Poseł Prawa i Sprawiedliwości Jan Tomaszewski nie obawia się 10 kwietnia prowokacji, za które odpowiedzialność mogłaby spaść na jego partię. Parlamentarzysta w rozmowie z Wprost.pl dodał, że nigdy nie twierdził, że w Smoleńsku doszło do zamachu.
Były reprezentant Polski uroczystości związane z czwartą rocznicą katastrofy smoleńskiej spędzi w Łodzi. - Biorę udział w uroczystościach. W Łodzi złożę wieniec pod pamiątkową płytą, która jest umieszczona na kościele. Naturalnie obchodzę to święto z pełnym szacunkiem - tak swoje plany na 10 kwietnia przedstawił poseł PiS.
W opinii Tomaszewskiego w tym dniu nie dojdzie w Warszawie do wydarzeń podobnych do tych, które miały miejsce 11 listopada pod ambasadą rosyjską w Warszawie. W czasie Marszu Niepodległości chuliganie obrzucili teren placówki kamieniami, racami i petardami. Uszkodzona została brama wjazdowa, spłonęła także budka wartownicza przed ambasadą. Straty wyceniono wtedy na ponad 30 tys. zł. - Nie obawiam się prowokacji - powiedział poseł. - Mam także nadzieję, że nie dojdzie do żadnych manifestacji przed ambasadą rosyjską. Jeżeli mogę, to chcę zaapelować do prezydenta Putina, żeby oddał nam ten wrak (tupolewa - przyp. red.) i zakończy się ta cała sprawa - dodał były bramkarz.
Tomaszewski zauważył, że obchody 10 kwietnia mogłyby się odbywać w spokojniejszej atmosferze, gdyby Rosja oddała szczątki samolotu. Według niego na razie nic nie świadczy o tezie dotyczącej zamachu i... o tym, że do niego nie doszło. - Ja nigdy nie twierdziłem, że to był zamach. Wiem, że to była ogromna tragedia. Ale czy był zamach to nie stwierdzimy, dopóki nie będzie w Polsce wraku - powiedział. - Ja Donaldowi Tuskowi nie mogę podarować tego, że zgodził się, by śledztwo, a przede wszystkim wrak, pozostawić w Rosji. Przecież to była nasza własność, to był samolot wojskowy i musiał być sprowadzony do kraju. Dopóki go nie odzyskamy ludzie będą mieli różne poglądy i każdy będzie miał rację. Putin chciał wywołać wojnę polsko-polską i to mu się udało. Ale my sami jesteśmy temu winni - wyjaśnił Tomaszewski.
Wojna Putina rozpoczęła się 10 kwietnia?
Z okazji czwartej rocznicy katastrofy smoleńskiej Prawo i Sprawiedliwość przygotowało okolicznościową gazetę, którą można pobrać ze strony internetowej partii. Na drugiej stronie wydawnictwa znajduje się artykuł "Od wydawcy" zatytułowany "Wojna Putina zaczęła się 10 kwietnia". "Świat jest przerażony agresją Rosji na Ukrainę i groźbami ataku na inne państwa. Wielu ludzi odkrywa, że rzekomo miłująca pokój Rosja jest agresorem zdolnym do podboju i morderstw. (...) Dzisiejsza wojna Putina nie zaczęła się jednak wraz ze zwycięstwem ukraińskiej rewolucji. Jej pierwszym akordem była agresja Rosji na Gruzję w 2008 r. Agresja została powstrzymana niezwykłą misją Lecha Kaczyńskiego i prezydentów naszego regionu do Tbilisi. Putin musiał się zatrzymać. Pokój jednak trwał tylko dwa lata. W 2010 r. Lech Kaczyński wraz z całym dowództwem wojska i szefami największych państwowych instytucji zginęli na pokładzie rządowego samolot" - czytamy w tekście.
Tomaszewski uważa, że nie można na ten moment wyciągać tak daleko idących wniosków. - Ja cały czas mówię o tragedii, która spotkała nas, Polaków. Nie zgadzam się z tym. Trzeba znać przyczynę, żeby znać skutek. Ja na ten temat mógłbym się wypowiedzieć, czy to miało jakiś związek z Ukrainą, czy z tym co powiedział prezydent Lech Kaczyński w Gruzji, dopiero po powrocie wraku - wyjaśnił.
W opinii Tomaszewskiego w tym dniu nie dojdzie w Warszawie do wydarzeń podobnych do tych, które miały miejsce 11 listopada pod ambasadą rosyjską w Warszawie. W czasie Marszu Niepodległości chuliganie obrzucili teren placówki kamieniami, racami i petardami. Uszkodzona została brama wjazdowa, spłonęła także budka wartownicza przed ambasadą. Straty wyceniono wtedy na ponad 30 tys. zł. - Nie obawiam się prowokacji - powiedział poseł. - Mam także nadzieję, że nie dojdzie do żadnych manifestacji przed ambasadą rosyjską. Jeżeli mogę, to chcę zaapelować do prezydenta Putina, żeby oddał nam ten wrak (tupolewa - przyp. red.) i zakończy się ta cała sprawa - dodał były bramkarz.
Tomaszewski zauważył, że obchody 10 kwietnia mogłyby się odbywać w spokojniejszej atmosferze, gdyby Rosja oddała szczątki samolotu. Według niego na razie nic nie świadczy o tezie dotyczącej zamachu i... o tym, że do niego nie doszło. - Ja nigdy nie twierdziłem, że to był zamach. Wiem, że to była ogromna tragedia. Ale czy był zamach to nie stwierdzimy, dopóki nie będzie w Polsce wraku - powiedział. - Ja Donaldowi Tuskowi nie mogę podarować tego, że zgodził się, by śledztwo, a przede wszystkim wrak, pozostawić w Rosji. Przecież to była nasza własność, to był samolot wojskowy i musiał być sprowadzony do kraju. Dopóki go nie odzyskamy ludzie będą mieli różne poglądy i każdy będzie miał rację. Putin chciał wywołać wojnę polsko-polską i to mu się udało. Ale my sami jesteśmy temu winni - wyjaśnił Tomaszewski.
Wojna Putina rozpoczęła się 10 kwietnia?
Z okazji czwartej rocznicy katastrofy smoleńskiej Prawo i Sprawiedliwość przygotowało okolicznościową gazetę, którą można pobrać ze strony internetowej partii. Na drugiej stronie wydawnictwa znajduje się artykuł "Od wydawcy" zatytułowany "Wojna Putina zaczęła się 10 kwietnia". "Świat jest przerażony agresją Rosji na Ukrainę i groźbami ataku na inne państwa. Wielu ludzi odkrywa, że rzekomo miłująca pokój Rosja jest agresorem zdolnym do podboju i morderstw. (...) Dzisiejsza wojna Putina nie zaczęła się jednak wraz ze zwycięstwem ukraińskiej rewolucji. Jej pierwszym akordem była agresja Rosji na Gruzję w 2008 r. Agresja została powstrzymana niezwykłą misją Lecha Kaczyńskiego i prezydentów naszego regionu do Tbilisi. Putin musiał się zatrzymać. Pokój jednak trwał tylko dwa lata. W 2010 r. Lech Kaczyński wraz z całym dowództwem wojska i szefami największych państwowych instytucji zginęli na pokładzie rządowego samolot" - czytamy w tekście.
Tomaszewski uważa, że nie można na ten moment wyciągać tak daleko idących wniosków. - Ja cały czas mówię o tragedii, która spotkała nas, Polaków. Nie zgadzam się z tym. Trzeba znać przyczynę, żeby znać skutek. Ja na ten temat mógłbym się wypowiedzieć, czy to miało jakiś związek z Ukrainą, czy z tym co powiedział prezydent Lech Kaczyński w Gruzji, dopiero po powrocie wraku - wyjaśnił.
Ankieta:
Czy uważasz, że Smoleńsk wciąż dzieli Polaków?