Wiemy, że trzeba będzie oszczędzać, że wszyscy musimy się trochę ograniczyć, ale chcielibyśmy rozumieć sens tych ograniczeń i wiedzieć, że nie są sprzeczne z intencjami lub ze zdrowym rozsądkiem. Trzy przykłady: studenci – z wyjątkiem naprawdę najlepszych będą musieli płacić za drugi kierunek studiów. W zasadzie słuszna idea, tyle że w czasach wielkiego bezrobocia młodzieży wspierałbym tych, którzy chcą studiować w nieskończoność, zamiast zwiększać zastępy bezrobotnych. Moi studenci i doktoranci świetnie opanowali sztukę przeciągania, ile się da, i bardzo dobrze.
Drugi przykład to urzędnicy, których mamy za dużo. Z powiatu dochodzą mnie wieści, że już padł na urzędników blady strach, bo zaczynają zwalniać. W zasadzie znowu słusznie, ale jednak mi ich – o dziwo – żal. Co bowiem umie pięćdziesięcioletni urzędnik ZUS lub Wydziału Komunikacji? Nic. Czy ktoś pomyślał, co z nim dalej zrobić? Nikt.
I trzeci przykład, czyli tak zwani twórcy, czyli ja sam też. Znowu idea skasowania ulg powyżej pewnego poziomu dochodów jest w zasadzie słuszna. Jednak do twórców zaliczają się także nauczyciele akademiccy, a profesor tytularny z pensją pięć i pół tysiąca brutto obecnie liczy się za twórcę i musi dorabiać. Będzie to zatem solidna obniżka płac dla pracowników wyższych uczelni. Czy ktoś to przewidział? Nikt.
Jasnowidz obecnie zajmie się naszą oszałamiającą swawolą, na jaką pozwala nam fakt, że podobno wielu spraw przyszłych poznać nie możemy. Otóż jest to jawne kłamstwo. Jak widzę, że ona na dwa tygodnie przed ślubem mówi do niego, że jak musi iść na piwo z kolegami, to trudno, ale żeby wrócił najdalej za godzinę, to natychmiast trzeba im poradzić, żeby się nie pobierali. Kiedy mamusia mówi w sklepie do trzyletniego synka: stój, a nie chodź, ty sk..., to wiem, że los tego mężczyzny będzie marny. A kiedy widzę znaną damę, która jest po kolejnym zabiegu plastycznym, tracę wiarę w roztropność. Na rok, jaki nadchodzi, możemy też wiele przewidzieć.
Jak w lipcu nie będzie deszczu, to nie będzie grzybów. Euro – które nie padnie – będzie drogie, a lato piękne, więc polski przemysł turystyczny sporo zarobi. Zaraza, która dotknęła wróble, nie minie, bo się nią nikt nie zajmuje. Za to kasztany będą się miały lepiej, bo się nimi zajęto. Jakby kto chciał, to można jeszcze podać ze sto takich przepowiedni, ale po co? Czy naprawdę chcemy wiedzieć, co będzie w przyszłości? Dawniej, i słusznie, jasnowidzów oraz inne wiedźmy palono na stosie. Potem naukowi szarlatani uprawiali futurologię, ale są już w odwrocie. Na pewien czas zastąpili ich ekonomiści, ale i tych coraz częściej skłonni jesteśmy przeganiać, bo namieszali, ile wlezie. Przyszłość coraz częściej mamy za nieznaną i to doskonale wpływa na humor. Skoro nie wiemy, co będzie w przyszłości, to bawmy się, ile się da, w teraźniejszości. Zawsze w czasach kryzysów idea carpe diem była popularna. Czy też idea: po nas choćby potop. Dlaczego mielibyśmy być inni?
Życzę więc wszystkim w nowym roku jak najwięcej nieprzewidzianych przyjemności, nieposkromionego dążenia do robienia sobie i bliskim frajdy, nieczytania wiadomości na temat spotkań w Brukseli, nieco rozpusty intelektualnej i wszelakiej oraz bezczelnego i interesownego dbania o siebie, a nie o dobro wspólne, które nie istnieje. Życzę wreszcie radosnej bezmyślności, bo jak się pomyśli, to ciarki biorą.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.