Dlaczego przestano kontynuować serial "07 zgłoś się"?

Dlaczego przestano kontynuować serial "07 zgłoś się"?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Bronisław Cieślak, czyli serialowy porucznik Sławomir Borewicz, fot. Pawel Ulatowski / Newspix.pl Źródło:Newspix.pl
Bronisław Cieślak najpopularniejszy milicjant PRL w rozmowie z Sylwestrem Latkowskim o kontynuacji kultowego serialu "O7 zgłoś się".
Sylwester Latkowski: Dlaczego po 11 latach przestano kontynuować serial?

Bronisław Cieślak: „07 zgłoś się” to jest serial nietypowy nie tylko w skali polskiej, ale chyba także światowej. Dlatego że był robiony na raty; przez 13 lat powstało 21 filmów serialu w pięciu ratach. Nakręciliśmy cztery odcinki, poszliśmy do domu. Trzy lata później nakręciliśmy pięć. I wróciłem do telewizji. Przez półtora roku byłem dziennikarzem krakowskiej telewizji, a przez pół urlopowa-ny jechałem grać tego Borewicza. Mówię o tym dlatego, że zaczęliśmy w roku 1976, a skończyliśmy na chwilę przed okrągłym stołem. Dyskusja, czy kontynuować serial, miała różne fazy. Zaraz po 1989 r. był pomysł, żeby kręcić dalej. Ale wtedy sytuacja temu nie sprzyjała, ponieważ wszystko, co było przed, było be. Myślę, że gdyby pan Borewicz, którego dobrze znałem, przystąpił do weryfikacji, to raczej by bez trudu tę bramkę przeszedł. Ale nikt się nad tym nie zastanawiał. A potem co dwa lata nas pytano, czy będziemy kontynuować serial. Ja cały czas mówiłem, że nie.

Dlaczego?

Najpierw trzeba by właściwie złamać podstawową zasadę serialu, że to się dzieje tu i teraz. Trzeba by cofnąć historię i wymyślić fabularne rozwiązanie, napisać jakiś scenariusz, że Borewicz przepoczwarza się z porucznika milicji w komisarza policji, trzeba by to jakoś opisać. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby dziesięć lat po przełomie, po rewolucji polskiej, nagle, jakby nic się nie stało, oto jest komisarz Borewicz i pracuje sobie dalej. Więcej panu powiem: napisano taki scenariusz, który odpowiadał na taką potrzebę. Mieliśmy niby kręcić w roku 2000, cofamy się do fazy okrągłego stołu, zdycha PRL. Borewicz jest na tropie jakiejś szajki handlującej narkotykami, członkiem tej szajki jest synalek jednego z PRL-owskich wysokich dygnitarzy. Tatuś jest zainteresowany, żeby synkowi się nic nie stało, w związku z tym smaży intrygę przeciw Borewiczowi. Borewicza nie tylko degradują, wyrzucają, ale jeszcze wsadzają do więzienia. I oto siedzi Borewicz w zbiorowej celi, rok 1988 albo 1989. I teraz w tej zbiorowej celi połowa to są kryminaliści, ale druga połowa to są męczennicy ówczesnej „Solidarności”. Ponieważ Borewicz jest fajny chłop, natychmiast zaprzyjaźnia się z tymi drugimi. Hop, wychodzi z pudła i już jest swój. Przeczytałem ten scenariusz. Mówię: „Kurczę, nie róbmy tego. Prawdopodobnie ceną powrotu serialu będzie w złym tego słowa znaczeniu rehabilitowanie się. Być może plucie na tamto”. Nie chciałbym, nie dlatego że uważam, iż PRL była fantastycznym ustrojem i wszyscy żyli w ogóle w miodzie. Ale niech już to zostanie tam, gdzie było. Jako relikt, pamiątka historyczna.

Cały materiał można przeczytać w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który jest już dostępny w formie e-wydania.

Najnowsze wydanie tygodnika dostępne jest dostępne również na Facebooku.