Cannes 2014: Walka Turnera i Yves Saint-Laurenta

Cannes 2014: Walka Turnera i Yves Saint-Laurenta

Dodano:   /  Zmieniono: 
FESTIWAL FILMOWY W CANNES PREMERIA FILMU SAINT LAURENT (fot. FOTON / Newspix.pl ) Źródło: Newspix.pl
Tegoroczne Cannes należy do filmów biograficznych. Po słabo przyjętej „Grace. Księżnej Monako” Mike Leigh I Bertrand Bonello pokazali, jak twórczo sięgać po biografie wielkich.
Bulwar Croisette tętni życiem. W canneńskim Hyde Parku o uwagę walczą niezależne wytwórnie z największymi studiami, uliczni grajkowie z roznosicielami prasy, obnośni sprzedawcy okularów ze standami ekskluzywnych marek samochodowych. Nagle przechodnie spacerują w złotych, smoczych rogach rozdawanych z okazji premiery „Jak wytresować smoka 2”, zaraz później  po zalanym słońcem bulwarze ciągnie grupa z makabrycznymi ranami namalowanymi na skórze przez  undergroundowego producenta horrorów. A co jakiś czas uczestnicy festiwalu chowają smycze z akredytacją do plecaków i kładą się na kawałku publicznej plaży - między pałacem a beach-barami hoteli, gdzie w nocy odbywają się seanse na świeżym powietrzu. 
W tym roku jednak eventy marketingowe nie rzucają się aż tak w oczy (choć pewnie zmieni się to z dzisiejszym przyjazdem ekipy „Niezniszczalnych 3”), a w programie mniej jest hollywoodzkich fajerwerków z wielkimi gwiazdami. Dominuje kino artystyczne utytułowanych twórców. 
- Jak zwykle nie mieliśmy scenariusza – mówił w Cannes Mike Leigh. Laureat tutejszej Złotej Palmy, znany z współczesnych, realistycznych filmów tym razem przywiózł biograficzną opowieść o Williamie Turnerze:  - Był radykalny, nietuzinkowy, nieoczywisty – mówił o bohaterze reżyser. – Zafascynował mnie. A dla mnie zawsze najważniejsza jest empatia dla człowieka, o którym opowiadam. 

Imponuje w “Mr Turner” głębia owego portretu. Zagrany przez Timothy’ego Spalla artysta bywa gburem, chamem, prostakiem. Ale kryje wrażliwość. Ucieka od sławy kryjąc się pod fałszywymi nazwiskami, ale nie sprzedaje obrazów, by „mógł je oglądać brytyjski naród”. Szuka głównie zaspokojenia głodu i chuci, ale aby przeżyć więcej ze świata przywiązuje się do masztu statku w czasie sztormu. Równie wielowymiarowe są u Leigh postacie kobiece.  
Brytyjski realista tym razem namalował świat barwami I kreską Turnera, spojrzał na brytyjskie małe miejscowości z pomostami wychodzącymi w morze oczami artysty. Wykorzystał swój zmysł obserwacji znany  z innych filmów. A jednak brakuje mi tego Leigh, który rejestruje życie ludzi napotkanych na ulicach. Uważam „Mr Turner” za film wybitny, ale kompletnie odległy, mało istotny.  
Bliżej mi do „Saint Laurenta” – biografii zmarłego sześć lat temu ostatniego z wielkich kreatorów mody XX wieku. W jego życiorysie kryje się opowieść o świecie mody. Yves Saint Laurent w interpretacji Bertranda Bonello to przede wszystkim człowiek desperacko poszukujący sensu I piękna, który jednak otoczony  kultem, wśród wielkich pieniędzy i sławy, odnajduje wyłącznie kolejne luksusowe przedmioty I kochanków gotowych na wszystko. Cholerną, krzyczącą pustkę. 

- Aktor zawsze musi sprawdzać swoje granice, dochodzić do krańca każdego doświadczenia – mówił Gaspard Ulliel odtwórca głównej roli. - Na ekranie bywałem nagi – nie tylko fizycznie. Próbowałem oddać skrajne stany: wyczerpania psychicznego, depresji, samotności. 

Zarówno Leigh jak i Bertrand Bonello sportretowali artystów – osobnych,  samotnych. Wyniosłych? Aroganckich? Wrażliwych? Zamkniętych we własnych światach czy dostrzegających w rzeczywistości więcej niż inni?  Na te pytania świetni reżyserzy nie udzielą łatwych odpowiedzi. 

Czytaj także : www.twitter.com/krz_kwiatkowski Krzysztof Kwiatkowski