Jamal nie może zapomnieć jednego krótkiego zdania, które przeczytał gdzieś w północnej Syrii: „Alawitom i psom wstęp wzbroniony.” – Zabolało – opowiada. – Podszedłem do przywódcy jednej z rebelianckich grup i powiedziałem: „Ja jestem alawitą”. Zaczął mnie przepraszać. Mówił, że ludzie są sfrustrowani, zmęczeni wojną i szukają ofiary. To było wiele miesięcy temu. Od tamtej pory wojna rozszalała się na tyle i stała się tak okrutna, że dziś Jamal, uchodźca w Egipcie, nie odważyłby się odwiedzić Syrii, a co dopiero przyznać się do swego pochodzenia. Pochodzi z przeciętnej alawickiej rodziny, z okolic Qardaha – rodzinnego miasta prezydenta Baszara al-Asada. Jest prawnikiem, miał kancelarię w Damaszku. Dziś boi się, że alawici zapłacą najwyższą cenę za lojalność wobec reżimu – że po wojnie ich lud czeka zagłada.
Psy
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.