Porwanie prawie perfekcyjne

Porwanie prawie perfekcyjne

Dodano:   /  Zmieniono: 
Michał F., jeden z porywaczy, gdy podjął w lesie okup, skakał jak małpa, wrzeszczał z radości – opowiadał mąż uprowadzonej kobiety (fot. internet)
Tak perfekcyjnego porwania dla okupu w Polsce jeszcze nie było. W Gdańsku niebawem rozpocznie się proces bandytów, którzy uprowadzili żonę trójmiejskiego przedsiębiorcy.
Garderoba 1,2 na 3 metry. Kobieta ma na szyi krowi łańcuch, na oczach opaskę. Obserwuje ją przemysłowa kamera, dudni radio, by nie rozpoznała głosów porywaczy. Osiem dni i nocy w piekle. Ze świadomością, że można skończyć na dnie jeziora. W takich warunkach bandyci przetrzymywali żonę biznesmena z Gdańska. Perfekcyjnie przygotowali się do porwania. Policjant: - Kupili fachową literaturę, m.in. książki "Porwania dla okupu" Janusza Kaczmarka i "Kryminalistkę" Brunona Hołysta. Herszt bandy robił kompanom egzaminy z tego, co tam napisano. Ta wiedza miała uchronić ich przed wpadką.

Na wiele miesięcy przed przestępstwem grupa zaczyna posługiwać się telefonami, które będą użyte przy porwaniu. Z tych aparatów ekipa Daniela W. wykonuje głuche telefony, wysyła sms-y do trójmiejskich bandytów, którzy rzeczywiście zajmowali się porwaniami. Kombinacja w przyszłości skieruje policję na niewłaściwych podejrzanych. Policjant: - W salonie fryzjerskim zdobywają ścięte włosy. Pozostawiają je w miejscach, które będą badali nasi technicy Wszystko, by mylić tropy.

Kobieta odzyskała wolność po tym, jak jej mąż zapłacić porywaczom 527 tysięcy euro. 2/3 tej kwoty odzyskał, reszta się rozpłynęła.

Czy porwanie było idealnie zaplanowane? Prawie. Kluczowy był szczegół. Osoba znająca kulisy sprawy: - Chodzi o krótkofalówkę, którą biznesmen dostał od bandytów do porozumiewania się z nimi. Policjanci wyłapali, że walkie talki zostało kupione w internecie. Namierzyli transakcję.

Biznesmen, któremu porwano żonę, szykuje się na prawną wojnę z bandytami. Wojnę o surowe wyroki dla przestępców, którzy zrujnowali mu życie. Njął najlepszych karnistów w Trójmieście. – Za porwanie można dostać do 15 lat. Mówią mi, że powinienem być zadowolony, jeśli jeden albo dwóch dostanie osiem lat, czyli wyjdą za cztery. Dochodzą mnie głosy, że jeden z nich ma być "małym świadkiem koronnym". To oznacza, że mogę go zobaczyć na ulicy po procesie, który niebawem się zacznie!

I co wtedy?

Po chwili milczenia:

– Jakim trzeba być zwyrodnialcem, żeby drugiemu człowiekowi coś takiego zrobić? Taki ktoś nie zasługuje na to, żeby być w społeczeństwie. Czasem nachodzi mnie myśl, żeby wszystko rzucić, sprzedać firmę i wyjechać stąd na zawsze.

Cały reportaż Sylwestra Latkowskiego i Michała Majewskiego w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który od niedzielnego wieczora jest  dostępny w formie e-wydania.

Najnowszy numer "Wprost" jest też dostępny na Facebooku.