Czego uczy polska szkoła? Ekspert o nowych podstawach programowych

Czego uczy polska szkoła? Ekspert o nowych podstawach programowych

Korytarz szkolny, zdjęcie ilustracyjne
Korytarz szkolny, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Fotolia / ken
Szkoła ma wychować obywateli, którzy będą się podporządkowywali i nie będą kwestionowali porządku społeczno-politycznego, w jaki zostaną wstawieni. Ale to nie jest nowy projekt, tak było i wcześniej – mówi dr hab. Violetta Kopińska, badaczka z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, która przeanalizowała stare i nowe podstawy programowe.

Czego uczy polska szkoła?

Od wielu lat szkoła to instytucja, która koncentruje się na transmisji wiedzy. Mimo, że świat się zmienił i wiedza jest powszechnie dostępna, w związku z czym powinniśmy uczyć się raczej krytycznej oceny źródeł tej wiedzy, to szkoła wciąż przede wszystkim przekazuje wiedzę. Uczniowie i uczennice mają zapamiętywać, odtwarzać z pamięci, opisywać, charakteryzować.

A czego nie uczy polska szkoła?

Nie uczy umiejętności o charakterze społecznym i obywatelskim. Będę mówiła przede wszystkim o nich, bo tym się zajmuję. Dysproporcja pomiędzy przekazywaniem wiedzy, a rozwijaniem umiejętności jest bardzo niekorzystna. Przeszło 70 proc. wymagań, w których są zawarte kompetencje społeczne i obywatelskie, odnosi się do wiedzy. Zakłada się, że uczniowie i uczennice powinni mieć wiedzę z zakresu historii, dziedzictwa kulturowego, dotyczącą kwestii politycznych i prawnych, natomiast umiejętności, zwłaszcza związane z aktywnością obywatelską, nie są wcale eksponowane. A to są ważne umiejętności społeczne, które przekładają się na kompetencje obywatelskie.

Przeanalizowała pani stare i nowe podstawy programowe. Jak zmieniły one to, czego uczy szkoła?

W nowych podstawach nacisk na wiedzę jest jeszcze większy niż w starych. Wzrosła też liczba wymagań szczegółowych. Moim zdaniem to zły kierunek, bo w tej sytuacji niewiele już zależy od nauczycieli i nauczycielek. Jeśli ma się do spełnienia tak wiele wymagań, a czas jest przecież ograniczony, to koncentrujemy się na tym, żeby po prostu zdążyć. Podstawy powinny być bardziej elastyczne, by nauczyciele mogli zastanowić się i realnie wybrać metody realizacji wymagań. Rozwiązywanie problemów, samodzielne dochodzenie do wniosków, prowadzenie dyskusji pozwala rozwijać wiele cennych umiejętności, ale zajmuje zdecydowanie więcej czasu, niż podanie gotowej wiedzy na zajęciach. Już w poprzedniej podstawie programowej brakowało czasu na samodzielne działanie, ale teraz będzie go jeszcze mniej, bo podstawy są jeszcze bardziej szczególarskie.

Niektórzy uważają, że autorzy reformy mieli koncepcję. Że reforma to projekt stworzenia nowego obywatela, posłusznego, karnego. To by się zgadzało, skoro kładzie się taki nacisk na wiedzę, a ogranicza się kompetencje obywatelskie.

Patrząc na szkołę z perspektywy kompetencji obywatelskich, mogę wywnioskować, że panuje w niej model edukacji, w którym chodzi o wstawienie człowieka w jakiś określony porządek społeczno-polityczny. Jednak to nie dotyczy tylko obecnej podstawy programowej, poprzednia też miała taki charakter. To nie jest nowy plan. W edukacji planowanej przez państwo nie chodzi o to, co wydaje się najważniejsze z punktu widzenia pedagogiki i psychologii, czyli o wspieranie i stymulowanie rozwoju jednostek i grup. Patrząc na podstawy programowe można wywnioskować, że chodzi o to, żeby wychować określonych obywateli i obywatelki. Takich, którzy będą się podporządkowywali i nie będą kwestionowali porządku społeczno-politycznego, w który zostaną wstawieni.

Czytaj też:
Jak wspierać rozwój przedszkolaka? Kilka podstawowych zasad do zapamiętania

Cały wywiad opublikowany jest w 35/2018 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.