Kulisy wyborów korespondencyjnych, bunt w PiS i optymistyczne prognozy rządu, które się nie sprawdziły

Kulisy wyborów korespondencyjnych, bunt w PiS i optymistyczne prognozy rządu, które się nie sprawdziły

Przezroczysta urna wyborcza
Przezroczysta urna wyborcza Źródło:Fotolia / plprod
Według informacji "Wprost" działacze PiS odmawiali pracy w komisjach wyborczych. Stąd wziął się pomysł wyborów korespondencyjnych.

Nastroje w rządzie nie są dziś najlepsze. I to nie tylko dlatego, że Jarosław Gowin odszedł z gabinetu Mateusza Morawieckiego, co może zapowiadać rozłam w obozie Zjednoczonej Prawicy, ale też ze względu na to, że optymistyczne prognozy rządu dotyczące opanowywania epidemii się nie sprawdziły. – Jeszcze kilka tygodni temu prognozowano, że do Wielkanocy uda się zacząć uspokajać sytuację z koronawirusem. Czołowi politycy Zjednoczonej Prawicy w to wierzyli. Tak się jednak nie stało i szczyt zachorowań może nastapić zaraz po świętach – opowiada nasz rozmówca.

Minister zdrowia Łukasz Szumowski, pytany przez dziennikarzy o swoje prognozy dotyczące epidemii, twierdzi, że szczyt zachorowań na koronawirusa nastąpi „w ciągu najbliższych tygodni”. Premier Mateusz Morawiecki zaś jeszcze w poniedziałek ogłaszał z mównicy sejmowej, że szczyt może przypaść na maj, a nawet czerwiec. A te słowa tylko pokazują, że optymistyczne prognozy dotyczące opanowania epidemii były na wyrost. To zachwiało całym rządem. – Jarosław Gowin jeszcze kilka tygodni temu wierzył, że do Wielkanocy sytuacja z koronawirusem się uspokoi. Był w stałym kontakcie z Łukaszem Szumowskim. Decyzję o przeciwstawieniu się pomysłowi wyborów 10 maja i wyjściu z rządu podjął gdy tylko dowiedział się, że optymistyczne prognozy się nie sprawdziły – twierdzi nasz rozmówca. I dodaje, że nawet pomysł głosowania korespondencyjnego uważał za zagrożenie dla zdrowia Polaków.

Gra Gowina czy Szumowskiego?

Jarosław Gowin w liście do działaczy Porozumienia napisał, że zarówno Mateusz Morawiecki, jak i Łukasz Szumowski mają ugruntowane – krytyczne – zdanie na temat majowego terminu wyborów prezydenckich. Jak twierdzi odchodzący wicepremier, obaj zgadzali się z nim, że przeprowadzenie głosowania 10 maja oznaczać będzie zagrożenie dla zdrowia i życia Polaków. W odpowiedzi Łukasz Szumowski stwierdził, że wolałby, żeby Jarosław Gowin nie wciągał go w swoje gry: „Cały czas uważam, że wybory korespondencyjne są najbezpieczniejszą formą i dla głosujących i dla organizujących ten proces”.

Działacze nie chcieli pracować w komisjach wyborczych

Skąd w PiS-ie zrodziła się koncepcja wyborów korespondencyjnych? Według naszych informacji, powstała właśnie przez ludzi, którzy mieli organizować proces wyborczy, a dokładniej przez bunt działaczy PiS, którzy odmówili wzięcia udziału w komisach wyborczych. – Zaczęło się od tego, że partia nie mogła znaleźć chętnych do pracy w komisjach wyborczych. Działacze odmawiali wzięcia w nich udziału. I dlatego PiS zaczęło forsować rozwiązanie dotyczące wyborów korespondencyjnych – opowiada polityk PiS.

Ale i tu PiS napotkało kłopot, bo kilka dni temu prezes Poczty Polskiej Przemysław Sypniewski złożył dymisję. Ta, według nieoficjalnych informacji, miała być wymuszona przez rząd, bo Sypniewski zgłaszał, że Poczta Polska nie poradzi sobie w tak krótkim czasie z przygotowaniem i przeprowadzeniem wyborów korespondencyjnych. Jego następcą został Tomasz Zdzikot, dotychczasowy sekretarz stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej. Czy to oznacza, że wybory uda się przeprowadzić 10 maja?

Wiele wskazuje na to, że ten termin może jednak ulec przesunięciu na inny majowy dzień. W grę wchodzą dwie nowe daty: 17 i 23 maja.

Źródło: Wprost