Były wiceminister finansów apeluje: Nie otwierajmy jeszcze gospodarki

Były wiceminister finansów apeluje: Nie otwierajmy jeszcze gospodarki

Cezary Mech
Cezary Mech Źródło: Newspix.pl / Jacek Herok
– Jak pokazuje historia, społeczeństwa czasami na tyle boją się epidemii, że oddolnie przeciwstawiają się naciskom grup biznesowych. Należy mieć nadzieję, że w Polsce nie zostaną podjęte zbyt pochopne decyzje, które mogą sprawić, że wpadniemy w spiralę otwierania i zamykania gospodarki – mówi Cezary Mech.

Joanna Miziołek: Jak wyjść z kryzysu związanego z koronawirusem? Jak odblokować gospodarkę?

Doktor Cezary Mech, były wiceminister finansów: Skuteczną drogą wyjścia z kryzysu gospodarczego związanego z  jest zduszenie wirusa i próba osaczania otwierających się ognisk. Na przykładzie Chin widać, że jest ona skuteczna i w efekcie chińska gospodarka na nowo się rozpędza. Niemniej proces zamknięcia trwał 76 dni.

Fakt, że gospodarki wschodnioeuropejskie wcześniej zastosowały social distancing, a więc zamknęły się, spowodował, że mają niższy poziom zachorowań, co ostatnio pochwalił Wall Street Journal jako skuteczną strategię krajów o ograniczonych środkach.

A w jakiej sytuacji jesteśmy my?

My natomiast nadal jesteśmy w sytuacji, w której wielkości zachorowań przyrastają.

Jesteśmy w momencie, kiedy istnieje niebezpieczeństwo, że przy nierozważnym odblokowaniu aktywności gospodarczej może dojść do wzrostu poziomów zachorowań, które wystąpiły we Włoszech i w Hiszpanii, których nasza gospodarka i służba zdrowia nie wytrzyma. Moim zdaniem, póki nie zdusiliśmy wirusa, lepiej przedwcześnie się nie otwierać.

I rząd właśnie tak postępuje. Premier na konferencji prasowej mówił o etapach otwierania się gospodarki, ale nie wyznaczył konkretnego terminu dla poszczególnych biznesów.

Postąpił słusznie w sytuacji, kiedy zarówno przemysł, jak i budownictwo mają przestoje niezwiązane z wymogami administracyjnymi. Niemniej poluzowanie związane z mobilnością społeczną może zniweczyć dotychczasowy wysiłek.

Należy również wyciągać naukę z doświadczeń z okresu pandemii hiszpanki. Wall Street Journal opisywał ostatnio, jak rozlała się ona w Stanach Zjednoczonych. Okazało się, że miasta, które skutecznie się zamknęły, poniosły nie tylko mniejsze straty społeczne, ale i gospodarcze. A to dlatego, że społeczności wróciły z powrotem do poprzednich nawyków konsumenckich.

W innych miejscowościach przedwczesne otwarcie skutkowało tym, że mieszkańcy, wiedząc, że zaraza nie została opanowana, samodzielnie zmienili sposób zachowania. W sposób chaotyczny izolowali się i unikali wszelkiego typu kontaktów i zakupów przez dłuższy czas. A to negatywnie wpływało na rynek i w praktyce pogłębiło straty po stronie pracowników usług, którym obecnie, poprzez wcześniejsze otwarcie, chcemy pomóc.

Jak pokazuje historia, świadome społeczeństwa czasami na tyle boją się epidemii, że oddolnie przeciwstawiają się naciskom grup biznesowych. I tak na przykład w XVII wieku, jak to opisał Financial Times, obywatele włoskiej Pistoii skutecznie uniknęli zarazy, gdyż nie wpuszczali obcokrajowców, a co istotniejsze, przeciwstawiali się swoim najbardziej wpływowym obywatelom, którzy chcieli od czasu do czasu upłynniać swoje magazyny świetnego wina.

Należy mieć nadzieję, że i w Polsce nie zostaną podjęte zbyt pochopne decyzje, które mogą sprawić, że wpadniemy w spiralę otwierania i zamykania gospodarki.

Czyli epidemia skłoni nas do innych zachowań konsumenckich?

Oczywiście. Należy sobie też zdawać sprawę, że świat pokryzysowy będzie inny i nawet jeśli uda nam się obecnie przejść suchą stopą, to i tak będziemy odczuwać efekty kryzysu. Polski eksport to 40 proc. PKB, a przecież spadek popytu światowego, w tym naszych głównych partnerów handlowych należy szacować na 5,5 bln dolarów do końca 2021 r. Ponadto kryzys asymetrycznie bardzo silnie dotknie wiele sektorów usług.

Czytaj też:
Sośnierz o odmrażaniu gospodarki: Gdybyśmy wprowadzili plan trzy tygodnie temu, wybory mogłyby się odbyć normalnie

Źródło: Wprost