John Grisham od lat uważany jest za mistrza thrillera prawniczego, co potwierdzają i wyniki sprzedaży większości jego powieści, i sukcesy ich ekranizacji („Czas zabijania”, „Raport Pelikana” czy „Firma”). Ale też od lat było widać, że pisarzowi jest za ciasno w gatunkowej przegródce, w której został – w dużym stopniu na własne życzenie – zamknięty. Jego powieści coraz rzadziej ograniczały się do pełnych napięcia i świetnie opisywanych prawniczych potyczek na salach sądowych, a coraz częściej prześwietlały psychikę postaci i odnosiły się do istotnych problemów społecznych (rasizm amerykańskiego Południa) czy globalnych (ekologia).
Pisać jak Hemingway
Widać było, że jego ambicje sięgają o wiele dalej niż pozwalają na to reguły gry na obszarze tzw. literatury gatunkowej. Jako inteligentny facet odnoszący sukcesy pisarskie musiał rozmyślać o takich gigantach literatury pochodzących z jego stron, jak noblista William Faulkner, dramaturg Tennessee Williams czy Eudora Welty, którzy dostali się na szczyt opisując duszną atmosferę amerykańskiego Południa i dramaty życiowe jego białych i czarnych mieszkańców. No i w końcu Grisham otwarcie ruszył ich tropem, ale jeśli opisywany w „Dniu rozrachunku” dramat ma w sobie napięcie i nieuchronność tragedii jak z Faulknera, to jednak nie uległ jego zawiłej stylistyce i napisał swoją powieść „Hemingwayem”: skrótowe opisy, krótkie dynamiczne zdania, rytmiczne dialogi. Tak po prostu umie, tak mu wychodzi najlepiej, no i taką prozę lubi większość czytelników.
Dobry człowiek i morderca
Kim jest morderca? To wielki bohater wojenny, chluba wymyślonego przez Grishama miasteczka Clanton w stanie Missisipi, w którym umieścił już wcześniej akcję „Czasu zabijania” i jeszcze kilku innych powieści (tak jak Faulkner w fikcyjnym hrabstwie Yoknapatawpha). Ta chluba Clanton jest dość bogatym plantatorem bawełny, sprawiedliwym dla pracowników, gospodarnym i powszechnie szanowanym. Rok wcześniej wrócił z wojny, na której został uznany za zaginionego, ale przetrwał walki na Filipinach, japońską niewolę i straszny „marsz śmierci”. Z niewoli uciekł i trafił do partyzantki, w której wykazał się odwagą i także odniósł ciężkie rany. Wątek wojenny jest w powieści bardzo ważny, bo Pete Banning nosi w sobie głęboką traumę – przywykł do zabijania w sytuacjach ostatecznych i do życia na granicy śmierci.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.