Zmowa sędziów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Photos.com 
Krajowa Rada Sądownictwa narusza przepisy prawa i konstytucji oraz fałszuje własne uchwały, byle tylko nie dopuścić do zawodu sędziego osób spoza korporacji sędziowskiej. Takie wnioski płyną ze sprawy adwokat Ewy T., do której dotarł Wprost24.pl.
Adwokat Ewa T. zgłosiła swoją kandydaturę na stanowisko sędziego Sądu Okręgowego w Gdańsku pod koniec 2007 r. Zgodnie z ogłoszeniem, które ukazało się w Monitorze Polskim, w gdańskim sądzie wolnych było dziewięć etatów sędziowskich. Adwokat spełniała wszystkie kryteria niezbędne do tego, by KRS przedstawiło jej kandydaturę prezydentowi, który podejmuje ostateczną decyzję o nominacji sędziów. Przemawiało za nią wiele atutów – zdała na ocenę bardzo dobrą egzamin sędziowski, była w przeszłości sędzią Sądu Rejonowego w Gdańsku, przewodniczyła pierwszemu wydziałowi cywilnemu tego sądu, a także prowadziła szkolenia dla aplikantów adwokackich. Mecenas otrzymała również pozytywną opinie ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego. O dziewięć wolnych stanowisk oprócz niej ubiegało się również dziewięciu innych kandydatów  - sędziów sądu rejonowego należących do korporacji sędziowskiej. Ale KRS postanowiła wszystkimi sposobami strzec interesów własnej korporacji.

Sędziowie nie chcą adwokata

16 lipca 2008 roku Krajowa Rada Sądownictwa, rozpatrując zgłoszone kandydatury, podjęła decyzję, że Ewa T. nie zostanie przedstawiona prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu z wnioskiem o powołanie na stanowisko sędziego Sądu Okręgowego w Gdańsku. KRS podjęła swoją decyzję w oparciu o wyniki głosowania nad kandydaturami na posiedzeniu Zgromadzenia Przedstawicieli Sędziów Okręgu Sądu Okręgowego w Gdańsku. Rzeczywiście podczas tego posiedzenia mecenas T. otrzymała niewielkie poparcie – spośród 73 sędziów za jej kandydaturą opowiedziało się jedynie 18 osób. KRS uznała, że skoro wynik ten jest zdecydowanie gorszy od wyników uzyskanych przez pozostałych kandydatów na sędziów i wobec tego, że 10 kandydatów ubiega się o 9 stanowisk, aplikacja mecenas T. została odrzucona.

KRS podjęła decyzję o odrzuceniu kandydatury pani adwokat podczas specjalnego posiedzenia, na którym jej przedstawiciele głosowali „za" lub „przeciw" skierowaniu do prezydenta wniosku w jej sprawie, W uzasadnieniu uchwały można przeczytać, że spośród 16 członków KRS biorących udział w tym posiedzeniu nikt nie zagłosował za kandydaturą pani adwokat, 6 osób opowiedziało się przeciw niej, a 10 wstrzymało się od głosu.


Niejasne kryteria

Szkopuł w tym, że uzasadnienie uchwały było niepełne. Przede wszystkim KRS nie podała kryteriów, jakim kierowała się przy odrzuceniu wniosku. Zgodnie z prawem wyniki głosowania Zgromadzenia Przedstawicieli Sędziów nie stanowią kryterium oceny, są tylko wskazówką dla Rady, która ma obowiązek przekazać do dalszego etapu postępowania wszystkie przedstawione Zgromadzeniu kandydatury. Następnie KRS musi wskazać obiektywne kryteria, którymi kieruje się przy wyborze kandydatów, np. wyniki dotychczasowej pracy, doświadczenie zawodowe itp. W sprawie mecenas Ewy T. takiego kryterium nie zastosowano, gdyby bowiem tak się stało, „pobiłaby" aż 7 z 9 konkurentów, którzy nie mieli takiego doświadczenia zawodowego jak pani adwokat.

To jednak nie koniec skandalicznych nieprawidłowości w tej sprawie. Podczas posiedzenia Zgromadzenia Przedstawicieli Sędziów, a także podczas późniejszych posiedzeń KRS ich uczestnicy dowiedzieli się również, że stan zdrowia Ewy T. nie pozwala jej na wykonywanie zawodu sędziego. Jest to o tyle dziwne, że adwokat składając dokumenty niezbędne do ubiegania się o stanowisko przedstawiła zaświadczenie otrzymane od lekarza medycyny pracy, stwierdzające brak przeciwwskazań lekarskich do pełnienia funkcji sędziego. Nie wiadomo, dlaczego przedstawiciele KRS-u zakwestionowali to zaświadczenie. Wiadomo natomiast, że nie mieli do tego prawa.

KRS wyręcza prezydenta

Kuriozalny jest również argument pojawiający się w uzasadnieniu uchwały o odrzuceniu kandydatury mecenas T., że skoro wakatów jest tylko dziewięć, a kandydatów zgłosiło się dziesięciu, należy odrzucić tę kandydaturę, którą Rada uznała za najsłabszą. W ten sposób przedstawiciele Rady zachowali się tak, jakby decyzja o nominowaniu sędziów leżała w ich kompetencjach. Tymczasem ostatnie słowo należy w tej sprawie do prezydenta, który może odrzucić kandydatury zgłoszone przez KRS. Nic nie stało więc na przeszkodzie, aby przedstawić prezydentowi jednego kandydata więcej. Wtedy jednak pojawiłoby się ryzyko, że głowa państwa odrzuci nie panią mecenas, a któregoś z sędziów, a tego najwyraźniej KRS chciała uniknąć.

Sfałszowana uchwała

Najbardziej bulwersujące w całej sprawie jest jednak sfałszowanie przez KRS uzasadnienia do uchwały o odrzuceniu kandydatury mecenas Ewy T. Po pierwsze podano w nim nieprawdziwą informację, jakoby adwokat otrzymała z egzaminu sędziowskiego ocenę dobrą, bo zdała ten egzamin na piątkę. Nie dość tego, w uzasadnieniu do uchwały napisano, że głosowaniu wzięło udział 16 osób, z czego 10 głosowało przeciwko kandydaturze mecenas. Jako że Rada podejmuje decyzję bezwzględną większością głosów, która w tym przypadku wynosiła 9, oznaczało to, że zgodnie z prawem kandydatura została odrzucona. Tymczasem protokół z posiedzenia, na którym zapadła uchwała zawiera zupełnie inne dane. Zgodnie z nim, w posiedzeniu KRS wzięło udział 18 osób, z których 8 zagłosowało za kandydaturą mecenas, a 7 przeciw niej. Jako że bezwzględna większość wynosiła w tym przypadku 10 głosów, pani mecenas nie otrzymała poparcia pozwalającego na przyjęcie jej kandydatury, ale jednocześnie nie została ona również odrzucona bezwzględną większością.

KRS powinna więc przeprowadzić jeszcze jedno głosowanie – tym razem nad wnioskiem o odrzucenie kandydatury. Nie zrobiono tego, a brak wystarczającego poparcia uznano za przesłankę do zamknięcia sprawy. O tym, że członkowie KRS zdawali sobie sprawę, że ich postępowanie nie ma wystarczającej podstawy prawnej, świadczy fakt sfałszowania wyników głosowania w uzasadnieniu uchwały. Nie dość tego – kiedy mecenas chciała zapoznać się z aktami swojej sprawy okazało się, że… nie ma w nich protokołu z posiedzenia, na którym jej kandydatura została odrzucona.

KRS: nic się nie stało

Co o zarzutach mecenas sądzi sędzia Stanisław Dąbrowski, przewodniczący KRS? Jego zdaniem w całej sprawie można mówić co najwyżej o pomyłce, a nie świadomym działaniu Rady. – Sfałszowanie uchwały nastąpiłoby wtedy, gdybyśmy po czasie zmienili jej treść. W tym przypadku doszło po prostu do zwykłej pomyłki podczas spisywania uzasadnienia uchwały. Dlaczego jednak pomyłka jest aż tak rażąca – nie zgadza się przecież ani liczba głosów, ani liczba uczestników głosowania? – Takie rzeczy czasem się zdarzają – twierdzi sędzia.

Poza tym sędzia Dąbrowski uważa, że Rada nie ma sobie w tej sprawie nic do zarzucenia. Niejasne kryteria wyboru kandydatów na sędziów, którzy są przedstawiani prezydentowi to jego zdaniem wina… Trybunału Konstytucyjnego. Zgodnie z ustawą o KRS to Rada miała bowiem ustalić konkretne kryteria wyboru, jednak TK zakwestionował ten przepis, stwierdzając w uzasadnieniu wyroku, że kryteria powinny zostać sprecyzowane przez samą ustawę. Obecnie mamy więc do czynienia z luką prawną, która sprawia, że KRS może za każdym razem wybierać kandydatów na innych zasadach. Sędzia Dąbrowski przekonuje, że tak się jednak nie dzieje: - Oceniając kandydatów na sędziów zawsze bierzemy pod uwagę ich osiągnięcia zawodowe, poziom kompetencji oraz to, czy naszym zdaniem dany kandydat sprawdzi się na stanowisku sędziego.

Nie wiadomo kiedy sprawa kryteriów wyboru zostanie wreszcie uregulowana ustawowo: - Dyskusja na ten temat toczy się obecnie w Ministerstwie Sprawiedliwości. Projekt przepisu opracowany przez resort jest jednak średnio udany. Trudno jest bowiem ustalić sprawiedliwe kryteria oceny dorobku zawodowego, które byłyby jednakowe dla sędziów, adwokatów i radców prawnych – wyjaśnia sędzia Dąbrowski. Od Elżbiety Rosłoń, zastępcy dyrektora Departamentu Kadr w Ministerstwie Sprawiedliwości, dowiedzieliśmy się, że w resorcie nad projektem pracuje specjalny zespół, w skład którego wchodzą m.in. członkowie KRS. Przygotowany przez zespół projekt nowelizacji zakłada, że w przypadku kandydatów na sędziów analizowany będzie ich dorobek zawodowy. - Sędzia wizytator będzie badał sprawy prowadzone przez kandydata pod względem jego efektywności, wydajności i jakości pracy - tłumaczy dyrektor Rosłoń. Projekt znajduje się jeszcze w fazie konsultacji. Na razie KRS nie zgłosił do niego żadnych zastrzeżeń.

Przewodniczący Dąbrowski absolutnie nie zgadza się też z sugestią, że KRS blokuje dostęp do zawodu sędziego osób spoza korporacji sędziowskiej: - Osobiście chciałbym, aby jak najwięcej adwokatów i radców przechodziło do zawodu sędziego, który powinien być zwieńczeniem kariery prawniczej. Zdaniem przewodniczącego problem polega jednak na tym, że dobrzy adwokaci i radcy prawni nie są zainteresowani przejściem do korpusu sędziowskiego, ponieważ w swoim zawodzie zarabiają 5, a nawet 6 razy więcej. – A my chcielibyśmy w swoich szeregach widzieć wybijających się, a nie miernych adwokatów, którzy nie radzą sobie ze swoimi dotychczasowymi obowiązkami – podkreśla przewodniczący KRS.

Sąd Najwyższy karci KRS

Pani adwokat postanowiła walczyć o swoje prawa i złożyła odwołanie od decyzji KRS do Sądu Najwyższego. Ten przyznał jej rację i wyrokiem z 10 czerwca 2009 roku nakazał Radzie ponowne rozpatrzenie jej sprawy. Sędziowie Sądu Najwyższego uznali, że umieszczenie w uzasadnieniu uchwały o odrzuceniu kandydatury mecenas Ewy T. nieprawdziwych informacji godzi w powagę sprawowania urzędu KRS i jest wystarczającą przesłanką do uznania uchwały za niezgodną z prawem i naruszającą art. 60 Konstytucji, zapewniający obywatelom prawo do ubiegania się o przyjęcie do służby publicznej.

Tym razem korporacji sędziowskiej nie udało się więc pozbyć niewygodnego kandydata. Zastanawiające jest jednak jak wiele nieprawidłowości był w stanie zaakceptować KRS, byle tylko nie doprowadzić do wyboru na sędziego osoby spoza własnego środowiska. Trudno nie zadać pytania, ilu jeszcze prawników padło ofiarą zmowy sędziów, którzy w swoich szeregach najwyraźniej nie chcą widzieć byłych radców prawnych, czy adwokatów?