Zakładnicy Karty Nauczyciela

Zakładnicy Karty Nauczyciela

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nauczyciele powinni manifestować - ale w obronie reformy systemu edukacji
 

Jeśli minister Krystyna Łybacka (nazywana zdrajcą związkowego etosu) chce konfrontacji, będzie ją miała - mówi poseł SLD, członek Związku Nauczycielstwa Polskiego. Przeciwko polityce MEN protestują zarówno reprezentanci ZNP, jak i "Solidarności". 12 lutego demonstrację (co najmniej tysiąc osób) urządza Krajowa Sekcja Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność". 13 lutego - w tym czasie w Sejmie będzie trwać debata nad budżetem - na ulice wyjdzie ponad tysiąc sześciuset członków ZNP. Oba związki odgrażają się, że nie pozwolą władzy "pogrywać".
Nauczyciele poczuli się oszukani, bo im zamrożono pensje, a nie uczyniono tego na przykład w stosunku do emerytów i rencistów. Gdzie więc konstytucyjna równość? - pytają. Zrobiono tak dlatego, że emerytów i rencistów jest 9 mln, a nauczycieli tylko 700 tys. Przegrał zatem mniejszy elektorat. W rewanżu zarząd główny ZNP wezwał "teren" do pikietowania biur poselskich, oflagowania szkół, protestów pod urzędami wojewódzkimi. - Jeśli ten protest zawiedzie, to będą kolejne - zapowiada Stefan Kubowicz, przewodniczący nauczycielskiej "Solidarności".

Płacowa zamrażarka
Poprzednia ekipa opracowała czytelny program nauczycielskich wynagrodzeń. Dyplomowany nauczyciel miał zarabiać 225 proc. tego, co stażysta. Pensja miała być co roku zwiększana o wskaźnik inflacji. - Opracowaliśmy strukturę awansów, od stażysty do nauczyciela dyplomowanego, wzorowaną na systemie w szkolnictwie wyższym. Teraz struktura stanowisk została, ale niszczy się system płac - uważa prof. Mirosław Handke, były minister edukacji.
Dyplomowany nauczyciel straci w tym roku około 700 zł miesięcznie brutto, o tę kwotę będzie też niższa trzynasta pensja, a przez to obniżą się wynagrodzenia za nadgodziny, fundusze świadczeń socjalnych i nagród. Jeś-li pensje nauczycieli pozostaną zamrożone do końca roku, najlepiej zarabiający stracą ponad 10 tys. zł brutto. Poza tym niższe wynagrodzenie to w przyszłości także niższe emerytury. Los nauczycieli podzielili pracownicy szkół wyższych. Ich podwyżki również zostały zamrożone na rok (co dało rządowi 270 mln zł oszczędności).

Nauczyciele protestują przeciwko samym sobie
Związkowcy z ZNP w pewnym sensie protestują przeciwko sobie samym. Gdyby wcześniej zgodzili się na zmiany w Karcie Nauczyciela i wprowadzenie kontraktów, zawieranych przez dyrektora szkoły, można by zwalniać osoby niepotrzebne lub źle pracujące, a więcej płacić najlepszym. W ZNP obowiązują jednak socjalistyczne zasady, dlatego w szkołach nadal panuje płacowa urawniłowka. - Dyrektor, który mógłby swobodniej ustalać płace, stawiałby na gwiazdy zawodu - nauczycieli mających chęć do pracy i kompetencje - a zwalniałby złych - mówi Seweryn Szatkowski, zastępca dyrektora LO im. Stefana Batorego w Warszawie.
Nauczyciele zrzeszeni w ZNP czują się podwójnie oszukani. "My na edukacji nie będziemy oszczędzać. Na to pieniądze będą. Mówiliśmy, że edukacja jest priorytetem SLD i jako minister edukacji ten priorytet podtrzymam" - zapewniała na początku października ubiegłego roku Krystyna Łybacka, minister edukacji i sportu. Opierała się na manifeście programowym SLD, w którym maszerujący do wyborów sojusz zapowiadał boom edukacyjny. "Zapewnimy wyraźną poprawę uposażeń nauczycieli. W tej dziedzinie wzrost nakładów z budżetu centralnego i budżetów samorządowych jest potrzebny natychmiast. Pozwoli to na powiązanie wzrostu płac z podnoszeniem kwalifikacji i jakością pracy" - napisano w manifeście. Na razie nie ma szans na zrealizowanie żadnej z tych zapowiedzi, stąd rozgoryczenie nauczycieli.
Minister Łybacka tłumaczy teraz swoim związkowym kolegom, że dziurawy budżet wymaga ofiar. Pedagodzy nie zazdroszczą emerytom, których świadczenia będą waloryzowane, ale nie godzą się, by tylko oni byli ofiarami kłopotów budżetu. - Rozumiemy trudną sytuację budżetu i wiemy, że cięcia dotyczą wszystkich, ale nauczycieli dotknęły bardziej niż innych. Dlatego protestujemy - mówi Jarosław Czarnowski, wiceprzewodniczący ZNP. - Od wielu wielu lat czujemy, że nie żyjemy w państwie prawa: już w latach 1991-1992 zmniejszono nam płace wbrew ówczesnej ustawie - przypomina Stefan Kubowicz.
NSZZ "Solidarność" postanowił zaskarżyć do Trybunału Konstytucyjnego zmiany w Karcie Nauczyciela oraz w ustawie o wynagrodzeniach w sferze bud-żetowej. Co prawda sejmowa Komisja Budżetu znalazła ostatnio 510 mln zł, które można by przeznaczyć na podwyżki dla nauczycieli, ale nie wiadomo, czy nie są to pieniądze wirtualne.

Mało płacimy - mało wymagamy
Najgorsze w polskiej edukacji jest to, że wciąż obowiązuje niepisana umowa: mało płacimy, ale też mało wymagamy. Zawód jest sfeminizowany jak nigdzie w Europie. Dobry i zły nauczyciel zarabiają praktycznie tyle samo, co nie sprzyja podnoszeniu kwalifikacji. Nie zwiększa się absurdalnie niskiego pensum (18 godzin), a przede wszystkim jakość pracy nie jest praktycznie kontrolowana. Kiedy próbna matura ujawniła fatalną jakość nauczania, wyniki schowano do szuflady i wrócono do starego systemu. Matura nadal będzie oceniania w szkole, a o przyjęciu do liceów nie będzie decydował wynik sprawdzianu kompetencji.
- To straszne, co SLD zrobił z reformą. To nie korekty czy naturalne spowolnienie. Bardzo trudno będzie odwrócić tę tendencję. Stracą uczniowie, straci polska gospodarka - ocenia Edmund Wittbrodt, senator Bloku Senat 2001, były minister edukacji. - Niektóre pomysły były świetne, szczególnie wprowadzenie zewnętrznych egzaminów. Być może zbyt dużo pieniędzy przeznaczono na niewłaściwe zadania. W biednym kraju można było na przykład poczekać z wprowadzeniem gimnazjów. Ale nie można zatrzymywać całej reformy - ocenia Seweryn Szatkowski.
Szkoda, że nauczyciele nie protestują w obronie reformy, bo ta - chociaż połowiczna - stwarzała szanse na przełamanie powszechnej niemożności w polskim systemie edukacyjnym. Pod wpływem protestów rząd dorzuci trochę pieniędzy, ale przyczyny kryzysu pozostaną. I tak do następnych protestów.

Więcej możesz przeczytać w 7/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.