Salomonowe wyroki

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowa z profesorem MARKIEM SAFJANEM, prezesem Trybunału Konstytucyjnego
 

Maciej Łuczak: - Uchwalona niedawno ustawa reprywatyzacyjna łamie konstytucyjną zasadę równości wobec prawa. Czy władza ustawodawcza stoi ponad konstytucją?
Marek Safjan: - Żałuję, że problem, który powinien być rozwiązany poprzez zawarcie możliwie szerokiego konsensusu wszystkich sił politycznych, wywołuje tak wielkie kontrowersje. Ustawa reprywatyzacyjna może trafić do trybunału, więc niestosowne jest wygłaszanie jakichkolwiek opinii na temat jej zgodności z konstytucją. Jedno jest pewne. Ta ustawa - jak mało która - zawiera w sobie wiele bardzo istotnych dylematów konstytucyjnych. Dzisiaj nie mogę ich przesądzać.
- Dwa lata temu Sejm złamał konstytucję, uchwalając pożyczkę dla ZUS. Czy polska klasa polityczna w ogóle przejmuje się ustawą zasadniczą?
- W państwie demokratycznym odwołanie się do Trybunału Konstytucyjnego stanowi ostateczność. Samo istnienie takiego sądu działa jednak prewencyjnie. Na szczęście coraz częściej podczas sporów parlamentarnych pada argument: "Panowie, uważajcie! To nie przejdzie przez trybunał". Sąd konstytucyjny wymusza na parlamencie przestrzeganie zasad państwa prawa. Działalność TK narzuca myślenie kategoriami konstytucyjnymi i wywiera wpływ na wszystkie sfery działania władzy państwowej.
- Czy obywatele mają świadomość, że konstytucja jest normalnym aktem prawnym, na który można się powoływać?
- Świadomość tego jest coraz większa. Paradoksalnie, uważam nawet, że konstytucja jest często interpretowana w sposób zbyt śmiały. Bezpośrednie zastosowanie mogą mieć te przepisy, które nie wymagają konkretyzacji ustawowej i które dostatecznie precyzyjnie określają konstytucyjne prawa podmiotowe. Stosowanie konstytucji znajduje jednak swój wyraz również w procesie interpretacji prawa. Rolą sądów jest przede wszystkim poszukiwanie najbliższej ustawie zasadniczej wykładni przepisu prawa. Sędzia nie może zatem odmówić zastosowania ustawy, która jest w jego przekonaniu niezgodna z konstytucją, i powinien skierować w takim wypadku pytanie do trybunału. Wiele przepisów konstytucji jest bardzo ogólnie sformułowanych i odmienna praktyka prowadziłaby do rozbieżnych interpretacji. Stąd już tylko krok do prawnej anarchii.
- Czy konstytucja nie powinna być nade wszystko "instrukcją obsługi państwa"?
- Mamy do czynienia z dwiema odmiennymi wizjami regulacji konstytucyjnych. Przeważa jednak taki model, w którym konstytucja nie tylko jest "instrukcją obsługi państwa", ale również wyraża pewien model aksjologiczny i stanowi zbiór fundamentalnych zasad oraz wartości. Muszą być więc one wyrażone w sposób odpowiednio ogólny i nie skonkretyzowany. Ale nawet w takich regulacjach konstytucyjnych, przybierających postać swoistych klauzul generalnych, należy poszukiwać bardzo konkretnych treści. Treści te, zakodowane w normach konstytucyjnych, trybunał stara się odczytywać w swoim orzecznictwie. Tak było m.in. w sprawie wniesionej przez Jacka Bąbkę, kiedy TK dokonał interpretacji przepisu o tym, że nauka w publicznych szkołach wyższych jest bezpłatna. Skonfrontowana została wartość prawa do nauki oraz zasada odpłatności za studia. Orzeczenie opiera się na poglądzie, że odpłatność za studia nie może zamykać dostępu do nauki. Ustawę zasadniczą należy interpretować w sposób kompleksowy. Większość zasad i wartości nie ma charakteru absolutnego. Kolizje i sprzeczności pomiędzy nimi są naturalne - naszym zadaniem jest je rozwiązywać.
- Dlatego trybunał wydaje salomonowe, żeby nie powiedzieć: uwzględniające możliwości państwa, wyroki. Przecież zwycięstwo Jacka Bąbki oznaczałoby rewolucję w całym systemie edukacji.
- Musimy ważyć różne, przeciwstawne wartości i dlatego często nasze rozstrzygnięcie jest przyjmowane niczym salomonowy wyrok. Ostatni z nich odnosił się do dziedziczenia gospodarstw rolnych, a dotyczył kilku milionów osób. TK pełni funkcję negatywnego prawodawcy. Stwierdzenie o niekonstytucyjności jakichś przepisów eliminuje je z porządku prawnego. Musimy zatem zachowywać się bardzo powściągliwie.
- Czy polski trybunał nie powinien odgrywać podobnej roli jak Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych, który nadaje aktualny sens artykułom konstytucji?
- Zapewniam, że Trybunał Konstytucyjny wpływa na polską rzeczywistość prawną w podobnym stopniu, lecz niewielu chce to dostrzec. Nasze kompetencje są potężne, ale właśnie dlatego musimy być ostrożni i powściągliwi w ich wykorzystywaniu. Nie chcemy zastępować ustawodawcy.
- Półtora roku temu, kiedy wyroki TK stały się ostateczne, mówił pan na łamach "Wprost": "Definitywność orzeczeń nakłada na nas większą odpowiedzialność. Trybunał nie może się pomylić w swoich rozstrzygnięciach". Czy trybunał kiedyś się pomylił?
- Żadna działalność, także trybunału, nie jest wolna od błędów. Czasami nasze orzeczenia są wydawane niejednomyślnie, formułowane są zdania odrębne. Istniejące wątpliwości są jednak zazwyczaj zaczynem nowego myślenia i początkiem innego postrzegania norm konstytucyjnych. Zdarzają się lepsze i gorsze wyroki, ale generalnie nasze orzecznictwo spotyka się z dobrym przyjęciem. Przede wszystkim jednak nie jest ono postrzegane jako polityczne. Dobry przykład to brak zdań odrębnych w sprawie odpowiedzialności członków Rady Ministrów przed Trybunałem Stanu. W tej kwestii mogły się przecież ujawnić wątki polityczne, zwłaszcza że trafiła ona do TK w wyniku pytania prawnego sądu rozpoznającego sprawę gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Przy jej rozstrzyganiu sędziowie trybunału kierowali się wyłącznie oceną art. 156 konstytucji, a nie sympatiami politycznymi. Przy okazji chcę powiedzieć, że z radością przyjąłem sposób wyboru Janusza Niemcewicza na nowego sędziego TK. Pierwszy raz w historii zawarto tak głęboki kompromis parlamentarny. Posłowie AWS i SLD wspólnie opowiedzieli się za tą kandydaturą. To pozytywny sygnał dojrzewania naszej demokracji i dowód, że możemy się wznieść ponad bieżący spór polityczny.
- W 1997 r. orzeczenie dotyczące niezgodności z konstytucją "aborcji z powodów socjalnych" zapadło przy trzech głosach odrębnych. Czy nie dowodzi to, że sędziowie TK manifestują jednak własny światopogląd?
- Sędziowie trybunału są w pełni ukształtowanymi osobowościami - ludźmi z krwi i kości, którzy mają własne poglądy. Sędziowska niezawisłość i bezstronność polega na tym, aby nie przedkładać swoich preferencji ideologicznych nad racje prawno-konstytucyjne. Istnieją jednak takie sfery, w których kierunki interpretacji konstytucji nie są jednoznacznie przesądzone. Tak zwane klauzule generalne stwarzają miejsce na wypełnienie ich wartościami. Aborcja, podobnie jak kara śmierci, to problemy, które dzielą sędziów konstytucyjnych na całym świecie. Zadaniem sędziów TK jest dekodowanie systemu wartości zawartych w konstytucji. Postanowienia naszej ustawy zasadniczej pozwalają na ochronę praw podstawowych, i to w znacznie większym stopniu niż na przykład Europejska Konwencja Praw Człowieka.
- Tymczasem to konwencja jest bardziej zakorzeniona w świadomości Polaków niż przyjęta niecałe cztery lata temu konstytucja.
- To zrozumiałe - skarga do Trybunału Praw Człowieka wydaje się z punktu widzenia skarżącego prostsza i efektywniejsza niż nasza skarga konstytucyjna. Orzeczenie trybunału w Strasburgu dotyczy bezpośrednio praw skarżącego, który może nadto otrzymać odszkodowanie. Skarga do TK jest wąsko ujęta, poddana wielu formalnym rygorom, a wyrok TK dotyczy wyłącznie przepisów prawa i tylko pośrednio wpływa na sprawę obywatela. Mimo to może być efektywnym narzędziem ochrony praw konstytucyjnych. Dzięki skardze zapadły orzeczenia dotyczące na przykład ochrony prawa do sądu (w związku z postępowaniem dyscyplinarnym), ochrony własności, przepisów emerytalnych czy choćby wspomnianej kwestii odpłatności za studia. Obecnie rozpoznajemy kilkadziesiąt skarg konstytucyjnych. Jako obywatele nie potrafimy jednak wykorzystywać możliwości tkwiących w naszym prawie. Przydałoby się więcej pragmatyzmu i kultury prawnej, mniej mitycznego, życzeniowego myślenia.
- Jak sprawdza się obecna konstytucja w praktycznym stosowaniu?
- Z punktu widzenia trybunału konstytucja sprawdza się całkiem nieźle. Zawiera wiele cennych rozwiązań, na przykład skargę konstytucyjną (mimo pewnych wątpliwości co do tego, czy nie jest zbyt wąsko ujęta), dobrze określone wzorce kontroli prawa, obejmujące również konwencje międzynarodowe, poprawnie ujętą instytucję pytań prawnych. Największą wartością jest szerokie ujęcie konstytucyjnych gwarancji praw i wolności podstawowych. Ustawa zasadnicza uporządkowała również problem źródeł prawa. Nie ustrzeżono się jednak pewnych usterek, takich jak niedostatecznie jasny status praw socjalnych czy też nie do końca precyzyjne określenie miejsca prawa wspólnotowego w naszym systemie prawnym. Wszelkie usterki należy wszak usuwać przez rozsądną interpretację.
- A może należałoby usunąć usterki, nowelizując konstytucję i skracając ją?
- Każda, choćby drobna zmiana zachęca do dokonywania następnych - brama się szeroko otwiera. Jestem przeciwnikiem zmiany konstytucji. Musimy zaczekać, aż ustawa zasadnicza zacznie silniej funkcjonować w świadomości społecznej i zostanie zweryfikowana w praktycznym stosowaniu. Prawo, nawet o randze konstytucyjnej, nie ma mitycznej mocy, aby samo zmieniało rzeczywistość.

Więcej możesz przeczytać w 11/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.