Miś 2

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czytelnicy "Wprost" napisali scenariusz drugiej części komedii Stanisława Barei

Stanisław Bareja, twórca surrealizmu socjalistycznego, nie żyje od czternastu lat. Z zaświatów wciąż jednak prowadzi swoich aktorów. Nie sposób nie dostrzec jego ręki w zachowaniu Andrzeja Leppera, Gabriela Janowskiego, Zygmunta Wrzodaka czy Bogdana Gasińskiego. Ten ostatni jest prawdziwym odkryciem Barei. Na własne oczy widział, jak do wsi Klewki przylecieli helikopterem talibowie po zarazki wąglika. Doniósł o tym Samoobronie, której siedziba jest od niedawna nazywana Tora Obora. Tropami Barei podążyli czytelnicy "Wprost". Z nadesłanych przez nich bareizmów (faktów!) powstał obraz życia w III Rzeczypospolitej - tej ze sklepu, przychodni zdrowia i ulicy. Równie porażający jak obraz PRL w filmach twórcy "Misia".

Prać czy nie prać w niedzielę?
"Wszystkim, którzy w czasie wojny i w latach późniejszych wskutek wybuchu min i niewybuchów doznali rozstroju zdrowia, składam najserdeczniejsze życzenia świąteczne" - obwieściła 11 kwietnia 2001 r. z trybuny sejmowej ówczesna posłanka Ewa Tomaszewska. Takie same życzenia można powtórzyć przed tegorocznymi świętami Bożego Narodzenia, ponieważ zgodnie z "nową świecką tradycją" staramy się łączyć różne świąteczne zwyczaje. Pomaga nam w tym Radio Maryja, na którego antenie toczyła się gorąca debata: "Prać czy nie prać w niedzielę?".
Prym w ustanawianiu nowych świeckich tradycji od lat wiodą handlowcy. W jednym z warszawskich hipermarketów w sprzedaży znalazło się "wielkanocne sianko, czyli trociny, którymi można wyłożyć świąteczny stół". W innym sklepie można było kupić pudełko kolorowych lampek choinkowych z napisem: "Wyłącznie do użytku w pomieszczeniu zamkniętym lub na zewnątrz". Przy stoisku monopolowym można kupić papierosy Mocne Super Light lub Fajranty, wino Kosmos albo wódkę o sentymentalnopiłkarskiej nazwie Czerwona Kartka. "Tygodnik Tucholski" na pierwszej stronie wielkimi literami pyta: "Czy radni podczas sesji pili alkohol?". Poniżej znajdujemy taką historię: "Radny podczas obrad piątkowej rady miasta częstował samorządowców płynem z butelki firmowanej przez znaną markę alkoholu. Świętował imieniny. Po skosztowaniu poczęstunku rajcowie omawiali m.in. projekt uchwały dotyczącej profilaktyki i rozwiązywania problemów alkoholowych".

Honorowy obywatel Adolf Hitler
"Płyn z butelki firmowanej przez znaną markę alkoholu" pity w nadmiernych ilościach w sejmowej restauracji sprawił, że rozległo się tam faszystowskie pozdrowienie "Heil Hitler". Cóż w tym gorszącego? Przecież führer od 1943 r. do dzisiaj jest honorowym obywatelem miasta Szczecina. "Gdyby Adolf Hitler żył, mógłby uczestniczyć we wszystkich sesjach rady Szczecina, jeździłby za darmo tramwajami i autobusami, nie musiałby płacić podatku za psa, bez biletu wchodziłby na imprezy sportowe i kulturalne organizowane przez urząd miasta. A po śmierci miałby prawo do uroczystego pogrzebu" - poinformował dziennik "Życie".
Od Adolfa Hitlera groźniejsi są dwaj byli niemieccy burmistrzowie Szczecina - Haken i Ackermann. Radni Ligi Polskich Rodzin stwierdzili, że pomysł uczynienia ich patronami ronda i parku jest "policzkiem wymierzonym wszystkim Polakom". Za to bez sprzeciwów rozszerza się w naszym kraju kult niedawno zmarłego Edwarda Gierka. Niedługo ma powstać jego pomnik. Imieniem Gierka mają być nazwane m.in. ulica w Słupsku, rondo w Piotrkowie Trybunalskim, fundacja w Sosnowcu, a nawet sala gimnastyczna we wsi Waszkowskie.

Rozmrozić mrożonki!
Smutek i nostalgia nie tylko za towarzyszem I sekretarzem, ale także za czasami, kiedy Polska należała do dziesięciu potęg przemysłowych świata, sprawiły, że w powszechnym obiegu pojawił się nieodłączny atrybut tamtych czasów - kartka, zwana również biletem towarowym. W jednym ze szpitali kompot jest dostępny wyłącznie na kartki stołówkowe. Ekonomia socjalistyczna w pluralistycznym społeczeństwie znalazła swoje przyczółki także w różnych innych miejscach. PKS Łuków SA (to właśnie łukowskie zakłady mięsne zrobiły baleron do "Misia" - był on ilustracją słynnej kwestii: "Popatrz, synku, tak wygląda baleron") sprzedaje bilety autobusowe. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie ich cena. Na trasie Łuków - Adamów (26 km) bilet kosztuje 5,50 zł, a za przejazd z Lublina do Lubartowa (27 km) wystarczy zapłacić 2 zł.
Po dawnych czasach pozostało też przekonanie, że instrukcja obsługi różnych urządzeń i towarów powinna być jak najgłupsza albo napisana językiem, z którego nic nie można zrozumieć (jak etykieta z dmuchanego koła do pływania, której w filmie "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" Bronisław Pawlik użył jako przepustki do ośrodka wczasowego). Czytelnik "Wprost" przysłał instrukcję obsługi mrożonek, w której producent zaznacza: "Zalecany sposób przyrządzania - rozmrozić". Tą samą logiką kierował się zapewne przewodnik polskiej wycieczki po Rzymie. Na pytanie, dlaczego akurat w tym miejscu stoi pomnik wilczycy, odpowiedział: "Chyba tu kiedyś było zoo".

Samochud Volcwagen
Jeden z czytelników "Wprost" obserwował "scenę biurową z życia prowincji". "Wyrzucił mnie z pracy" - chlipała młoda sekretarka. Okazało się, że szef kazał jej skopiować i wysłać książkę. Wpadł w furię, gdy poprosiła o sprecyzowanie polecenia. "Mam skopiować przed czy po wysłaniu?" - zapytała. Opisana sekretarka jest ewidentną ofiarą naszej edukacji. Niedawne badania poziomu wykształcenia naszych rodaków wykazały, że co czwarty młody Polak nie rozumie tego, co czyta.
Posłowie mają z kolei kłopoty z poprawnym pisaniem oświadczeń majątkowych. Dziennikarze "Super Expressu" odkryli, że Jan Łączny z Samoobrony twierdzi, iż jest "ręcistą", z kolei Tadeusz Motowidło z SLD, pełniący "funkcję przewodniczącego zwiąsku w kopalni Zofiówka", podaje, że ma "samochud Volcwagen". Posłowie nie postąpili tak jak firma handlowa, która na swoich materiałach promocyjnych zaznacza: "Media Markt zastrzega sobie prawo do pomyłek i błędów". W rozmowie z dziennikarzami "Super Expressu" poseł Motowidło wyznał: "W szkole z polskiego miałem mocną czwórkę". Teraz w Sejmie dostaje na rękę co najmniej "dwie czfurki".
Sejmowe normy przyjęły się w programie "Familiada". W jednym z nich Karol Strasburger poprosił: "Podaj przykładowe nazwy przylądków". Na tablicy były już wypisane słowa: Horn, Dobrej Nadziei oraz Canaveral. Po głębokim namyśle uczestnik odpowiedział: "No... chyba Przylądek Zdrój". Z kolei czytelniczka, która wybrała do księgarni po "Tango" Sławomira Mrożka, usłyszała od sprzedawcy: "Płyt nie prowadzimy".

Kały wstrzymane do odwołania
Na szybie w jednym z ZOZ-ów wisiała karteczka: "Kały wstrzymane do odwołania". Pacjentowi innego ZOZ nie chciano zdjąć gipsu z nogi, ponieważ "skończył się limit tych zabiegów na bieżący miesiąc". W związku z tym lekarze zaproponowali - choć noga się już zrosła - przeprowadzenie zabiegu za dwa miesiące. Z kolei przy okienku rejestratorki w jeszcze innym ZOZ toczyła się taka rozmowa. - Pańskie nazwisko? - pytała rejestratorka. - Sobków - stwierdził pacjent. - Sobków? - powtórzyła ze zdziwieniem rejestratorka. - Nie znam takiego nazwiska - stwierdziła. Pacjent Sobków musiał więc odejść z kwitkiem. To właściwie parafraza słynnej sceny z "Misia", gdy Ryszard Ochódzki chce wysłać telegram do Anglii. "Londyn? Nie ma takiego miasta. Jest Lądek" - usłyszał wtedy od pani w okienku pocztowym.
Sposobem na usprawnienie pracy zreformowanej służby zdrowia w Zielonej Górze okazało się "wynajęcie dresiarzy w celu terapeutycznym". Młodzi ludzie w dresach, ostrzyżeni do gołej skóry, odgrywają role kolegów odwiedzających pacjenta. Interesują się jego stanem zdrowia, przeprowadzonymi zabiegami, a nade wszystko dają do zrozumienia, że zła opieka lekarska albo błąd w sztuce może kosztować ordynatora utratę nie tylko posady, ale nawet życia. Dzięki metodzie "na dresiarzy" bez dawania łapówek stajemy się oczkiem w głowie całego personelu.
Do niedawna szpitale, szczególnie psychiatryczne, bywały miejscem, w którym bandyci ukrywali się przed wymiarem sprawiedliwości. Teraz przestępcy odkryli nowy sposób. "Ścigany od czterech lat listem gończym mężczyzna, podejrzany o dokonanie zabójstwa, ukrywał się pod fałszywym nazwiskiem w areszcie śledczym w Zabrzu. Zatrzymali go wrocławscy policjanci" - poinformowała Polska Agencja Prasowa.

Proszę zamykać drzwi - aklimatyzacja
Wprawdzie obowiązuje ustawa o języku polskim, ale za jej pogwałcenie jeszcze nikogo nie aresztowano. A byłoby za co. Mamy w Polsce dom pogrzebowy Nowe Życie oraz szyld na sklepie: "CYMES - wołowina, wieprzowina". "Proszę zamykać drzwi - aklimatyzacja!" - głosił napis w sklepie mięsnym. Na małej karteczce poniżej napisano zaś: "Proszę nie zamykać drzwi - samozamykacz". Napis na ścianie budynku kusił potencjalnych przedsiębiorców lokalami "na wynajm". W innym miejscu na tablicy pojawił się komunikat: "4 sale do sprzedania" (od angielskiego for sale).
Na łamach "Gazety Polskiej" w rubryce "matrymonialne" znalazł się taki anons: "Poznam i pokocham uczciwą Panią o sympatiach: Prawo i Sprawiedliwość, Konfederacja Polski Niepodległej lub Ruch Odbudowy Polski".

Reżyseria: Stanisław Bareja
Oto III RP - kraj, w którym 1 kwietnia nadal trwa cały rok. Strażnicy miejscy w Krakowie zamykają w nocy łańcuchami z kłódką ścieżki dla rowerów. Nie byłoby to takie dziwne, gdyby nie fakt, że ustawiono tam znaki "zakaz ruchu rowerów". Emisję filmu "Obcy" poprzedziła informacja, że sponsorem jest koncern Coca-Cola. Po chwili film został przerwany zupełnie innymi reklamami. W pierwszej kolejności zaprezentowano spot reklamowy Pepsi Coli. To wszystko dowodzi, że Stanisław Bareja - żyjący w epoce polo cockty - nadal reżyseruje polską rzeczywistość.

Więcej możesz przeczytać w 51/52/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.