Jednego zniosą

Dodano:   /  Zmieniono: 
Premier i marszałek Sejmu (fot. Forum) 
Donald Tusk gra z przodu. Kiwa i strzela bramki. Grzegorz Schetyna jest wolny, więc walczy w pomocy. Ale ma problem – na boisku zaczyna brakować dla niego miejsca.
Poranek w Sejmie, kilkanaście godzin po burzliwej debacie na temat katastrofy smoleńskiej. W gabinecie marszałka czeka kilku zaufanych ludzi. Otwierają się drzwi, wparowuje Grzegorz Schetyna. Wraca z radia, jest nabuzowany. – Nie za mocno było? – pyta od progu. – Nie, nie. W sam raz – odpowiadają współpracownicy. – To wyjdę jeszcze na korytarz do  dziennikarzy.

Wychodzi i powtarza to samo, co powiedział w  „Kontrwywiadzie RMF FM": premier popełnił błąd, zabrakło mu refleksu, na  raport MAK trzeba było odpowiedzieć od razu. Rosjanie tylko czekali na  urlop szefa polskiego rządu, będziemy o tym czytać w książkach.

Wieczorem Schetyna jedzie na spotkanie z Donaldem Tuskiem. Premier jest przybity, dramatycznie pyta: – Dlaczego mi to zrobiłeś?

– Dlaczego, dlaczego? – przedrzeźnia Tuska jeden z polityków Platformy. –  Jeszcze miesiąc temu sądziłem, że się wreszcie dogadali, ale myliłem się. Oni oddają sobie ciosy od dwóch miesięcy.

Zaczęło się to na początku grudnia, gdy do kancelarii premiera wyciekła relacja z jednego z  wieczornych spotkań w gabinecie marszałka. – Jeśli mam wracać do rządu, to tylko na jedno stanowisko – miał tam oświadczyć Schetyna. Scenariusz był następujący: Platforma wygrywa wybory, ale z niewielką przewagą. Koalicja z PSL nie daje większości, trzeba doprosić SLD. Grzegorz Napieralski, który razem ze Schetyną gra przeciw Tuskowi, stawia jednak warunek: chcemy rządu z Platformą, ale konieczna jest zmiana premiera. Wtedy do akcji wkracza kolejny sojusznik marszałka, prezydent Bronisław Komorowski. Misję tworzenia rządu powierza Schetynie.

Scenariusz wydawał się mało realny, ale to, że Schetyna przez wiele miesięcy kokietował SLD, było faktem. Z Napieralskim przeszedł na ty, kilka razy zaprosił go na luźniejsze spotkanie. Podczas jednego z nich na stole wylądowała nawet taca z butelką koniaku, kieliszkami i paczką kubańskich cygar montecristo. Napieralski nie zapalił, bo nie znosi dymu, ale  napił się chętnie. Było miło.

Premier się tego wystraszył...

O znajomości Donalda Tuska z Grzegorzem Schetyną przeczytacie już w poniedziałkowym Wprost w tekście Michała Krzymowskiego