Człowieka robi się w łóżku

Człowieka robi się w łóżku

Dodano:   /  Zmieniono: 
FOT. WENN/NEWSPIX.PL Źródło:Newspix.pl
Genetycy potrafią już sklonować ludzkie komórki i „wywróżyć” z genów, co nas może czekać. Jak sobie z tym poradzić, pytamy profesor genetyki Magdalenę Fikus.

Kiedy już wszyscy, łącznie z pogodynkami i politykami, omówili obustronną mastektomię Angeliny Jolie, chyba nadszedł moment na podstawowe pytania. Badania genetyczne pozwalają z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć niektóre choroby, w tym śmiertelne, ale nikt nas nie nauczył, jak sobie z taką wiedzą radzić. I teraz, jak sądzę, poradnie genetyczne zatłoczą się ludźmi, którzy rozpaczliwie będą chcieli się dowiedzieć, czy mogą zachorować na choroby nowotworowe, alzheimera i wiele innych. Zapłacą, dostaną wyniki do ręki i… będą bezradni wobec tej wiedzy.

Magdalena Fikus: To nie oni poczują się bezradni, tylko nauka się czuje bezradna. Bo choroby, które się wykrywa w uszkodzeniu genów, są nieuleczalne. Medycyna może zaproponować tylko zestaw statystycznych zabiegów prewencyjnych.

Ale równocześnie nauka w osobie lekarza powie pacjentowi: prawdopodobnie umrzesz na…

Nie, określi to procentowo. Z taką procentową wiedzą żyje się trudniej, a niektórym na pewno nieznośnie. Dlatego genetycy często pytali ludzi: czy chcecie naprawdę znać swoje geny? Bo sama wiedza nie wystarczy, problem w tym, co dalej z tą wiedzą zrobić. Można trochę inaczej żyć, np. nie palić papierosów, nie objadać się tłuszczami, cukrami, nie opalać się – co może zmniejszyć prawdopodobieństwo rozwoju wykrytych zagrożeń.

Ale jak sobie poradzić ze strachem, który się budzi po przeczytaniu wyników takich badań?

Ze strachem sobie nie można poradzić.

Więc to wiedza diabelska!

Każdy ma swobodny wybór, czy chce takie badania zrobić. Badania genetyczne nie wykrywają jeszcze choroby, tylko jej możliwość. Jeżeli kobieta wie od 20. roku życia, że ma predyspozycje do nowotworu piersi, to może prowadzić inny tryb życia, częściej się badać. Badanie tylko uświadamia: kochana, tobie się to może zdarzyć, ba, jest to bardziej prawdopodobne, że to się zdarzy tobie niż koleżance, która tego obciążenia nie ma. Jeżeli jednak zachować te wszystkie zasady prewencji, to ogromnie spada prawdopodobieństwo zachorowania, z 80 do 20 proc., a to już coś. Pan mówi o strachu… Ale pan nie chodzi z żadnym strachem boskim nad sobą, nie wisi coś nad panem, że może wyjdzie pan na ulicę i wpadnie pod samochód.

Wypadek to splot przypadków, a nie kilkudziesięcioprocentowe prawdopodobieństwo.

To nie jest coś innego.

Badanie genetyczne to taka sytuacja: na wizycie u sapera diagnosty dowiaduję się: rzeczywiście ma pan w sobie bombę, niech pan nie podskakuje, bo wybuchnie...

Nie wiadomo, czy wybuchnie. My, genetycy, nie mamy jednak w tej chwili innej propozycji. 50 lat temu nikt by panu nawet nie powiedział, czy pan ma tę bombę, czy nie.

I w 2013 r. czytam sobie na stronie internetowej popularnej poradni genetycznej, że ich badania wykrywają skłonność do raka piersi, raka jajnika, płuc, prostaty, tarczycy, czerniaka, do choroby Alzheimera, dziedzicznej skłonności miażdżycowej, zakrzepicy, odporności na wirusa HIV.

Jednak to nie jest tak, że panu powiedzą: zachoruje pan na alzheimera. Powiedzą, że jest pewien gen, który ma cztery wersje, najgorsza jest ta czwarta. Jeżeli mamy tę czwartą, to pewno szybciej zachorujemy na alzheimera. Jest nieuleczalny, ale można go opóźnić, jeżeli już pan wie, że taką bombę w sobie nosi. My wszyscy nosimy w sobie około trzystu takich bomb. No i co?

No i czy jesteśmy na takim etapie rozwoju, żeby sobie te bomby uświadamiać bezkarnie? Czy raczej posypiemy się emocjonalnie uderzeni taką wiedzą?

Człowiek może powiedzieć: „Nie chcę”. Albo: „Polecę jutro do genetyków i zapytam ich, czy mam ten gen, czy nie”.

Sprawa się o tyle komplikuje, że za chwilę być może ubezpieczyciele będą wymagali badań genetycznych przy ubezpieczeniu na życie. A pracodawcy przy niektórych umowach o pracę…

Może będą, choć taka możliwość powinna być rozstrzygana prawnie. Ale i dzisiaj, jak pan powie, że ma padaczkę, to nie dostanie pan prawa jazdy. Bo gdzieś musi być odpowiedzialność za te bomby w sobie. A, przypominam, mamy ich trzysta. Wyobraźmy sobie jednak, że genetycy nauczyli się te trzysta bomb rozbrajać. I co? Powstaną nowe. Wszystkie błędy się odrodzą, na tym polega życie. Nie ma na świecie idealnego człowieka, nie ma na świecie wzorcowego genomu. Jakoś musimy umrzeć i ileś żyć. Ja na przykład nie za bardzo bym chciała usłyszeć od lekarzy: to jest nieuleczalny rak płuc.


Więcej  w tygodniku "Wprost" . Nowy numer "Wprost" od niedzielnego wieczora jest dostępny w formie e-wydania .

Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .