął uciekać, ale im się nie udało. Wcześniej podano, że policja otoczyła teren wokół stacji Warren Street i w pobliskim szpitalu poszukuje czarnego mężczyzny, prawdopodobnie azjatyckiego pochodzenia, w niebieskiej koszuli z dziurą na plecach i z wystającymi spod odzieży drutami. Podano, że w szpitalu "doszło do incydentu".
Na stacji Oval świadkowie mówią o mężczyźnie, który chwilę przed eksplozją wrzucił do pociągu jakiś pakunek. Było to na chwilę przed odjazdem pociągu ze stacji; mężczyzna uciekł. Niektórzy pasażerowie opowiadali potem, że poczuli dym, inni zaś, że "mieli wrażenie, jakby coś się paliło". Ludzie w metrze wpadli w panikę, ktoś włączył alarm, a potem nastąpiła ewakuacja. Późniejsze badania przeprowadzone na stacji metra Oval i Warren Street nie wykazały - jak poinformował rzecznik Scotland Yardu - "żadnego śladu substancji chemicznych". Według doniesień mediów, zaraz po wybuchach, źródło w dyrekcji londyńskiego metra informowało też o strzałach na Warren Street i wybuchu bomby wypełnionej gwoździami. Później jednak już tej informacji nie powtarzano.
Jeśli idzie o wybuch w autobusie, to firma Stagecoach, obsługująca londyńskie linie autobusowe, podała, że kierowca piętrowego autobusu 26 usłyszał w pewnym momencie wybuch. Pobiegł na górę i zobaczył, że wyleciały szyby, ale żadnemu z pasażerów nic się nie stało. Autobus, podobnie jak wyjścia ze stacji metra, został natychmiast otoczony przez policję.
Policja podała, że zatrzymała dwie osoby w związku z wybuchami. Nie wiadomo, czy jest wśród nich mężczyzna poszukiwany w szpitalu. Wcześniej poinformowano, że jednego z mężczyzn aresztowano pod bramą zamykającą Downing Street, gdzie mieści się siedziba premiera. Policjanci odprowadzili mężczyznę pod bronią. Od razu też zamknęli dla ruchu pobliskie ulice Whitehall i Parliament Street i usunięto z nich pieszych.
W związku z wydarzeniami w Londynie premier Tony Blair odłożył przewidzianą na czwartkowe popołudnie wizytę w jednej ze szkół, a burmistrz Londynu Ken Livingstone odwołał zaplanowaną wizytę w centrum pomocy ofiarom zamachów z 7 lipca. W siedzibie brytyjskiego premiera na Downing Street zarządzono kryzysowe spotkanie Tony'ego Blaira z kluczowymi ministrami i przedstawicielami służb specjalnych.
Po spotkaniu Blair powiedział, że jest za wcześnie na spekulacje, kto stał za zamachami. Wezwał do zachowania spokoju i wyraził przekonanie, że Londyn szybko wróci do normalnego życia i w ten sposób pokaże, że nie da się zastraszyć. "Te zamachy były po to, żeby zastraszyć ludzi - oświadczył. - Musimy zareagować ze spokojem". Szef londyńskiej policji Ian Blair, zapewnił, że sytuacja jest pod kontrolą.
Również zdaniem Ian Blaira, jest za wcześnie, by o czwartkowe zamachy oskarżyć Al-Kaidę. Blair przyznał, że między tymi eksplozjami są podobieństwa, choć nie jest jasne, czy najnowsze eksplozje mają jakiś związek z zamachami z 7 lipca. Szef Scotland Yardu nie ma wątpliwości, że także sprawcy ostatnich zamachów mieli zamiar spowodować ofiary śmiertelne.
Wybuchy nastąpiły dokładnie w dwa tygodnie po zamachach w londyńskim metrze i autobusie, w których zginęło 56 osób, w tym trzy Polki.
em, pap
Czytaj też: Ludobójstwo XXI wieku; Eurodżihad