Odlot

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kiedy ukaże się ten numer „Wprost", prawdopodobnie będę w Johannesburgu. Po przylocie z Kapsztadu, gdzie mam zaplanowane zwiedzanie parków narodowych, plaż nad oceanem, miasta, podobno przepięknego, a jak zdrowie dopisze, to i okolicznych winnic. Lecę do RPA na zaproszenie tamtejszej Polonii. W Warszawie jest ciepło, ale jeszcze bez zieleni, poza krokusami w moim ogródku. Zabieram więc wspomnienia z ostatniego przed odlotem dnia, składające się ze spotkania Komisji Trójstronnej, z  boju o reformę i manifestacji OPZZ z „Solidarnością”, podczas której przewodniczący OPZZ Jan Guz z przewodniczącym „S” Piotrem Dudą skandowali: „Balcerowicz musi odejść”. Z tego, co pamiętałem, to odszedł on dawno, ale ponieważ pamięć jest zawodna, zadzwoniłem do mego przyjaciela Tomka, który się orientuje w sprawach prawa i biznesu. Zapytałem:

 – Tomeczku, Balcerowicz jest w rządzie czy odszedł?

–  Odszedł.

– To dlaczego na manifestacji pan Guz krzyczy, że ma odejść?

– Bo głupio by mu było, gdyby krzyczał „PRECZ Z KOMUNĄ".

Ten argument przekonał mnie bardziej od pani, która leżała w drgawkach i trzymała planszę z napisem „MAM 67 LAT I IDĘ DO PRACY". Co ją telepie? Malaria czy Tusk? I dlaczego nie ma nikogo ze służby zdrowia, żeby udzielić jej pomocy? Takie zadawałem sobie pytania, idąc do sklepu po butelkę żubrówki, tej z trawką, żeby mieć czym przywitać tubylców na  afrykańskiej ziemi. Przede mną do tego samego sklepu szła szybkim krokiem starsza pani, za którą ledwie nadążałem. Gdy otworzyłem jej drzwi, spojrzała na mnie, rozpoznała i powiedziała:

– Cieszę się bardzo, że chociaż pan potrafi uszanować w naszym kraju starszą osobę.

– Tak mnie wychowano – odrzekłem i dodałem:

– Ależ pani szybko chodzi.

– O mnie mówią, że ja umrę w biegu. A wie pan, ile mam lat? 91.

– To gdzie się pani śpieszy?

– Nie chcę zmarnować reszty życia. Lecę po pieczywo i z  koleżankami, mają po 80, idziemy posprzątać groby przyjaciół. Tu przypomniałem sobie 50-latkę udającą, że ma 67 lat z epilepsją i planszą oraz zaskakujący sojusz OPZZ z panną „S" i jeszcze żart pasujący do tej sytuacji o tym, jak to matka mówi do córki:

– Słuchaj, a ten twój nowy narzeczony to przypadkiem nie jest żonaty?

– Mamo, przecież po pierwszej nocy nie będę go o takie rzeczy pytała.

Żeby oderwać się od reformy emerytalnej, wziąłem do ręki „Rzeczpospolitą", w której trafiłem na  raport o stanie budowy dróg na Euro i wyczytałem, że pośpiech powoduje, iż autostrady budują firmy bez doświadczenia w tej materii: „O chaosie świadczy przykład pana Mariusza B. Jego robotników zatrudnionych przy budowie A4 koło Dębicy wykonawca wyposażył tylko w obcęgi. Aby pracować, musieli przynieść własne łopaty, wiertarki i piły”. A ponieważ mam w  domu obcęgi, łopatę, piłę, a nawet i taczkę, to obiecałem sobie, że po  powrocie do kraju zbuduję jakąś autostradę. PS Cała sytuacja przypomina mi dwóch facetów, skrajnie wyczerpanych, czołgających się przez pustynię w poszukiwaniu wody, którzy widzą wyłaniającego się z naprzeciwka wielbłąda, też czołgającego się. I jeden mówi do drugiego: – Wiesz co? To chyba zły znak. Autor jest satyrykiem, poetą

Więcej możesz przeczytać w 14/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.