W dekadę z bankrutującej spółki zrobił giganta branży. Krakowski producent słodyczy Wawel pod prezesurą Dariusza Orłowskiego to giełdowy ewenement.
Kiedy jako 28-latek Orłowski zaczynał pracę u krakowskiego producenta słodyczy Wawel, spółka znajdowała się w stanie całkowitego rozkładu. Produkcja rozrzucona po całym Krakowie w trzech różnych zakładach, produkt nastawiony na taniego konsumenta ze Wschodu i pracownicy z głowami w głębokim PRL. Pod koniec lat 90. na warszawskiej giełdzie Wawel wyceniano na zaledwie 30 mln zł.
Inwestorzy, którzy wpompowali w krakowską spółkę miliony złotych załamywali ręce. Firma tonęła w długach, banki chciały wypowiedzieć umowy kredytowe, a kurs akcji leciał samo dno. Na ratunek Orłowski. Ówczesny zarząd potrzebował kogoś, kto potrafi dogadać się z surowymi bankierami, a krakowski menadżer pracował przecież w banku PKO BP i to na dodatek w dziale kredytów ds. trudnych. Miał też doświadczenie biznesowe z Krakchemii prowadzącej handel hurtowy chemikaliami i Gellwe - producenta kisieli i galaretek.
Z bankrutującej spółki w kilka lat zrobił potentata rynku wartego dzisiaj ponad miliard zł. To aż czterdzieści razy więcej niż kilkanaście lat temu, kiedy zaczynał przygodę z Wawelem. Scentralizował produkcję, postawił na reklamę i odchudził personel. W Dobczycach pod Krakowem za 100 mln zł postawił również jedną z najnowocześniejszych fabryk czekolady w Polsce.
Orłowski ma jednak apetyt na więcej. Właśnie zapowiedział, że wyda kolejne 30 milionów złotych na rozbudowę zakładu. Jaki ma cel? - Pokonać Wedla - powtarza w wywiadach. To, co kiedyś było jedynie jego marzeniem, dzisiaj pozostaje coraz bardziej realne. Orłowski to rewolucjonista. Wawelem rządzi już od ponad dekady, ale dopiero się rozkręca.
Jak Orłowski zrewolucjonizował Wawel i skąd wziął się jego sukces? Więcej w artykule Szymona Krawca w najnowszym (24/2013) numerze tygodnika "Wprost".
Inwestorzy, którzy wpompowali w krakowską spółkę miliony złotych załamywali ręce. Firma tonęła w długach, banki chciały wypowiedzieć umowy kredytowe, a kurs akcji leciał samo dno. Na ratunek Orłowski. Ówczesny zarząd potrzebował kogoś, kto potrafi dogadać się z surowymi bankierami, a krakowski menadżer pracował przecież w banku PKO BP i to na dodatek w dziale kredytów ds. trudnych. Miał też doświadczenie biznesowe z Krakchemii prowadzącej handel hurtowy chemikaliami i Gellwe - producenta kisieli i galaretek.
Z bankrutującej spółki w kilka lat zrobił potentata rynku wartego dzisiaj ponad miliard zł. To aż czterdzieści razy więcej niż kilkanaście lat temu, kiedy zaczynał przygodę z Wawelem. Scentralizował produkcję, postawił na reklamę i odchudził personel. W Dobczycach pod Krakowem za 100 mln zł postawił również jedną z najnowocześniejszych fabryk czekolady w Polsce.
Orłowski ma jednak apetyt na więcej. Właśnie zapowiedział, że wyda kolejne 30 milionów złotych na rozbudowę zakładu. Jaki ma cel? - Pokonać Wedla - powtarza w wywiadach. To, co kiedyś było jedynie jego marzeniem, dzisiaj pozostaje coraz bardziej realne. Orłowski to rewolucjonista. Wawelem rządzi już od ponad dekady, ale dopiero się rozkręca.
Jak Orłowski zrewolucjonizował Wawel i skąd wziął się jego sukces? Więcej w artykule Szymona Krawca w najnowszym (24/2013) numerze tygodnika "Wprost".
Nowy numer "Wprost" od niedzielnego wieczora jest dostępny w formie e-wydania .
Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .