Były rzecznik KGP komentuje sprawę Oliwera Markiewicza. Wskazuje kluczową kwestię

Były rzecznik KGP komentuje sprawę Oliwera Markiewicza. Wskazuje kluczową kwestię

Mariusz Sokołowski jako rzecznik KGP
Mariusz Sokołowski jako rzecznik KGP Źródło:PAP / Marcin Obara
– Kluczem do stwierdzenia, czy policjanci przekroczyli uprawnienia, jest odpowiedź na pytanie, czy była potrzeba używania siły fizycznej, gdy zastosowano już kaftan bezpieczeństwa i kask ochronny – mówi „Wprost” o sprawie śmierci Oliwera Markiewicza były wieloletni rzecznik Komendanta Głównego Policji, doktor Mariusz Sokołowski.

Jeden z biegłych stwierdził, że sprawa Oliwera Markiewicza, którą obszernie opisujemy we „Wprost”, przypomina śmierć George’a Floyda w Stanach Zjednoczonych.

W kwietniu 2020 roku 34-latka prosto z Komendy Powiatowej Policji w Sieradzu przewieziono na OIOM. Dwa tygodnie później zmarł. W ręce policjantów trafił, gdy na osiedlowym parkingu zdemolował kilka samochodów. Z zeznań policjantów wynika jednak, że na komisariacie Oliwer zachowywał się spokojnie. Do rana, kiedy zaatakował jednego z nich.

Wtedy funkcjonariusze obezwładnili Oliwera, założyli mu kaftan bezpieczeństwa oraz kask zabezpieczający, docisnęli kolanami do podłogi do momentu, kiedy – jak zeznali policjanci – „stał się wiotki”.

Ruszyło śledztwo. Pierwszy z powołanych biegłych nie miał wątpliwości, że przyczyną śmierci Oliwera było uduszenie, czyli interwencja policjantów. Kolejny biegły uznał, że policjant, który klęczał na plecach zatrzymanego, przekroczył swoje uprawnienia. Jednak policjanci zgodnie zeznawali, że Oliwer był agresywny, stanowił zagrożenie, mimo że miał założony kaftan oraz kask, a sprawę w tajemniczych okolicznościach przeniesiono z Prokuratury Rejonowej w Łasku do Ostrowa Wielkopolskiego. Tam zamówiono kolejne opinie biegłych i umorzono śledztwo. Prokuratura stwierdziła, że policjanci działali poprawnie, a Oliwer prawdopodobnie udusił się sam, ponieważ był „patologicznie pobudzony”. Konsekwencji nie poniósł żaden z policjantów.

Były rzecznik KGP: Pojawia się kwestia czasu obezwładniania

– Nie da się obezwładnić człowieka nie używając siły. W niemal każdym przypadku będzie to osoba, która stawia policjantom czynny opór, więc obezwładnienie wiąże się z tym, że zostanie powalona na ziemię, przyciśnięta do ziemi albo ściany. Jest to uprawnienie policjantów, z którego mogli skorzystać w tej sytuacji – zauważa w rozmowie z „Wprost” były wieloletni rzecznik Komendanta Głównego Policji, obecnie wykładowca UW, doktor Mariusz Sokołowski.