Problem frankowiczów. „Możliwe są tylko dwa rozwiązania”

Problem frankowiczów. „Możliwe są tylko dwa rozwiązania”

Protestujący frankowicze
Protestujący frankowicze Źródło: Newspix.pl / JAKUB NICIEJA / FOTONEWS
Od paru tygodni toczy się publiczna dyskusja między autorytetami ekonomii i prawa odnośnie rozwiązania kwestii frankowej. Przykładowo, zaangażowany w ten dialog prof. Leszek Balcerowicz, wyznając skądinąd bardzo szczytne cele, apeluje do sędziów o zmianę orzecznictwa tak surowego dla banków. Pytanie, jaki skutek takie działanie ma wywołać? Nakłonić sędziów do niestosowania obowiązującego prawa? Nie jest to droga do naprawy gospodarki – a raczej do pogrążenia jej w jeszcze większym chaosie. Sprawy frankowej nie da się już zamieść pod dywan.

Argumenty przeciwko frankowiczom

Na łamach różnych portali internetowych ekonomiści dają dziś wyraz swoim poglądom dotyczącym spraw frankowych. Podnosi się m.in., że wszyscy zostaniemy obciążeni skutkami unieważniania tychże kredytów przez sądy, że frankowicze nie ujawniali się dopóty, dopóki korzystali ze spadku franka, a dopiero gdy kurs wzrósł zaczęli podnosić larum.

Wreszcie pojawia się twierdzenie, że stosowanie przez bank własnych tabel, zamiast kursu średniego NBP, jest zbyt małym przewinieniem, żeby doprowadzać do upadku całej umowy.

Argumenty te brzmią sensownie, ale tylko na pierwszy rzut oka.

Twarde prawo, ale prawo…

Dyskusja nad powyższymi argumentami toczy się w tysiącach spraw przed niemal wszystkimi sądami w Polsce od ponad 10 lat. Temat sprawiedliwości i proporcjonalności wyroków unieważniających umowy jest przez sądy „przewałkowany” we wszystkie możliwe strony, a dziś obserwujemy już tylko efekty wieloletniej pracy sędziów.

Argumenty wysuwane obecnie publicznie przez ekonomistów są prawnikom znane od lat i faktycznie doprowadzały do oddalania pozwów frankowiczów w pierwszych latach ich walki. W późniejszym okresie sądy doszły jednak do sedna sprawy. Powyższe argumenty zwyczajnie przegrały i to nie w jednej, ale w ogromnej ilości indywidualnych spraw.

Czytaj też:
Orzeczenie TSUE ws. frankowiczów. UOKiK: Nie jest zaskoczeniem, wpłynie na orzecznictwo

Gwoli krótkiego wyjaśnienia, bez prawniczych elaboratów: nie można zapomnieć, że przepisy dyrektywy 93/13 zostały wprowadzone, żeby zapobiegać masowym naruszeniom prawa przez przedsiębiorców, do czego właśnie doszło w umowach frankowych.

Nie możemy zapominać, że mechanizm kredytu frankowego i jego pułapka wcześniej kilka razy ujawniły się w innych krajach, że w styczniu 2008 roku KNF ostrzegała przed możliwym drastycznym wzrostem kursu CHF.

Właśnie z tego powodu niektóre banki, jak np. Pekao S.A., nie zdecydowały się na wprowadzenie tego produktu (co zresztą przyznał prof. Marek Belka w jednym z wywiadów dla „Dziennika Gazety Prawnej”).

Nie idźmy więc na łatwiznę, zrzucając całą winę na „zachłannych” frankowiczów, bo w ogóle możliwość zawarcia kredytu frankowego otworzyła „zachłanność” banków. Instytucje te oferując kredyty frankowe godziły się z ewentualnością niebotycznego wzrostu zadłużenia po stronie kredytobiorcy hipotecznego.

Banki wiedziały, na jakie ryzyko klienta wystawiają i milcząco zgodziły się na to, co dziś obserwujemy. Muszą więc wziąć na siebie choć część odpowiedzialności.

Proponowane rozwiązanie… udajemy, że nic nie zaszło

Moje pytanie zatem brzmi, co panowie ekonomiści radzą dla rozwiązania kwestii frankowej? Czyżby to, żeby sądy oddalały roszczenia frankowiczów i wszystko zostało „po staremu”? Tego nie da się zrobić. Sędziowie są niezwiśli, a linia orzecznicza właściwie już została ukształtowana.

Załóżmy jednak, że Izba Cywilna Sądu Najwyższego usłucha apelu prof. Balcerowicza („Rzeczpospolita”, 19.03.2021 r.) i stwierdzi, że umowę kredytu można uzupełnić kursem średnim NBP, a sądy krajowe z dnia na dzień zmienią swoje przekonania i rozpoczną oddalanie pozwów frankowiczów. Nie byłby to koniec sprawy frankowej.

Kredytobiorcy nie wrócą tak po prostu do domów czekając na licytację komorniczą. Problem będzie powracał jak bumerang.

Możliwe, że wówczas ziściłby się nieśmiale do tej pory forsowany plan gremialnego zaprzestania spłaty kredytów. Za to na pewno walka przeniosłaby się na grunt instytucji europejskich, co może mieć skutki gospodarcze jak i polityczne.

Czytaj też:
Rynkowy efekt jojo. Wyrok TSUE w sprawie frankowiczów nie pomógł

Zgoda buduje, niezgoda rujnuje

Banki wyhodowały potężnego raka na swojej piersi i muszą teraz coś z nim zrobić. Powinny być stroną aktywną i zacząć proponować kredytobiorcom sensowne ugody… I to nie wtedy, gdy sprawa trafi już do sądu – to zbyt późno. Ugody należy zaproponować wszystkim kredytobiorcom, a przynajmniej tym, którzy się o to upominają.

Gwarantuję, że każdy klient, który przed złożeniem pozwu kieruje oficjalną reklamację do banku, liczy, że przedstawi się mu sensowną propozycję ugodową.

A jaką odpowiedź otrzymuje? Tyradę na temat tego, że z umową jest wszystko w najlepszym porządku, a to, że zaciągnął kredyt na 200 000 zł i po 13 latach regularnej spłaty ma do oddania jeszcze 250 000 zł (a właściwie to Bóg jeden wie, czy nie będzie miał jeszcze do oddania i miliona) to wynik jego skrajnej nieodpowiedzialności, że w ogóle ten kredyt wybrał. Wyjątkowo frustrujące.

Dlatego, jeśli członkowie obecnej dyskusji chcą wykorzystać moc swoich autorytetów dla rozwiązania kwestii frankowej, nie powinni tracić czasu na komentowanie orzeczeń sądowych. Nakłonienie sędziów do orzekania sprzecznie z prawem to marzenie ściętej głowy. Powinni z tą samą energią zająć się realnym rozwiązaniem.

A wszyscy wiemy, że możliwe są tylko dwa rozwiązania: nakłonienie banków do zawierania ugód ze wszystkimi klientami albo ustawa.

Kończąc, warto też zwrócić uwagę na opinię, że cała koncepcja klauzul abuzywnych i prawnej ochrony słabszej strony umowy jest niesłuszna i niesprawiedliwa, że w dłuższej perspektywie gospodarka zyskuje tylko na rozwiązaniach liberalnych.

Co do zasady się zgadzam, jednak zauważmy, że kwestia frankowa do tej pory stanowi niemal wzór liberalnego podejścia władzy do problemu.

W roku 2006 KNF nie zakazała udzielania kredytów walutowych, bo stwierdziła, że nie ma kompetencji do ingerowania w wolny rynek. Następnie Jarosław Kaczyński stwierdził, że rozwiązania ustawowego nie będzie, bo od wyjaśniania sporów w wolnym kraju są sądy. Dalsza wolnorynkowa droga to akceptacja i poszanowanie dla wyroków sądów oraz szukanie możliwych rozwiązań.

Dlatego, po libertariańsku, pozwólmy samym stronom konfliktu wypracować rozwiązanie.

Magdalena Pledziewicz. Radca prawny. Zajmuje się sprawami związanymi z rynkiem finansowym ze szczególnym uwzględnieniem ochrony praw konsumenta w sporach z instytucjami finansowymi. W latach 2019-2020 ekspert zewnętrzny w biurze Rzecznika Finansowego. Właścicielka Pledziewicz Kancelarii w Toruniu.
Artykuł został opublikowany w 18/2021 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.