Niespodziewane skutki pracy komisji śledczej ds. Pegasusa. „Powinna zakończyć swoją działalność”

Niespodziewane skutki pracy komisji śledczej ds. Pegasusa. „Powinna zakończyć swoją działalność”

Komisja śledcza ds. Pegasusa
Komisja śledcza ds. Pegasusa Źródło: PAP / Marcin Obara
Komisje śledcze zaczynały prace przy wielkim zainteresowaniu publiczności i z ogromnymi nadziejami na wyjaśnienie tzw. afer PiS czyli wyborów kopertowych, afery wizowej i wykorzystywania oprogramowania szpiegującego Pegasus do inwigilacji opozycji. Skończyły przy kompletnym braku zainteresowania publiki. Przy czym komisja ds. Pegasusa dodatkowo zaliczyła autokompromitację, uciekając przed świadkiem.

Miał być fantastyczny show, który oglądalnością przebije Sejmflixa Szymona Hołowni. Wysoką oglądalność miały zagwarantować bezkompromisowe przesłuchania najważniejszych polityków PiS – prezesa partii Jarosława Kaczyńskiego, byłego premiera Mateusza Morawieckiego, świeżo odsuniętych od stanowisk, zatem dobrze znanych publiczności ministrów. Wyborcy uwielbiają, jak się poniewiera znanymi i do niedawna wszechmocnymi politykami, zatem potencjał na dobry spektakl był. Tematy wybrano głośne i niezbyt trudne.

Co prawda afera Pegasusa od początku była wątpliwa, jeżeli chodzi o wyjaśnianie jej w publicznych przesłuchaniach, bo w dużej części zahaczała o informacje objęte tajemnicą. Ale komisje: do badania wyborów kopertowych albo tzw. afery wizowej wydawały się łatwe jak przechadzka po parku.

Tymczasem po piątkowym posiedzeniu komisji ds. Pegasusa pojawiły się głosy i to polityków koalicji rządzącej, że formuła sejmowych komisji śledczych się wyczerpała.
Artykuł został opublikowany w 6/2025 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.