Polityka od Święta

Polityka od Święta

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jak politycy wykorzystują spotkania z papieżem?
Ojcze Święty, pielęgniarki byłyby szczęśliwe, gdyby Ojciec Święty o nich pamiętał - mówił teatralnym szeptem Jan Olszewski, przewodniczący ROP. - Ojcze Święty, rolnicy - przypominali Janusz Dobrosz z PSL i Halina Nowina-Konopczyna z Naszego Koła. Ojcze, niepodległość - zaznaczał Adam Słomka, lider KPN Ojczyzna. - Dzięki od Kaszubów - dziękował Donald Tusk, wicemarszałek Senatu z rekomendacji UW, odpowiadając na pytanie papieża, że też jest Kaszubem. - Wszystko bardzo dobrze idzie - optymistycznie zaznaczał Tadeusz Mazowiecki. - Dzień dobry - oceniła, witając się z papieżem, Izabella Sierakowska, posłanka SLD. A miliony wyborców nastawiały głośniej telewizory, by usłyszeć, czy - i co - ich wybrańcy "szepczą". Obserwowali rolnicy, pielęgniarki, Kaszubi, przedsiębiorcy i fani tygodnika "Nie". Politycy - nie tylko polscy - wiedzą o tej ciekawości wyborców i starają się wykorzystywać kontakty z papieżem do walki o władzę.
Zapewne dla wielu polityków spotkanie z następcą św. Piotra jest głęboko religijnym przeżyciem, co jednak nie przeszkadza temu, by odnieść ze spotkania nie tylko duchowe korzyści. Jest to naturalne, a nawet pożądane, gdyż Kościół często liczy, iż kontakty papieża z politykami wpłyną na sytuację w danym kraju. Czy Kościołowi może nie zależeć na tym, aby politycy spierali się o nauczanie Ojca Świętego, aby zabiegali o prawo do powoływania się na chrześcijańską symbolikę? Dlatego ostrzeżenia biskupów, by nie wykorzystywać wizyty Jana Pawła II do celów politycznych, były raczej próbą powstrzymania tak radykalnych polityków, jak liderzy Samoobrony, których część zastanawiała się, czy protestować w czasie pielgrzymki.
Historyczna wizyta Jana Pawła II w polskim parlamencie stała się wielką okazją do zdobywania poparcia wyborców. Nie tylko wypowiedzi czy oklaski, ale i zachowanie podczas bezpośredniego spotkania było uzależnione od oczekiwań poszczególnych grup elektoratu. Liderzy prawicy i PSL klękali i całowali pierścień papieża, przywódcy SLD poprzestawali na ukłonie i uściśnięciu dłoni, politycy centrum tradycyjnie zachowali wewnętrzny pluralizm. Charakterystyczne, że nawet ci działacze lewicy, którzy są znani z niechęci do Kościoła, nie rezygnowali ze spotkania - mogli dzięki temu zademonstrować swoją wstrzemięźliwość i dystans, a zarazem zapobiec oskarżeniom o wrogość wobec wiary. Trudno zresztą było oczekiwać czegoś innego. Gdyby Izabella Sierakowska uklękła przed papieżem, wzbudziłaby co najmniej wielkie zdziwienie. Gdyby posłowie sojuszu dołączyli do deputowanych AWS, skandujących na sali sejmowej pod adresem dostojnego gościa "pobłogosław, pobłogosław", mogłoby dojść wręcz do przemeblowania sceny politycznej.
Trudniejsze zadanie niż inni politycy miał prezydent Aleksander Kwaśniewski. Z jednej strony, musi on pamiętać o swym tradycyjnym elektoracie, z drugiej, kreując się na "prezydenta wszystkich Polaków", powinien się jakoś odróżniać od przywódców SLD. Z pomocą przychodzi mu żona, która zawsze przyklęka, witając się z papieżem. Aleksander Kwaśniewski stara się wykazywać umiejętnością łączenia przeszłości z przyszłością również poprzez odpowiednie dobieranie autorytetów. Podczas papieskiej wizyty w 1997 r. powołał się na słowa papieża z 1979 r.: "Musicie być mocni. Musicie być wierni" i dodał: "Historia poróżniła Polaków. Polska potrzebuje pojednania". Wywołało to irytację polityków prawicy, którzy zresztą często popadają w sprzeczność, gdyż domagają się dla papieża "odpowiedniego szacunku", jednak wykazują zaniepokojenie, gdy konkurenci okazują "szacunek" łamaniem swoistego monopolu prawicy na interpretację papieskiej nauki. Tłumaczenie gestów i słów papieża stanowi bowiem ogromne pole walki między politykami. Modlitwa w Radzyminie, miejscu zwycięskiej bitwy z bolszewikami, z pewnością będzie często przypominana przez obóz solidarnościowy. Skrajna prawica z Janem Łopuszańskim nie oklaskiwała Jana Pawła II, gdy przypominał w Sejmie, że Stolica Apostolska od początku popierała integrację Polski z Unią Europejską. Politycy lewicy zadbają o nagłośnienie postulatu, by w ojczyźnie nikt nie pozostał bez chleba i dachu nad głową.
Obecne kłopoty lewicowych czy prawicowych polityków są jednak problemami na skalę demokratycznego państwa, w którym decydujący głos należy do ogółu obywateli. W znacznie gorszym położeniu znajdowali się lub znajdują konstruktorzy niedemokratycznych reżimów, gdyż spotkania z "białym pielgrzymem" zmuszają ich do wybielania swych dyktatur.
Henryk Jabłoński, przewodniczący Rady Państwa PRL,widział w nauczaniu Jana Pawła II "zbieżność z myślą, która legła u podstaw socjalistycznego ustroju". Po pierwszym szoku, jakiego doznały władze PRL, gdy kardynał Karol Wojtyła został papieżem, rządzący postanowili obrócić swą porażkę choć w częściowy sukces. Papież Polak miał więc stanowić jedno z osiągnięć Polski Ludowej i był przedstawiany przez oficjalną propagandę jako "syn polskiego narodu budującego w jedności i współdziałaniu wszystkich obywateli wielkość i pomyślność swej socjalistycznej ojczyzny". Leonid Breżniew, I sekretarz radzieckiej partii komunistycznej, uznał nawet decyzję konklawe za "wyraz szacunku dla Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej".
Szczególnym zagrożeniem, ale i szansą, była dla komunistycznych władz pierwsza pielgrzymka papieża do ojczyzny w 1979 r. "Nie mogę go nie wpuścić do Polski" - miał odpowiedzieć Edward Gierek, ówczesny I sekretarz KC PZPR, Breżniewowi, gdy ten naciskał, by papieżowi zamknąć granicę. Próba pokazania "ludzkiej twarzy władzy" obok twarzy papieża, mającego - wedle określenia Gierka - budować "współdziałanie Kościoła z państwem w tym, co służy bezpieczeństwu Polski, umacnianiu jej pozycji na arenie międzynarodowej", nie powiodła się. Wezwanie: "Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi", stało się jednym z pierwszych haseł powstałej rok później "Solidarności". Jej lider, Lech Wałęsa, od początku "ładował akumulatory" podczas spotkań z Ojcem Świętym. Prasa szeroko informowała o pierwszej pielgrzymce delegacji "Solidarności" do Rzymu i audiencji prywatnej, udzielonej Wałęsie w styczniu 1981 r.
W latach 80. władze PRL próbowały wykorzystywać słowa papieża do dyskredytowania opozycji. Gen. Zbigniew Pudysz, wiceminister spraw wewnętrznych, zarzucił, że "ekstremalni działacze wywodzący się głównie z byłej "Solidarności", wykorzystują każdą okazję do zademonstrowania swojej obecności i dlatego może wystąpić próba zakłócenia wizyty papieża". Witając Ojca Świętego w 1983 r., Jabłoński tłumaczył, że wizyta ta jest "dowodem daleko zaawansowanej normalności życia kraju". Gen. Jaruzelski, wyjaśniając, dlaczego wprowadzono stan wojenny, powoływał się na słowa Jana Pawła II o państwie jako "prawidłowym urzeczywistnieniu porządku społecznego", a w końcu prosił papieża o pomoc w zniesieniu międzynarodowych sankcji nałożonych na Polskę po 13 grudnia 1981 r. Podczas pielgrzymki w 1983 r. oficjalna propaganda szczególnie nagłośniła drugie, nie zapowiedziane spotkanie generała z papieżem na Wawelu, co miało świadczyć, że Jan Paweł II, nie ograniczając kontaktów z Jaruzelskim do przewidzianych w protokole spotkań, bardzo wysoko ocenia jego znaczenie w życiu politycznym. Tymczasem spotkanie Wałęsy z papieżem w Dolinie Chochołowskiej w 1983 r. stało się wielkim come back przywódcy Sierpnia.
Problem wybielania niedemokratycznych rządów ma zresztą charakter ogólnoświatowy. Prezydent Augusto Pinochet w 1987 r. w przededniu papieskiej pielgrzymki do Chile zniósł stan wojenny i zabiegał, by dzięki wizycie papieża umocnić swój autorytet. Nie udało się - rok później przegrał ogólnonarodowe referendum, a w 1990 r. ustąpił ze stanowiska. Również Fidel Castro chciał wykorzystać pielgrzymkę papieża na Kubę w 1998 r. do uwiarygodnienia swojego reżimu. Kubański przywódca wykazywał ostentacyjną gościnność i uprzejmość, pierwszy raz też porzucił mundur i włożył ciemny garnitur. Jan Paweł II upomniał się o prawa obywatelskie i więźniów sumienia, zarazem jednak wezwał do znoszenia sankcji gospodarczych nałożonych na Kubę, co przyczyniło się do złagodzenia amerykańskiego embarga i wywołało w Stanach Zjednoczonych dyskusję o strategii rozbijania reżimu Castro.
Zażyłość czy po prostu możliwość spotkania z papieżem wykorzystywali polscy politycy do wzmacniania pozycji wśród wyborców również po obaleniu PRL. Spotkania stawały się też niekiedy ważną deklaracją. W takich wypadkach politycy nie czekali na przyjazd papieża. Symboliczne, że Tadeusz Mazowiecki, pierwszy niekomunistyczny premier, rozpoczął swoją aktywność na arenie międzynarodowej od podróży do Watykanu. Było to uśmiercenie obyczaju ekip rządzących PRL, które urzędowanie zaczynały od składania wizyt w Moskwie. Podobnie postąpił zresztą pierwszy polski premier ewangelik, Jerzy Buzek. Takie wyjazdy do Watykanu stają się też okazją do wykazywania narodowej zgody. Podczas uroczystości dwudziestolecia pontyfikatu w komnatach Watykanu spotkali się prezydent Aleksander Kwaśniewski, Marian Krzaklewski, przewodniczący AWS, Maciej Płażyński, marszałek Sejmu, Alicja Grześkowiak, marszałek Senatu. Wcześniej na prywatnej audiencji został przyjęty premier Buzek. Gośćmi papieża bywali lewicowi premierzy i politycy, którym wspólne z gospodarzem zdjęcie pozwalało odpierać zarzut o niechęć wobec wiary. Z możliwości prywatnej audiencji u Ojca Świętego skorzystał w 1997 r. Leszek Miller, przewodniczący SLD, wówczas minister spraw wewnętrznych i administracji, który nie zapomniał też zorganizować konferencji prasowych, by opowiedzieć, jak perfekcyjnie była chroniona osoba papieża. Czasami spotkania z Janem Pawłem II miały jednak zdecydowanie polityczny charakter - jak wtedy, gdy delegacja "Solidarności" pod przywództwem Mariana Krzaklewskiego zawiozła do Watykanu obywatelski projekt konstytucji. Podczas wizyty w 1991 r. papież spotkał się z kolei z grupą parlamentarzystów przygotowujących projekt ustawy o ochronie życia poczętego. - To sygnał poparcia dla działań naszej grupy - komentował Stefan Niesiołowski z ZChN. I miał rację.
Bywa, że relacje z kontaktów z papieżem stają się materiałem dla specjalistów od public relations. W czasie ostatnich wyborów telewidzowie mogli na przykład oglądać rozmawiającego z Ojcem Świętym byłego premiera Jana Olszewskiego. Z powodu tak jawnego wykorzystywania wizerunku papieża padają słowa krytyki, ale czy słusznie? Zdjęcie z papieżem wisi w wielu domach i gabinetach szefów firm, dlaczego należy odmawiać tego prawa politykom? Zwłaszcza że - jak pokazują wyniki wyborów czy referendum konstytucyjnego - wyborcy nie są aż tak podatni na tego typu zabiegi, a czasem na próby przekonywania "fotografią" reagują wręcz alergicznie. Natomiast rzeczywiście w sposób karykaturalny słowa Jana Pawła II potraktował Kazimierz Świtoń. Odwołując się do papieskiego wezwania: "brońcie krzyża!", okupował oświęcimskie żwirowisko.
Politycy starają się marginalizować znaczenie "akcji" takich jak Świtonia. Za to nagłaśniane są te momenty pielgrzymek głowy Kościoła katolickiego, które pozwalają na zaistnienie nie tylko w kraju, lecz również na arenie międzynarodowej. Takich okazji nie przepuszczają politycy bez względu na język, jakim się posługują, wyznawaną wiarę i polityczne barwy, gdyż ostatnie dekady mijającego wieku pozwoliły wszystkim poznać odpowiedź na szydercze pytanie Stalina o liczbę dywizji papieża. Dlatego na spotkanie z Janem Pawłem II w Gnieźnie w 1997 r. przybyli prezydenci Czech, Litwy, Niemiec, Polski, Słowacji, Ukrainy i Węgier, a w niedawnej mszy z udziałem papieża w Ełku uczestniczył prezydent Litwy. Dla niektórych polityków istotne znaczenie może mieć również transmitowanie "papieskich" mszy za granicę. Podczas relacji z takiej uroczystości choć część zagranicznych telewidzów zastanowi się, kim są ludzie siedzący w pierwszym rzędzie, z taką uwagą słuchający homilii. Dlatego stwierdzenie prymasa Józefa Glempa podczas warszawskiej mszy świętej, która zgromadziła około miliona osób: "Nie będziemy przedstawiać władz, bo wszystkich znamy", mogło u niektórych "znanych" wzbudzić nieco żalu, że jednak prezentacji nie było. Trzeba by być świętym, żeby nie żałować.

Więcej możesz przeczytać w 25/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.