Dawcy spermy będą płacić alimenty?

Dawcy spermy będą płacić alimenty?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Te trzy kobiety mają dzieci od wspólnego anomimowego dawcy nr 66 (fot. Dan Tuffs/Rex/East News, Anthony Bolante/Reuters/Forum) 
Dawcy spermy nie zdają sobie sprawy, że dzieci poczęte z pomocą ich nasienia będą mogły wystąpić do sądu o ustalenie ojcostwa i żądać alimentów albo spadku.
By znaleźć 20 potencjalnych ojców swego przyszłego dziecka, potrzebowałam tylko 72 godzin. „Robię to, żeby pomagać kobietom” – napisał jeden z dawców nasienia w odpowiedzi na moje ogłoszenie w internecie. – A wiesz, jakie to rodzi konsekwencje prawne? Może będziesz musiał płacić alimenty? – pytam. Urywa rozmowę. Wielu za usługę nie chciało żadnych pieniędzy, choć większość „profesjonalnych” dawców liczy na szybki i łatwy zarobek.

Mogą się jednak rozczarować, bo stawki nie są wcale wysokie – od 400 do 1200 zł za jednorazowe oddanie nasienia w klinice leczenia bezpłodności. Wcześniej trzeba natomiast przejść długi i żmudny proces rekrutacji. W dobrych klinikach podobny do tego, jaki przechodzą kandydaci na komandosów, z badaniami psychologicznymi i wywiadem o chorobach w rodzinie włącznie. Przechodzi go średnio jeden na sześciu. Na rynku spermy funkcjonuje też szara strefa. Głównie w internecie. Baza portali i forów, na których kwitnie rynek takich usług, jest spora. Wystarczy wpisać w Google: „Szukam dawcy nasienia” albo „Chcę zostać dawcą”. Potencjalni dawcy twierdzą, że oddają nasienie z dobroci serca, bo chcą pomagać bezpłodnym parom. Ani ci rekrutowani przez kliniki, ani ci z internetu nie zastanawiają się nad ewentualnymi konsekwencjami tej pomocy. Ich rola w życiu poczętych dzieci niekoniecznie musi się ograniczyć do oddania plastikowego pojemniczka czy też jednorazowego stosunku. W grę mogą wchodzić również procesy o uznanie ojcostwa, dziedziczenie i alimenty.

Tato z banku

Sąd w niemieckiej Westfalii orzekł w lutym, że roszczenia 21-latki do poznania biologicznego ojca są uzasadnione, i nakazał klinice Novum-Zentrum ujawnić dane anonimowego dawcy, z którego nasienia skorzystała matka dziewczyny. Wyrok jest prawomocny. Precedens? Zdaniem wielu etyków i prawników to właściwa decyzja sądu. Uważają, że podobnych procesów i orzeczeń będzie coraz więcej, bo dzieci, których biologiczni ojcowie to numery porządkowe w bankach spermy, właśnie dorosły albo dorastają, a żadne z europejskich państw nie wypracowało w tym czasie odpowiedniego prawodawstwa. – Według zasad etyki niemiecki sąd miał rację. Nie można podejmować decyzji z punktu widzenia nieistniejącej osoby, czyli dopiero co poczętego dziecka – uważa profesor etyki Leszek Koczanowicz z wrocławskiej SWPS. – To typowa sytuacja, kiedy trzeba zważyć dwa dobra. Wydaje mi się, że dobro dziecka jest ważniejsze. Ma ono niezbywalne prawo do poznania biologicznych rodziców. Ta sama sytuacja dotyczy adopcji, okien życia i wielu innych opcji, w których zakłada się, że rodzice będą anonimowi. W tym sensie to nie jest precedens – dodaje.

Alimenty na rzecz dziecka z in vitro orzeczono też kilka lat temu w Szwecji. Z banku spermy skorzystała tam para lesbijek, i to trzykrotnie. Po rozstaniu kobieta, która urodziła dzieci, wystąpiła do sądu o alimenty od dawcy nasienia. Wygrała. Gdyby w Polsce doszło do podobnych procesów, będziemy bezradni. Ciągle dysponujemy jedynie ustawą o prawie rodzinnym i opiekuńczym z PRL, z 1964 r., która nijak się ma do dzisiejszych czasów. Jest kompletnie nieprzystosowana do postępu medycyny, a także do zmian społeczno-obyczajowych, jakie zaszły po transformacji. Jedyne, co jest w niej uregulowane, to uznanie ojcostwa, jeżeli dwie osoby są w związku małżeńskim. W takim wypadku przyjmuje się domniemanie, że ojcem dziecka jest mąż matki. Do tego dochodzi art. 68 ustawy, zgodnie z którym „zaprzeczenie ojcostwa nie jest możliwe, jeżeli dziecko powstało w wyniku zabiegu medycznego, na który mąż matki wyraził zgodę”. To jednak też nie daje gwarancji, że samo dziecko, kiedy osiągnie już pełnoletność i się dowie, że jego biologiczny rodzic jest kimś innym, nie wystąpi do sądu z powództwem o ustalenie go.

– Dla sądu nie ma znaczenia, czy potomstwo pochodzi ze związku opartego na miłości, czy na umowie cywilnoprawnej pomiędzy matką a bankiem spermy. Jeżeli więc dziecko wystąpi o uznanie ojcostwa, to przysługują mu wszystkie prawa: alimenty, dziedziczenie itp. Roszczenia może mieć też sama matka – mówi prawnik Sebastian Kordel. Jego zdaniem należy doprowadzić do uregulowania tej kwestii i stworzenia jasnych, klarownych przepisów, bo jest na to coraz większe zapotrzebowanie. Nie tylko w Polsce. W całej Europie. – Inaczej oddawanie nasienia będzie budziło strach – ocenia prawnik. Po niemieckim wyroku wycofało się wielu dawców w Holandii, Wielkiej Brytanii czy Skandynawii. Boją się, że oni też mogą zostać pociągnięci do odpowiedzialności. – Pytanie, jak to wpłynie na rynek usług. Wydaje mi się, że negatywnie – zastanawia się etyk SWPS.

Polskie banki spermy są przeciwne regulacjom. – Są już standardy mówiące o tym, jak powinny wyglądać procedury oddawania nasienia. Zapewniają one bezpieczeństwo i dawcom, i biorcom. Standardy opracowane w Polsce, jeśli powstaną bez odwoływania się do doświadczenia i dobrych praktyk z zagranicy, bez udziału ekspertów, mogą jedynie spowodować zamieszanie – ocenia kierownik kliniki leczenia niepłodności Invicta prof. dr hab. n. med. Krzysztof Łukaszuk. –I niekoniecznie przyniosą dobre efekty. Nie widzę tu absolutnie miejsca na kolejną agencję centralnie zarządzającą depozytami nasienia, w której rolę lekarzy i specjalistów przejmą urzędnicy – dodaje. Invicta to jedna z najstarszych klinik w Polsce. Szczyci się wyjątkowo starannymi procedurami rekrutacji dawców, z przeprowadzaniem badań genetycznych włącznie. Zapewnia też dawcom konsultacje psychologiczne. Są oni informowani o zagrożeniu, że anonimowości nie da się ochronić. Kierownik kliniki przyznaje jednak, że takie procedury to w tej branży wyjątek. Większości dawców nikt nie ostrzega przed możliwymi konsekwencjami, w tym również prawną odpowiedzialnością za potomstwo. W USA rekordzista miał ponad 150 dzieci. Niewykluczone, że podobni są też w Polsce. – Nasza klinika wyznacza limit dla jednego dawcy – dziesięciu różnych biorców. Z tym że z każdym z nich można mieć więcej niż jedno dziecko – mówi prof. Łukaszuk. Powiedzmy więc, że dany dawca ma po dwoje. To daje 20 dzieci, które wyczerpują limit – jednak tylko w tej klinice. Ten sam człowiek może się zgłosić do kolejnej i ponownie zostać wielokrotnym biologicznym ojcem. Banki nie sprawdzają, czy dawca z ich bazy funkcjonuje w innej. W samym tylko Białymstoku istnieją trzy kliniki leczenia niepłodności. W Łodzi dwie, w większych miastach jest ich po kilka. To rodzi kolejną obawę na przyszłość – o ryzyko zawiązywania kazirodczych związków.

Cały tekst w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który od niedzielnego wieczora jest dostępny w formie e-wydania .

Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .