Pokemon Go to wydana latem ubiegłego roku gra RPG na urządzenia przenośne z systemem Android. Rozgrywka toczy się w realnym świecie, gdzie użytkownik wciela się w rolę trenera, którego zadaniem jest złapać pokemony, ukrywające się w tzw. realu. Po uruchomieniu aplikacji na ekranie smartfona pojawiał się obraz z jego kamery wzbogacony o elementy wirtualnej rzeczywistości. Twórcy aplikacji tłumaczyli, że w ten sposób chcieli zachęcić graczy do spacerów oraz odkrywania nowych miejsc.
Z ogromnej popularności gry postanowiła skorzystać japońska sieć McDonald's, która płaciła twórcom Pokemon Go, firmie Niantic, gigantyczne sumy za umieszczanie w lokalach wirtualnych stworzeń i innych artefaktów. Mathieu de Fayet, wiceprezes Niantic ds. klientów strategicznych, w rozmowie z brazylijskim dziennikiem „Globo” wyjaśnił, jakie kwoty wchodziły w grę. – Celem było zaoferowanie graczom artefaktów w określonych lokalizacjach, a partnerzy opłacili po 15 centów za każdego klienta przyciągniętego dzięki grze. Do tej pory „zwabiliśmy” 500 milionów odwiedzających. W Japonii każdego dnia do McDonaldów dzięki nam przychodziło 2 tys. gości – mówił Fayet. Rzecznik firmy Niantic zdementował jednak doniesienia odnośnie kwoty, powołując się na możliwy błąd w tłumaczeniu na angielski. Okazało się, że w rzeczywistości stawka była jeszcze wyższa – 50 centów.
Portal techcrunch.com podliczył, że łącznie dało to sporą sumę, biorąc pod uwagę przychody z samej tylko sieci McDonald's, która ma w Japonii 3 tys. lokali. Właściciele jednego z najpopularniejszych na świecie fast foodów płacili dziennie około 900 tys. dolarów, jeżeli liczyć stawkę 15 centów za klienta, bądź około 3 miliony dziennie w przypadku stawki 50 centów za każdą przyciągniętą do restauracji osobę. W lokalach McDonald's często mieściły się tzw. gymy – miejsca, gdzie gracze mogli toczyć wirtualne bitwy bądź tzw. PokeStopy, gdzie można za darmo zdobyć różnorakie przedmioty bądź większą ilość pokemonów.
Czy mógłbyś zostać Mistrzem Pokemon? Przekonaj się, rozwiązując nasz quiz