Młodzi Polacy decydują się na turystyczną eksplorację terenów byłego ZSRR
Zagranicznego stypendium nie sposób nie docenić. To nauka w komfortowych warunkach i kontakt ze światowej sławy autorytetami. Międzynarodowe przyjaźnie, zanurzenie się w obcą kulturę i szansa szlifowania języka. To także trampolina do zawodowej i naukowej kariery. Kompendium wiedzy o ofertach stypendialnych publikujemy na łamach "Wprost" już po raz trzeci.
Stypendium to pięć minut życiowej szansy - mówi Tomasz Soróbka, doktorant Uniwersytetu Wrocławskiego, stypendysta DAAD w Heidelbergu. W ciągu roku odbył dziennikarską praktykę we "Frankfurter Allgemeine Zeitung", kurs zarządzania i marketingu w Bremie i zdobył pracę tłumacza w dużej niemieckiej firmie inwestującej w Polsce. - Wyjeżdżałem jako humanista, wróciłem jako praktyk ze znajomością komputera i zawodowym stażem. Oprócz materiałów do pracy naukowej znalazłem też żonę - dodaje Soróbka. - Dopiero w Paryżu przekonałem się, jak wielki jest dystans między żywym francuskim a językiem wykładanym na polskiej uczelni. Taką sztuczność językową szybko udaje się wyeliminować - przekonuje Krzysztof Rzepkowski, student Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych na Uniwersytecie Warszawskim, stypendysta programu Socrates-Erasmus. Sylwia Zadrożna w ramach stypendium Joseph Conrad European Fellowships studiowała integrację europejską na Sussex University w Brighton. - Miałam okazję osobiście poznać największe autorytety w tej dziedzinie. Uczestniczyłam w spotkaniach w parlamencie i Departamencie Informacji brytyjskiego MSZ. Takie doświadczenie na pewno przyda mi się w pracy - mówi.
Zagraniczne stypendium to nie wycieczka. Dostają je ci, którzy wiedzą, dlaczego chcą studiować
Na zachodnich uniwersytetach pracuje się efektywniej i wygodniej, a dzięki temu chętniej i szybciej. - Masz właściwie nieograniczony dostęp do informacji z dziedziny, którą się zajmujesz. W bibliotece można zamówić każdą książkę, która ukazała się na światowym rynku - przekonuje Agnieszka Kowaluk, stypendystka Cambridge Overseas Trust. Po trzech latach studiów na Cambridge University kończy doktorat z filozofii w Polsce. Z kolei dla Magdy Lumińskiej, studentki IV roku anglistyki na UW, półroczne stypendium Socrates-Erasmus na uniwersytecie w Antwerpii to próba przekroczenia barier. Nie tylko językowych. - Studia w Belgii to szansa nauczenia się trzech języków. Ale równie ważne jest dla mnie przebywanie w wielokulturowym środowisku. Nieczęsto w jednym miejscu spotyka się ludzi z wielu zakątków świata - mówi. Potwierdza to Katarzyna Sławińska, stypendystka Ron Brown Fellowship (nauka finansowana przez International Research and Exchanges Board). - Na uniwersytecie stanowym w Columbii studiują ludzie z 60 krajów! Przyjaźnie przetrwają pewnie wiele lat. Miło będzie kiedyś odwiedzić znajomych na innym kontynencie - mówi.
Obywatel świata
Chcąc studiować we Francji wystarczy znaleźć interesującą nas uczelnię i pod adres jej biura zajmującego się współpracą międzynarodową wysłać odpowiednie dokumenty. Najistotniejsze są informacje o dotychczasowych osiągnięciach w nauce i lettre de motivation, czyli podanie, w którym przekonująco wyjaśnimy, dlaczego chcemy tam studiować. Egzaminy wstępne są wymagane jedynie na prestiżowych uniwersytetach. Jeśli uczelnia zechce nas przyjąć, trzeba wystąpić o wizę na okres studiów. Wtedy konieczne jest wykazanie się posiadaniem środków na utrzymanie, zwykle w wysokości 3 tys. franków miesięcznie. Czasem uczelnia przyznaje stypendium, ale na ogół taka pomoc jest zastrzeżona dla obywateli UE. Student, który decyduje się na stypendium w Niemczech, ma do wyboru co najmniej kilkanaście pomocnych w tym organizacji. Godnym polecenia jest stowarzyszenie GFPS. Organizacja partnerska GFPS-Polska kładzie szczególny nacisk na promowanie wymiany studentów i doktorantów obu krajów. Studenci mogą korzystać z szerokiej oferty stypendiów w ramach DAAD. Mogą na nie wyjeżdżać również grupy studentów wszystkich kierunków studiów pod opieką nauczyciela. Znajomość języka jest pożądana, ale jej brak nie stanowi przeszkody przy ubieganiu się o stypendium. DAAD dofinansowuje grupowy wyjazd, przeznaczając 100 DM dziennie na uczestnika. W Wielkiej Brytanii rada dla każdego potencjalnego stypendysty z Polski jest jedna - szukaj i proś. Jak szukać? Najpierw dokładnie zdefiniuj zainteresowania. Potem skontaktuj się z wybraną uczelnią (adres na pewno jest w Internecie) i poproś o formularz podania. Większość obcokrajowców płaci czesne w pełnym wymiarze. Na przykład studiowanie antropologii w LSE (była szkoła Malinowskiego) kosztuje rocznie ponad 9 tys. funtów. Kursy księgowości, ekonomii i zarządzania - ok. 10 tys. Wyjątkowo zdolni mogą otrzymać stypendium Foreign and Commonwealth Office.
Piotr Moszyński (Paryż)
Natasza Socha (Aachen)
Paweł Bawolec (Londyn)
Co roku wybór stypendialnych ofert dla młodych Polaków jest większy, ale potencjalni stypendyści stają się też bardziej wymagający i świadomi swoich potrzeb. Obalono mit, że na wyjeździe można nieźle zarobić. Co prawda szczęśliwcy otrzymują zwrot podstawowych kosztów utrzymania i nauki (w tym przelotu, ubezpieczenia, a nawet zakupionych książek), lecz takie stypendia trafiają na ogół w ręce tych, którzy - zamiast pracować wieczorem w barze - wolą siedzieć w bibliotece. Najczęściej ze stypendium można pokryć jedynie część wydatków związanych z utrzymaniem. Nierzadko uczelnia, z którą udało nawiązać się kontakt, zaprasza na studia, ale o sponsora nauki trzeba się już starać samemu. To trudne, zwłaszcza, gdy stypendium trwa kilkanaście miesięcy i jest "jedynie" magisterskie. Jak znaleźć stypendialną ofertę? Na pewno warto uważnie śledzić ogłoszenia na uczelni i w prasie, zwłaszcza na jesieni albo pod koniec zimowego semestru. Wtedy pojawia się większość ofert. Paradoksalnie wielu ogłoszeniodawcom nie zależy, by trafiały one do szerokiego grona czytelników. - Miejsc jest z reguły mało, więc liczymy tylko na naprawdę zainteresowanych. Takim nie umknie nawet ogłoszenie drukowane małą czcionką na ostatniej stronie - tłumaczą pracownicy fundacji. Równie łatwo przegapić ofertę na uczelni. Jeśli stypendium nie przepadnie wśród dokumentów w dziekanacie i rzeczywiście trafi na studencką tablicę ogłoszeń, to tam często jest zalepiane ogłoszeniami typu "sprzedam komputer". Do ofert docierają często tylko najbardziej zdeterminowani.
- Ogłoszenie zobaczyłam przypadkiem. Aby się ubiegać o stypendium, trzeba było wypełnić dołączony formularz. O tym jednak nikt na uczelni nie słyszał. Ostatecznie sama napisałam list do Cambridge z prośbą o przysłanie kompletnych informacji i formularza - wspomina Agnieszka Kowaluk.
- Docieranie do szerokiego grona potencjalnych stypendystów zwiększa przecież szansę na znalezienie osoby naprawdę wartościowej! - dziwi się podobnym problemom Anna Danielewicz z British Council. O stypendiach ambasady brytyjskiej można się dowiedzieć z ogłoszeń prasowych lub Internetu. Oferta trafia także do szkół wyższych i do urzędów administracji państwowej. Danielewicz przyznaje, że poprzeczka ustawiona jest dzięki temu bardzo wysoko. O jedno stypendium ubiega się kilkadziesiąt osób: - Wyławiani są ci, którzy bardzo dobrze uzasadnią wyjazd, świetnie "sprzedają" własny projekt, pochwalą się osiągnięciami. Tylko tacy naprawdę wykorzystają wyjazd w przyszłej pracy zawodowej - mówi.
Idealny kandydat na zagraniczne stypendium kończy studia, zna język obcy (często wystarczą dobrze zdane egzaminy państwowe) i ma wysoką średnią ocen, na ogół minimum 4,5. - Ktoś, kto nie uzyskał takiej średniej, odpada w wyścigu o nasze stypendium - informuje Ewa Chałasińska, dyrektor programu akademickiego w Fundacji im. Stefana Batorego. Bywa jednak, że średnia nie jest w ogóle brana pod uwagę. Liczą się za to oryginalne zainteresowania, kontakty z uczelnią zagraniczną czy dorobek naukowy.
- W ciągu kilku lat poziom kandydatów bardzo wzrósł. Coraz rzadziej odpadają z powodu niedostatecznej znajomości języka. Większość potrafi profesjonalnie przygotować CV, w jasny i zwięzły sposób przekonać do swoich planów czy marzeń - ocenia Barbara Stępień, zajmująca się polskim programem w Komisji Fulbrighta (stypendystami Fulbrighta są między innymi Umberto Eco i Javier Solana). Konkretny i precyzyjny plan wykorzystania stypendium jest ważniejszy nawet od wysokiej średniej. - Jednym z podstawowych warunków wyjazdu była akceptacja planu mojej pracy badawczej. Po przyjeździe już sam układałem plan zajęć, dostosowując go do własnych potrzeb. Stypendium to przy okazji niezła szkoła życia. Samodzielność i spryt pomaga nie tylko na uczelni, ale na przykład podczas załatwiania na miejscu formalności związanych z pobytem - mówi Marcin Kowalski, student filozofii na Akademii Teologii Katolickiej i germanistyki na UW. Dwa lata temu wyjechał na półroczne stypendium DAAD na uniwersytet w Badenii. Sylwia Zadrożna dodaje, że równie ważna jest umiejętność autoreklamy, podkreślenie własnych atutów: - Podczas bardzo szczegółowej rozmowy kwalifikacyjnej pytano mnie nie tylko o to, jak chcę wykorzystać stypendium, ale też o to, dlaczego uważam się za odpowiedniego kandydata i czy jestem pewna, że mój szef zaakceptuje trzymiesięczną nieobecność w pracy - mówi.
Zagraniczne stypendium to nie wycieczka. Dostają je osoby, które wiedzą, co i dlaczego chcą studiować. - Nie jest to propozycja dla tych, którzy na studiach trwają od zaliczenia do zaliczenia. Ani tym bardziej dla "studentów" uciekających przed wojskiem. Na zachodnich uczelniach na hasło: "czy są jakieś pytania?", prowadzący widzi las rąk, u nas wszyscy patrzą z zażenowaniem w ziemię, bojąc się zabrać głos. A przecież od opinii profesora dużo zależy - mówi Anna Wójcikowska, studentka germanistyki, która najbliższy semestr spędzi w Berlinie na stypendium Uni-Partnerschaft, przyznawanego w ramach współpracy UW i berlińskiego Uniwersytetu Humboldta. Ţyczliwy promotor, pozytywna opinia dziekana, list rekomendacyjny od profesora - to niepodważalne atuty przy staraniu się o wyjazd. Jednym z wymogów fundatora często bywa na przykład samodzielne nawiązanie kontaktu z zagraniczną uczelnią. Profesor "z kontaktami" sprawdza się w takiej sytuacji dużo lepiej niż indywidualne wysiłki studenta - uważają stypendyści. Dużą szansą dla studentów marzących o nauce za granicą są stypendia wyjazdowe w ramach przygotowanego przez Unię Europejską programu Socrates-Erasmus. - Są to najpopularniejsze studenckie stypendia w Europie - mówi Witold Sienkiewicz, dyrektor Fundacji Rozwoju Systemu Edukacji Agencji Narodowej Programu Socrates. Na europejskie uczelnie wyjedzie w tym roku akademickim przeszło 3 tys. młodych Polaków, czyli ponad dwa razy więcej niż w ubiegłym. Do programu przystąpiły już 73 polskie uczelnie. Student otrzymuje średnio 350 euro miesięcznie - kwotę pokrywającą różnicę w kosztach utrzymania w kraju i zagranicą. Najkrótsze stypendium trwa trzy miesiące. Jak je dostać? Student może się zgłosić do uczelnianego biura współpracy z zagranicą lub - jeśli uczelnia jest duża - do koordynatora programu Socrates-Erasmus na własnym wydziale. Sam wybiera kierunek studiów i uczelnię, ale musi mieć ona podpisaną dwustronną umowę z macierzystą placówką. Kandydat powinien mieć zaliczony pierwszy rok studiów, znać język kraju, do którego się wybiera, i - co bardzo ważne - mieć sprecyzowany plan studiów. Nie ma wymogu wysokiej średniej, chociaż może ona pomóc w zakwalifikowaniu na wyjazd. Stypendyści programu i tak zawsze wyróżniają się osiągnięciami naukowymi. Rekrutacja rozpoczyna się przed wakacjami, ale niektóre uczelnie robią to dużo wcześniej, tworząc listy rezerwowych. Z takiej listy wyjechał do Paryża Krzysztof Rzepkowski. - Stypendium Erasmusa wystarcza jedynie na pokrycie różnic w kosztach utrzymania. Wyjeżdżając, trzeba podpisać klauzulę zakazującą ubiegania się o dofinansowanie z różnych fundacji. Wiele wydatków musiałem więc pokrywać w własnej kieszeni. Ci, którzy nie chcą nielegalnie pracować, muszą w tym czasie liczyć na finansową pomoc rodziny. Ja wolałem żyć skromnie, a wolny czas poświęcać na poznawanie miasta i naukę - mówi. - Stypendium udało mi się załatwić bez problemów. Trudności zaczęły się jednak później - dodaje Magdalena Lumińska. Zebranie kompletu wymaganych dokumentów (wizy, zaświadczenia o niekaralności, badanie lekarskie) zajmuje co najmniej miesiąc. Trzeba się także liczyć z dodatkowymi kosztami i samodzielnie opłacić przejazd. - Broszurę z odpowiedziami na wszystkie pytania i wątpliwości dostałam dopiero w momencie podpisania kontraktu, gdy wszystkie trudności udało mi się już pokonać. Jako najlepsze źródło informacji o stypendium polecam ludzi, którzy z niego właśnie wrócili. Ja już teraz wiem, że pierwszy miesiąc pobytu pochłania znacznie więcej pieniędzy niż przysługujące 377 euro - mówi Magdalena Lumińska.
Czy stypendium zagraniczne rzeczywiście nie ma minusów? - Najbardziej może ucierpieć życie osobiste. Utrzymanie związku na odległość jest niezwykle trudne. Muszą o tym wiedzieć zwłaszcza ci, którzy decydują się na roczny wyjazd. Tęskni się też za rodziną i przyjaciółmi. Poza tym na kilkanaście miesięcy wypada się z rynku pracy. Znajomi robią kariery, a ja nadal prowadzę przyjemne i beztroskie studenckie życie. Mam nadzieję, że to się opłaci - mówi Katarzyna Sławińska.
Stypendium to pięć minut życiowej szansy - mówi Tomasz Soróbka, doktorant Uniwersytetu Wrocławskiego, stypendysta DAAD w Heidelbergu. W ciągu roku odbył dziennikarską praktykę we "Frankfurter Allgemeine Zeitung", kurs zarządzania i marketingu w Bremie i zdobył pracę tłumacza w dużej niemieckiej firmie inwestującej w Polsce. - Wyjeżdżałem jako humanista, wróciłem jako praktyk ze znajomością komputera i zawodowym stażem. Oprócz materiałów do pracy naukowej znalazłem też żonę - dodaje Soróbka. - Dopiero w Paryżu przekonałem się, jak wielki jest dystans między żywym francuskim a językiem wykładanym na polskiej uczelni. Taką sztuczność językową szybko udaje się wyeliminować - przekonuje Krzysztof Rzepkowski, student Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych na Uniwersytecie Warszawskim, stypendysta programu Socrates-Erasmus. Sylwia Zadrożna w ramach stypendium Joseph Conrad European Fellowships studiowała integrację europejską na Sussex University w Brighton. - Miałam okazję osobiście poznać największe autorytety w tej dziedzinie. Uczestniczyłam w spotkaniach w parlamencie i Departamencie Informacji brytyjskiego MSZ. Takie doświadczenie na pewno przyda mi się w pracy - mówi.
Zagraniczne stypendium to nie wycieczka. Dostają je ci, którzy wiedzą, dlaczego chcą studiować
Na zachodnich uniwersytetach pracuje się efektywniej i wygodniej, a dzięki temu chętniej i szybciej. - Masz właściwie nieograniczony dostęp do informacji z dziedziny, którą się zajmujesz. W bibliotece można zamówić każdą książkę, która ukazała się na światowym rynku - przekonuje Agnieszka Kowaluk, stypendystka Cambridge Overseas Trust. Po trzech latach studiów na Cambridge University kończy doktorat z filozofii w Polsce. Z kolei dla Magdy Lumińskiej, studentki IV roku anglistyki na UW, półroczne stypendium Socrates-Erasmus na uniwersytecie w Antwerpii to próba przekroczenia barier. Nie tylko językowych. - Studia w Belgii to szansa nauczenia się trzech języków. Ale równie ważne jest dla mnie przebywanie w wielokulturowym środowisku. Nieczęsto w jednym miejscu spotyka się ludzi z wielu zakątków świata - mówi. Potwierdza to Katarzyna Sławińska, stypendystka Ron Brown Fellowship (nauka finansowana przez International Research and Exchanges Board). - Na uniwersytecie stanowym w Columbii studiują ludzie z 60 krajów! Przyjaźnie przetrwają pewnie wiele lat. Miło będzie kiedyś odwiedzić znajomych na innym kontynencie - mówi.
Obywatel świata
Chcąc studiować we Francji wystarczy znaleźć interesującą nas uczelnię i pod adres jej biura zajmującego się współpracą międzynarodową wysłać odpowiednie dokumenty. Najistotniejsze są informacje o dotychczasowych osiągnięciach w nauce i lettre de motivation, czyli podanie, w którym przekonująco wyjaśnimy, dlaczego chcemy tam studiować. Egzaminy wstępne są wymagane jedynie na prestiżowych uniwersytetach. Jeśli uczelnia zechce nas przyjąć, trzeba wystąpić o wizę na okres studiów. Wtedy konieczne jest wykazanie się posiadaniem środków na utrzymanie, zwykle w wysokości 3 tys. franków miesięcznie. Czasem uczelnia przyznaje stypendium, ale na ogół taka pomoc jest zastrzeżona dla obywateli UE. Student, który decyduje się na stypendium w Niemczech, ma do wyboru co najmniej kilkanaście pomocnych w tym organizacji. Godnym polecenia jest stowarzyszenie GFPS. Organizacja partnerska GFPS-Polska kładzie szczególny nacisk na promowanie wymiany studentów i doktorantów obu krajów. Studenci mogą korzystać z szerokiej oferty stypendiów w ramach DAAD. Mogą na nie wyjeżdżać również grupy studentów wszystkich kierunków studiów pod opieką nauczyciela. Znajomość języka jest pożądana, ale jej brak nie stanowi przeszkody przy ubieganiu się o stypendium. DAAD dofinansowuje grupowy wyjazd, przeznaczając 100 DM dziennie na uczestnika. W Wielkiej Brytanii rada dla każdego potencjalnego stypendysty z Polski jest jedna - szukaj i proś. Jak szukać? Najpierw dokładnie zdefiniuj zainteresowania. Potem skontaktuj się z wybraną uczelnią (adres na pewno jest w Internecie) i poproś o formularz podania. Większość obcokrajowców płaci czesne w pełnym wymiarze. Na przykład studiowanie antropologii w LSE (była szkoła Malinowskiego) kosztuje rocznie ponad 9 tys. funtów. Kursy księgowości, ekonomii i zarządzania - ok. 10 tys. Wyjątkowo zdolni mogą otrzymać stypendium Foreign and Commonwealth Office.
Piotr Moszyński (Paryż)
Natasza Socha (Aachen)
Paweł Bawolec (Londyn)
Co roku wybór stypendialnych ofert dla młodych Polaków jest większy, ale potencjalni stypendyści stają się też bardziej wymagający i świadomi swoich potrzeb. Obalono mit, że na wyjeździe można nieźle zarobić. Co prawda szczęśliwcy otrzymują zwrot podstawowych kosztów utrzymania i nauki (w tym przelotu, ubezpieczenia, a nawet zakupionych książek), lecz takie stypendia trafiają na ogół w ręce tych, którzy - zamiast pracować wieczorem w barze - wolą siedzieć w bibliotece. Najczęściej ze stypendium można pokryć jedynie część wydatków związanych z utrzymaniem. Nierzadko uczelnia, z którą udało nawiązać się kontakt, zaprasza na studia, ale o sponsora nauki trzeba się już starać samemu. To trudne, zwłaszcza, gdy stypendium trwa kilkanaście miesięcy i jest "jedynie" magisterskie. Jak znaleźć stypendialną ofertę? Na pewno warto uważnie śledzić ogłoszenia na uczelni i w prasie, zwłaszcza na jesieni albo pod koniec zimowego semestru. Wtedy pojawia się większość ofert. Paradoksalnie wielu ogłoszeniodawcom nie zależy, by trafiały one do szerokiego grona czytelników. - Miejsc jest z reguły mało, więc liczymy tylko na naprawdę zainteresowanych. Takim nie umknie nawet ogłoszenie drukowane małą czcionką na ostatniej stronie - tłumaczą pracownicy fundacji. Równie łatwo przegapić ofertę na uczelni. Jeśli stypendium nie przepadnie wśród dokumentów w dziekanacie i rzeczywiście trafi na studencką tablicę ogłoszeń, to tam często jest zalepiane ogłoszeniami typu "sprzedam komputer". Do ofert docierają często tylko najbardziej zdeterminowani.
- Ogłoszenie zobaczyłam przypadkiem. Aby się ubiegać o stypendium, trzeba było wypełnić dołączony formularz. O tym jednak nikt na uczelni nie słyszał. Ostatecznie sama napisałam list do Cambridge z prośbą o przysłanie kompletnych informacji i formularza - wspomina Agnieszka Kowaluk.
- Docieranie do szerokiego grona potencjalnych stypendystów zwiększa przecież szansę na znalezienie osoby naprawdę wartościowej! - dziwi się podobnym problemom Anna Danielewicz z British Council. O stypendiach ambasady brytyjskiej można się dowiedzieć z ogłoszeń prasowych lub Internetu. Oferta trafia także do szkół wyższych i do urzędów administracji państwowej. Danielewicz przyznaje, że poprzeczka ustawiona jest dzięki temu bardzo wysoko. O jedno stypendium ubiega się kilkadziesiąt osób: - Wyławiani są ci, którzy bardzo dobrze uzasadnią wyjazd, świetnie "sprzedają" własny projekt, pochwalą się osiągnięciami. Tylko tacy naprawdę wykorzystają wyjazd w przyszłej pracy zawodowej - mówi.
Idealny kandydat na zagraniczne stypendium kończy studia, zna język obcy (często wystarczą dobrze zdane egzaminy państwowe) i ma wysoką średnią ocen, na ogół minimum 4,5. - Ktoś, kto nie uzyskał takiej średniej, odpada w wyścigu o nasze stypendium - informuje Ewa Chałasińska, dyrektor programu akademickiego w Fundacji im. Stefana Batorego. Bywa jednak, że średnia nie jest w ogóle brana pod uwagę. Liczą się za to oryginalne zainteresowania, kontakty z uczelnią zagraniczną czy dorobek naukowy.
- W ciągu kilku lat poziom kandydatów bardzo wzrósł. Coraz rzadziej odpadają z powodu niedostatecznej znajomości języka. Większość potrafi profesjonalnie przygotować CV, w jasny i zwięzły sposób przekonać do swoich planów czy marzeń - ocenia Barbara Stępień, zajmująca się polskim programem w Komisji Fulbrighta (stypendystami Fulbrighta są między innymi Umberto Eco i Javier Solana). Konkretny i precyzyjny plan wykorzystania stypendium jest ważniejszy nawet od wysokiej średniej. - Jednym z podstawowych warunków wyjazdu była akceptacja planu mojej pracy badawczej. Po przyjeździe już sam układałem plan zajęć, dostosowując go do własnych potrzeb. Stypendium to przy okazji niezła szkoła życia. Samodzielność i spryt pomaga nie tylko na uczelni, ale na przykład podczas załatwiania na miejscu formalności związanych z pobytem - mówi Marcin Kowalski, student filozofii na Akademii Teologii Katolickiej i germanistyki na UW. Dwa lata temu wyjechał na półroczne stypendium DAAD na uniwersytet w Badenii. Sylwia Zadrożna dodaje, że równie ważna jest umiejętność autoreklamy, podkreślenie własnych atutów: - Podczas bardzo szczegółowej rozmowy kwalifikacyjnej pytano mnie nie tylko o to, jak chcę wykorzystać stypendium, ale też o to, dlaczego uważam się za odpowiedniego kandydata i czy jestem pewna, że mój szef zaakceptuje trzymiesięczną nieobecność w pracy - mówi.
Zagraniczne stypendium to nie wycieczka. Dostają je osoby, które wiedzą, co i dlaczego chcą studiować. - Nie jest to propozycja dla tych, którzy na studiach trwają od zaliczenia do zaliczenia. Ani tym bardziej dla "studentów" uciekających przed wojskiem. Na zachodnich uczelniach na hasło: "czy są jakieś pytania?", prowadzący widzi las rąk, u nas wszyscy patrzą z zażenowaniem w ziemię, bojąc się zabrać głos. A przecież od opinii profesora dużo zależy - mówi Anna Wójcikowska, studentka germanistyki, która najbliższy semestr spędzi w Berlinie na stypendium Uni-Partnerschaft, przyznawanego w ramach współpracy UW i berlińskiego Uniwersytetu Humboldta. Ţyczliwy promotor, pozytywna opinia dziekana, list rekomendacyjny od profesora - to niepodważalne atuty przy staraniu się o wyjazd. Jednym z wymogów fundatora często bywa na przykład samodzielne nawiązanie kontaktu z zagraniczną uczelnią. Profesor "z kontaktami" sprawdza się w takiej sytuacji dużo lepiej niż indywidualne wysiłki studenta - uważają stypendyści. Dużą szansą dla studentów marzących o nauce za granicą są stypendia wyjazdowe w ramach przygotowanego przez Unię Europejską programu Socrates-Erasmus. - Są to najpopularniejsze studenckie stypendia w Europie - mówi Witold Sienkiewicz, dyrektor Fundacji Rozwoju Systemu Edukacji Agencji Narodowej Programu Socrates. Na europejskie uczelnie wyjedzie w tym roku akademickim przeszło 3 tys. młodych Polaków, czyli ponad dwa razy więcej niż w ubiegłym. Do programu przystąpiły już 73 polskie uczelnie. Student otrzymuje średnio 350 euro miesięcznie - kwotę pokrywającą różnicę w kosztach utrzymania w kraju i zagranicą. Najkrótsze stypendium trwa trzy miesiące. Jak je dostać? Student może się zgłosić do uczelnianego biura współpracy z zagranicą lub - jeśli uczelnia jest duża - do koordynatora programu Socrates-Erasmus na własnym wydziale. Sam wybiera kierunek studiów i uczelnię, ale musi mieć ona podpisaną dwustronną umowę z macierzystą placówką. Kandydat powinien mieć zaliczony pierwszy rok studiów, znać język kraju, do którego się wybiera, i - co bardzo ważne - mieć sprecyzowany plan studiów. Nie ma wymogu wysokiej średniej, chociaż może ona pomóc w zakwalifikowaniu na wyjazd. Stypendyści programu i tak zawsze wyróżniają się osiągnięciami naukowymi. Rekrutacja rozpoczyna się przed wakacjami, ale niektóre uczelnie robią to dużo wcześniej, tworząc listy rezerwowych. Z takiej listy wyjechał do Paryża Krzysztof Rzepkowski. - Stypendium Erasmusa wystarcza jedynie na pokrycie różnic w kosztach utrzymania. Wyjeżdżając, trzeba podpisać klauzulę zakazującą ubiegania się o dofinansowanie z różnych fundacji. Wiele wydatków musiałem więc pokrywać w własnej kieszeni. Ci, którzy nie chcą nielegalnie pracować, muszą w tym czasie liczyć na finansową pomoc rodziny. Ja wolałem żyć skromnie, a wolny czas poświęcać na poznawanie miasta i naukę - mówi. - Stypendium udało mi się załatwić bez problemów. Trudności zaczęły się jednak później - dodaje Magdalena Lumińska. Zebranie kompletu wymaganych dokumentów (wizy, zaświadczenia o niekaralności, badanie lekarskie) zajmuje co najmniej miesiąc. Trzeba się także liczyć z dodatkowymi kosztami i samodzielnie opłacić przejazd. - Broszurę z odpowiedziami na wszystkie pytania i wątpliwości dostałam dopiero w momencie podpisania kontraktu, gdy wszystkie trudności udało mi się już pokonać. Jako najlepsze źródło informacji o stypendium polecam ludzi, którzy z niego właśnie wrócili. Ja już teraz wiem, że pierwszy miesiąc pobytu pochłania znacznie więcej pieniędzy niż przysługujące 377 euro - mówi Magdalena Lumińska.
Czy stypendium zagraniczne rzeczywiście nie ma minusów? - Najbardziej może ucierpieć życie osobiste. Utrzymanie związku na odległość jest niezwykle trudne. Muszą o tym wiedzieć zwłaszcza ci, którzy decydują się na roczny wyjazd. Tęskni się też za rodziną i przyjaciółmi. Poza tym na kilkanaście miesięcy wypada się z rynku pracy. Znajomi robią kariery, a ja nadal prowadzę przyjemne i beztroskie studenckie życie. Mam nadzieję, że to się opłaci - mówi Katarzyna Sławińska.
Więcej możesz przeczytać w 42/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.