Nosowska solo – czy Hey?

Nosowska solo – czy Hey?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Katarzyna Nosowska (fot.PIOTR DYBA / Newspix.pl) Źródło:Newspix.pl
W latach 90. nie chciała być szaleńczo popularna, dziś nie chce, żeby myślano o niej "ponura”. O dystansie do własnej sławy, wygłupach, podróżach życia i o tym, jak ważny jest dla niej zespół Hey, Katarzyna Nosowska opowiada Piotrowi Metzowi.
Pamiętam jeden z pierwszych koncertów Hey w krakowskiej Hali Wisły. Grali jako ósmy zespół od końca, główną gwiazdą była Gayga. W swoim archiwum znalazłem komplet prasowych wycinków dotyczących początków zespołu. Dominują tytuły lokalne plus "Popcorn” i "Bravo”. Katarzyna Nosowska przegląda je z zainteresowaniem i rozbawieniem "O Jezu, to straszne! Boże, jakie śmieszne! Ale tu jesteśmy młodzi! A tu nawet chyba trochę podpici”. Potem wspomina pierwsze nieprzychylne i nieobiektywne recenzje prasowe. A zaraz potem wracamy do współczesności.

Piotr Metz:  Miałaś kiedyś takie pęknięcie w głowie: Nosowska solo – czy Hey?

Raczej nie. Mnie zawsze Hey był bardzo potrzebny. Wciąż nie mogę uwierzyć w to, co mi się w życiu przytrafiło, w ten scenariusz, który się realizuje na moich oczach i w którym gram główną rolę. A z tym scenariuszem w dużej mierze związany jest właśnie Hey. Powstaniu tego zespołu zawdzięczam to, że moje życie wygląda tak, jak wygląda – dlatego mam głębokie przeświadczenie, że on musi istnieć. Jest dla mnie bazą. Może kiedyś dwa czy trzy razy zdarzyło mi się po jakiejś tam kłótni albo spince pomyśleć: „O nie, dosyć tego, rzucam to. Jadę w świat albo pójdę na studia, nauczę się wreszcie czegoś porządnego”. Może miałam takie przebłyski, ale bardzo krótkotrwałe i raczej dawno temu.

A jako autorka zastanawiałaś się, czy jakiś materiał piszesz dla siebie solo, czy dla Hey?

Na samym początku miałam wrażenie, że w Hey nie powinnam pisać aż tak odważnie. Myślałam: "Mam przecież swoją przestrzeń działania poza Hey i tam mogę sobie pozwolić absolutnie na wszystko. A zespół może nie do końca się zgadza z takim przekazem, może nie mają ochoty podpisywać się pod tym”. Nagle – chyba jakoś przy "M.U.R.P.” ["Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!” – przyp. red.] – tak się wszystko pomieszało, że te teksty mogłyby spokojnie funkcjonować na mojej solowej płycie.

To dość niesamowite, co mówisz – że Hey to dla ciebie baza. Masa osób wróżyła, że będziesz robić wyłącznie karierę solową, bo wyrosłaś ponad wszystko.


Nie słyszałam takich opinii.

Całą rozmowę z Katarzyną Nosowską można będzie przeczytaćnajnowszym numerze tygodnika „Wprost”, który od niedzielnego wieczoru będzie dostępny w formie e-wydania

Najnowszy numer "Wprost" jest także dostępny na Facebooku.