Mieszkańcy Żuromina biją na alarm. „Wyszło nam, że zginęło 30-40 osób”

Mieszkańcy Żuromina biją na alarm. „Wyszło nam, że zginęło 30-40 osób”

Karetka i radiowóz, zdjęcie ilustracyjne
Karetka i radiowóz, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Shutterstock / kronikarz.com
Środek przeciwbólowy, który jednocześnie działa narkotycznie, ma być powodem zgonów wielu młodych ludzi w Żurominie. – Paweł kilkakrotnie próbował z tego zejść – powiedziała narzeczona zmarłego 36-latka.

W Żurominie, mieście położonym w województwie mazowieckim, dochodzi do serii zgonów młodych ludzi, którzy – jak relacjonują mieszkańcy – wpadli w sidła narko- i lekomani. Dziennikarze Uwagi! TVN poinformowali, że tylko od początku 2024 roku życie straciło pięć osób. Wszystkie historie ma łączyć jedno: zażywanie silnego środka przeciwbólowego, który działa narkotycznie 50 razy silniej od heroiny.

– Już w 2015 roku liczyliśmy z kolegami i wyszło nam, że zginęło 30-40 osób. Te osoby były bardzo młode. Miały 20, 30 lat – powiedział Adam Ejnik, nauczyciel i lokalny dziennikarz. – Śmierć czyha tutaj na każdego. Obserwuję to. To są nie tylko rodziny dysfunkcyjne, to są rodziny lekarzy, nauczycieli, to są rodziny dyrektorów spółek. To dotyczy wszystkich – kontynuował.

Seria zgonów młodych ludzi w Żurominie. „Dostał to od niego”

Kilka tygodni temu zmarł 36-letni mężczyzna. – Paweł kilkakrotnie próbował z tego zejść i po trzy tygodnie walczył z tym wszystkim. W pewnym momencie okazywało się to jednak silniejsze od niego. Dlatego postanowiliśmy wyjechać, by wyrwał się z Żuromina – powiedziała pani Monika, narzeczona Pawła. Para wyjechała do Anglii i zaczęła układać sobie życie na nowo. W lutym 36-latek z narzeczoną przylecieli do Polski, żeby uczestniczyć w pogrzebie cioci.

– Przyjechaliśmy, wszystko było OK. Ale zobaczył go (dilera – red.) i do niego poszedł. Dostał to od niego. Wiem o tym – relacjonowała pani Monika w rozmowie z Uwagą! TVN. Z relacji bliskich Pawła wynika, że diler umawia się z klientami na klatce schodowej, która jest określana „apteką”.

Rodzina została poinformowana o śmierci Pawła w godzinach porannych. – Poleciałam do tego bloku, ale nie zobaczyłam już syna, bo wynosili go w worku. Zemdlałam – powiedziała matka Pawła. – Otworzyli worek i pokazali mi go. To był on, cały siny – dodała pani Monika.

„Czynności podjęte przez pion kryminalny nie doprowadziły do uzyskania dowodów”

Dziennikarze Uwagi! TVN przez kilkanaście godzin obserwowali klatkę schodową domniemanego dilera. Jak poinformowali, w tym czasie odwiedziło go blisko dwudziestu młodych ludzi, a wszystkie spotkania trwały bardzo krótko. Dziennikarze dotarli do mężczyzny, którego mieszkańcy oskarżają, ale on zaprzeczył jakoby zajmował się nielegalnym procederem.

Jak sprawę komentuje policja? – Z posiadanej mi wiedzy, żadnej osobie nie został postawiony zarzut przyczynienia się do śmierci tych osób – przekazał asp. Tomasz Łopiński z Komendy Powiatowej Policji w Żurominie. Mieszkańcy mówiąc o dilerach, jasno wskazują konkretne nazwisko. – Całkiem niedawno doszło do czynności z udziałem tej osoby, doszło do przeszukania miejsca zamieszkania. Jednak czynności podjęte przez pion kryminalny nie doprowadziły do uzyskania dowodów na to, by ta osoba posiadała zakazane środki – przekazał asp. Łopiński.

Czytaj też:
Noworodek zmarł w szpitalu. Są wstępne wyniki sekcji zwłok
Czytaj też:
Nowe informacje ws. zabójstwa w Jagatowie. Policja przedstawiła kulisy zatrzymania

Źródło: Uwaga! TVN