17 grudnia 1970 r. w okolicy przystanku kolejki Gdynia Stocznia milicjanci i żołnierze LWP pobili ze skutkiem śmiertelnym 13 osób. W sumie na Wybrzeżu zostały pobite ze skutkiem śmiertelnym 43 osoby. Tak widzi wydarzenia z Grudnia ’70 polski sąd. Dowódcy jednostek wojskowych, które zmasakrowały robotników Wybrzeża, otwierając do nich ogień z broni maszynowej i czołgów, dostali niewielkie wyroki. Właśnie z paragrafu mówiącego o pobiciu ze skutkiem śmiertelnym. Ówczesny wicepremier Stanisław Kociołek, nazywany katem Gdańska, który wezwał robotników do powrotu do stoczni wprost pod lufy karabinów, został uniewinniony. Tym samym polski sąd po 24 latach od odzyskania wolności zmanipulował fakty i po prostu sfałszował historię. Skandaliczne orzeczenie w sprawie Grudnia ’70 to pospolite przestępstwo sądowe. Sąd nie dość, że podeptał sprawiedliwość, to jeszcze wydał wyrok niezwykle szkodliwy społecznie. Niedawno uczniowie obejrzeli „Czarny czwartek” Antoniego Krauzego o tej maskrze. Co dziś mają myśleć o swoim państwie, co rozumieją z historii?
– Nagle zostałem trafiony w nogę (…). Ludzie zanieśli mnie do taksówki. Z przodu siedział facet postrzelony w bark, a obok mnie mężczyzna, który strasznie krzyczał, że go boli. Nagle przestał krzyczeć, dostał drgawek. Wziąłem go za rękę, a on się osunął nieżywy – wspominał uczestnik masakry.
Zmarły w 1989 r. członek Biura Politycznego PZPR Zenon Kliszko mówił w 1970 r. wyraźnie: „Mamy do czynienia z kontrrewolucją i nieważne jest, że zginie 200 czy więcej stoczniowców”. To prawda o tych wydarzeniach. Gdyby jakimś cudem wyrok na sprawców tej zbrodni zapadł w czasach komuny – byłby surowszy i bardziej sprawiedliwy niż dzisiaj. Oczekuję, że sąd drugiej instancji wróci do proponowanych przez prokuratora wyroków ośmiu lat więzienia i pozbawienia praw publicznych dla wszystkich sprawców pacyfikacji.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.