Siła strachu

Dodano:   /  Zmieniono: 
W Warszawie kolejne wybuchy opakowanych w worki foliowe rur wypełnionych gwoździami poraniły już cztery osoby. Terrorysta nie działa z chęci zysku, nie pisze manifestów, nie formułuje żądań politycznych, nikogo nie oskarża też o wyrządzenie mu krzywdy. Policyjni psychologowie obawiają się, że mogą mieć do czynienia z "komiwojażerem buntu", którego jedynym sposobem komunikowania się ze światem są kolejne wybuchy.
W Warszawie kolejne wybuchy opakowanych w worki foliowe rur wypełnionych gwoździami poraniły już cztery osoby. Terrorysta nie działa z chęci zysku, nie pisze manifestów, nie formułuje żądań politycznych, nikogo nie oskarża też o wyrządzenie mu krzywdy. Policyjni psychologowie obawiają się, że mogą mieć do czynienia z "komiwojażerem buntu", którego jedynym sposobem komunikowania się ze światem są kolejne wybuchy. Nie wiedzą jeszcze, czy ten sam człowiek podrzucił ostatnio na warszawskiej Pradze długopis-bombę. Eksplozja poszarpała rękę i urwała palec trzynastoletniemu chłopcu. Bombową psychozę podsycają informacje o podłożonych ładunkach (ponad 90 proc. z nich to fałszywe alarmy). Od początku tego roku do końca października policja otrzymała w całej Polsce 2231 takich wiadomości. Stołeczni funkcjonariusze notują przeciętnie trzy sygnały w ciągu dnia.

Od stycznia do końca października tego roku policja otrzymała 2231 sygnałów o podłożeniu bomb


- Ze względu na dobro śledztwa nie możemy na razie ujawnić szczegółowych informacji na temat terrorysty - mówi Dariusz Janas, rzecznik Komendy Stołecznej Policji, w której powołano specjalną grupę do rozwikłania tej sprawy. Być może po rozwiązaniu zagadki grupa będzie pracowała dalej. Eksplozje stały się bowiem w Warszawie codziennością: od początku tego roku w mieście było ich 28. Tego rodzaju akty terroru skutecznie mogłyby zwalczać również "brygady tygrysa" - siły szybkiego reagowania. O ich powołanie wspólnie z policją zabiega detektyw Krzysztof Rutkowski, postrach gangów kradnących samochody.
Sprawcy, kiedy zostaną przyłapani, często nie kryją, że chodzi im o "rzucenie na kolana" i "dezintegrację" społeczeństwa. Ostatnio podobną ideologią próbują się posługiwać tzw. żartownisie: nie podkładają bomb, lecz przez telefon informują o ładunkach pozostawionych w miejscach publicznych.
- Ponad 90 proc. zgłoszeń to fałszywe sygnały. Ich liczba wyraźnie jednak wzrasta - nawet o 50 proc. - w marcu, kwietniu, maju i wrześniu, co ma bezpośredni związek z "gorącym okresem" w szkołach - mówi Barbara Puchalska z Biura Prasowego KG Policji.
Niekiedy policji udaje się "namierzyć" telefonicznego terrorystę. Schwytano na przykład mężczyznę, który przekazał fałszywą informację o bombie podłożonej w Państwowym Szpitalu Klinicznym nr 2 w Szczecinie (ewakuowano z tego powodu 415 pacjentów). Na gorącym uczynku - w budce telefonicznej - złapano 18-letniego Grzegorza P., który już nie po raz pierwszy informował o ładunku podłożonym w tej placówce służby zdrowia. Uczeń Zespołu Szkół Budowlanych w Chełmie Lubelskim dzwonił na policję powiadamiając o podłożeniu bomb w szpitalu oraz miejscowym barze "Miś". Schwytanie terrorysty zajęło zaledwie kilka minut.
- Ostatnio udało nam się zatrzymać uczniów jednej z wrocławskich szkół podstawowych, odznaczających się "bombowym" poczuciem humoru. Nie udało się natomiast zidentyfikować osoby, która informowała o podłożeniu ładunków w dwóch szpitalach - mówi komisarz Janusz Handz, rzecznik prasowy KW Policji we Wrocławiu. W lokalnej telewizji emitowano nawet nagranie głosu terrorysty - jednak żaden z widzów nie potrafił go zidentyfikować.
- Skuteczny monitoring rozmów telefonicznych jest ciągle dużym problemem. Urządzenia są drogie, a poza tym art. 16 ustawy o policji w znacznej mierze ogranicza nasze działania. Sytuacja jest jednak lepsza niż kiedyś. Koncesjonowani operatorzy sieci telefonicznych mają bowiem obowiązek współpracy z policją, jeśli terroryści informują tą drogą o podłożeniu ładunku wybuchowego - mówi Jacek Świerzewski, zastępca dyrektora Biura Koordynacji Służby Kryminalnej KG Policji.
Nowym zjawiskiem jest "zabawa w pole minowe". Polega ona na pozostawianiu ładunków w ogólnie dostępnych miejscach. Ten rodzaj "rozrywki" przeniesiono z gier komputerowych, w których bomby rozmieszczone są na chybił trafił w wirtualnej architekturze. - Ofiarami terrorystów piromanów są przypadkowe osoby, ponieważ bomby nie tylko podrzuca się w ogólnie dostępnych miejscach, ale także nadaje się im często kształty przedmiotów codziennego użytku. Ostatnio spotkaliśmy się nawet z ładunkami ukrytymi w gaśnicy i latarce - mówi Sławomir Cisowski z Biura Prasowego KG Policji.
Największym problemem są dla policji terroryści, których upaja powodzenie. Ponawiają wówczas zamachy, starają się prowokować ścigających ich funkcjonariuszy. Dla wszystkich policji świata schwytanie seryjnego przestępcy staje się prawdziwym wyzwaniem. Rozpoczynają od sporządzenia portretu psychologicznego sprawcy, co pozwala na zawężenie kręgu podejrzanych. Właśnie tak postępowano w sprawie Gumisia, który w 1994 r. terroryzował Kraków: podkładał bomby w miejscach publicznych i żądał od władz miasta okupu w wysokości 500 tys. DM.
"Formą stosowaną przez NN jest ťgraŤ rozumiana jako zachowanie dające możliwość ťswobodnego działaniaŤ (substytutu wolności), utrzymanie atmosfery napięcia, niepewności, ryzyka i walki przy jednoczesnym zachowaniu kontroli nad otoczeniem. Taka ťgraŤ może prowadzić do nagrody, którą mogą stanowić pieniądze, a także podniesienie własnego prestiżu. (...) Jeżeli nasze rozumowanie jest trafne, opisana ťgraŤ i jej kontynuowanie jest mechanizmem rozładowującym wzrastające uczucie wrogości, a sprawowanie kontroli nad ťgrąŤ - czynnikiem osłabiającym poczucie własnej mniejszej wartości" - napisali dr Janusz Heitzman i dr Piotr Drozdowski (psychiatrzy) oraz prof. Józef K. Gierowski (psycholog), biegli z Zakładu Patologii Społecznej Katedry Psychiatrii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Po ujęciu Gumisia ich diagnozę potwierdzili biegli psychiatrzy. W teście Wechslera terrorysta uzyskał 113 punktów, czyli wynik oznaczający "inteligencję ponadprzeciętną". Wysoki poziom inteligencji stwierdzono również u Teda Kaczyńskiego - Unabombera. Kaczyński, wybitny matematyk, twierdził, że cywilizacja jest zagrożeniem dla ludzkości. Swoje racje wyłożył w słynnym manifeście anarchistycznym, który udało mu się opublikować w prestiżowym "The Washington Post". Kaczyński - zafascynowany zapewne "Jądrem ciemności" - posługiwał się w hotelach nazwiskiem Conrad-Korzeniowski. Ta wzniosła identyfikacja nie przeszkodziła mu w przygotowaniu (od 1978 r.) 16 zamachów bombowych, w których trzy osoby zginęły, a 23 zostały ranne.
W portrecie psychologicznym Gumisia napisano: "NN kieruje swoją wrogość przeciwko trzem instytucjom - policji, władzom miasta i Kościołowi. Charakterystyczny jest brak wrogich sformułowań przeciwko mieszkańcom Krakowa. (...) Wyraźnie odróżnia społeczeństwo od decydentów". Zapytany przez dziennikarza "Gazety Krakowskiej", czy ma świadomość, że rzucił na kolana policję i miasto, Augustynek odpowiedział: "O to mi troszku chodziło!". To różni Gumisia od terrorysty działającego obecnie w Warszawie. Zdaniem prof. Tadeusza Hanauska, kryminologa z Uniwersytetu Jagiellońskiego, to "osobnik głęboko psychopatyczny, który doznał urazu lub krzywdy od osób, grupy osób lub społeczeństwa, ma urojenia prześladowcze, kieruje się nienawiścią". Porozumiewa się ze społeczeństwem tylko za pomocą kolejnych eksplozji, dlatego należy się spodziewać następnych zamachów.


Józef K. Gierowski profesor Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie


Motywacja terrorysty, który podkłada ładunki wybuchowe nie ze względu na gangsterskie porachunki, cele polityczne czy okup, jest szalenie osobista i związana z zaburzeniami osobowości. Podłoże i poziom psychopatologii może być różny. Zazwyczaj są to jednak osobowości patologiczne, które "ciągle się rozwijają", nie osiągając jeszcze wymiaru psychozy. Zapewne taka diagnoza dotyczy także osobnika podrzucającego bomby eksplodujące w jednej z dzielnic Warszawy. To istotna różnica w stosunku do działań Gumisia, który produkował bardziej skomplikowane konstrukcje wybuchowe, a do tego profesjonalnie zabezpieczone. Z tego powodu prawdopodobieństwo eksplozji było niewielkie. W sprawie warszawskiej terrorysta dąży bezpośrednio do tego, by wybuch nastąpił - nie jest istotne, kto będzie ofiarą. Jakie psychologiczne potrzeby realizuje w ten sposób? Za niezwykle osobistą motywacją kryją się traumatyczne doświadczenia związane z jego rozwojem, niepowodzenia w kontaktach z innymi ludźmi, zawody, odrzucenie i poczucie krzywdy. To wszystko może wywoływać głęboką potrzebę wyrównania rachunków z całym społeczeństwem. Fakt, że terrorysta nie komunikuje się ze światem, oznacza, iż tylko działanie daje mu pełną satysfakcję. Każdy kolejny wybuch nie rozładowuje jednak napięcia, ale zachęca do kontynuowania takiego postępowania. Człowiek ten przypomina piromanów czerpiących satysfakcję z wywołanego przez siebie pożaru. Podejrzewam, że próbuje obserwować efekty swoich działań - może to stanowić ważną informację dla policji. Spowodowanie wybuchu daje specyficzną satysfakcję wtedy, gdy sprawca go widzi i słyszy. Eksplozja jest znakiem sukcesu i pozwala na powzięcie przeświadczenia, że ma się jakiś wpływ na otaczający świat. Taka motywacja wskazuje na emocjonalne zaburzenia i absolutne nieliczenie się z życiem innych ludzi. W postępowaniu osób przekazujących informacje o rzekomo podłożonych bombach można się doszukać ostrożnych analogii. Ewakuacja szpitala, szkoły czy dworca po takim telefonie daje poczucie władzy i świadomość, że manipuluje się ludźmi.
Więcej możesz przeczytać w 47/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.