Gen. Gruszka: Nie mogą straszyć, że zmiotą Warszawę w pół minuty, NATO musi się otrząsnąć

Gen. Gruszka: Nie mogą straszyć, że zmiotą Warszawę w pół minuty, NATO musi się otrząsnąć

Gen. Edward Gruszka
Gen. Edward Gruszka Źródło:Archiwum prywatne
– NATO powinno wreszcie się otrząsnąć i zweryfikować ostatnie lata postępowania. Strategia odstraszania, jaką przyjęto w ostatnich latach, nie sprawdziła się. Rosjanie nie przejmowali się tym, co robi Sojusz. W efekcie Putin zastraszył całą Europę – mówi w rozmowie z „Wprost” Edward Gruszka, generał broni w stanie spoczynku i dodaje, że Sojusz powinien przejąć inicjatywę. – Nie może być tak, że rosyjscy eksperci straszą, że zmiotą Warszawę z ziemi w ciągu pół minuty.

Agnieszka Szczepańska, „Wprost”: Joe Biden rozpoczyna w piątek wizytę w Polsce. Jakich deklaracji możemy się spodziewać?

Gen. Edward Gruszka: Oprócz rozszerzania pakietu sankcji, o czym była mowa podczas czwartkowego nadzwyczajnego szczytu NATO, Sojusz w pierwszej kolejności powinien postarać się i przejąć inicjatywę operacyjną we wszystkich obszarach – ekonomicznym, militarnym, dyplomatycznym, informacyjnym, psychologicznym. Jest jeszcze wiele do wykonania, ale przede wszystkim w retoryce prezydenta Bidena powinna znaleźć się odpowiedź na to, co by się wydarzyło, gdyby Rosjanie użyli broni masowego rażenia a zwłaszcza taktycznej broni jądrowej.

Nie może być tak, że Putin gra na emocjach całego świata, a w rosyjskiej telewizji wypowiadają się namaszczeni przez rosyjskie elity eksperci, którzy straszą, że zmiotą Warszawę z ziemi w ciągu pół minuty.

Co zatem Biden mógłby odpowiedzieć?

Że wśród państw demokratycznym na świecie, wiele z nich też dysponuje bronią jądrową – USA, Wielka Brytania, Francja. I myślę, że NATO zdaje sobie z tego sprawę i z pewnością są teraz na gorąco opracowywane różne scenariusze na wypadek ograniczonego użycia broni masowego rażenia.

Wracając do sankcji, czy one – nawet sukcesywnie rozszerzane – robią w ogóle na Rosji wrażenie?

Światowi przywódcy powinni doprowadzić do tego, by wszyscy się zgodzili na sankcje odcinające Rosję od zasobów finansowych, jakie płyną z kopalin. Sądzę, że każdy z nas, Europejczyków, zgodziłby się na to, by kosztem swojego budżetu, komfortu, wyłożyć pieniądze, biorąc pod uwagę to, że będzie droższa energia, ropa, gaz, ale mając perspektywę, że w ciągu najbliższych miesięcy lub lat wrócimy do stabilizacji w Europie i na świecie.

Czytaj też:
Janusz Onyszkiewicz dla „Wprost”: NATO musi zafundować Putinowi element zaskoczenia

Trudno się spodziewać, że tę opinię podzielą Niemcy czy Francuzi.

Każdy ma z Rosją swoje interesy, ale przecież w ciągu roku można byłoby z zasobów z różnych kierunków świata, uzupełnić surowce, do czasu, gdy w Moskwie zaczną rządzić ludzie, z którymi będzie można powrócić do cywilizowanych rozmów.

Wchodzimy w kolejny miesiąc wojny w Ukrainie. Co wydarzy się w kolejnych tygodniach?

Ukraina dziś dobrze sobie radzi w zmaganiach wojennych. Nie tylko dzięki determinacji, ale też ogromnej pomocy od Europy i USA w postaci sprzętu, uzbrojenia, informacji rozpoznawczo-wywiadowczych. Niektóre źródła mówią, że Ukraińcy zmobilizowali ok. 350 tys. żołnierzy, że uzupełniono straty w jednostkach, które ścierały się z przeciwnikiem w pierwszych dniach operacji obronnej, ale też utworzono nowe jednostki, które nie brały do tej pory udziału w walce. W perspektywie tygodnia Rosjanom raczej się to nie uda. Potrzebne są im nowe siły.

Istnieje poważne ryzyko, że Rosjanie opanują całą wschodnią Ukrainę?

Nie spodziewałbym się w najbliższym czasie żadnych rozstrzygających sytuacji.

Znaczący przełom w operacji wojennej mógłby nastąpić za kilka miesięcy, gdy Rosjanie zmobilizują swoje odwody strategiczne.

A jednocześnie, jak mówi wielu wojskowych ekspertów, wizerunkowo Rosja tę wojnę przegrała.

Po II wojnie światowej Rosja brała udział w wielu konfliktach, ale nie na taką skalę, jak dziś w Ukrainie. Rosjanom wiele łatwiej było podbijać niewielkie kraje lub ich części np. Gruzję, Czeczenię, niż prowadzić inwazję na wielką skalę – w powietrzu i na lądzie z krajem średniej wielkości.

Okazało się, że rosyjska armia nie jest tak wspaniała, jak mogliśmy to obserwować na poligonach i wielkich paradach.

Propagandowe działania były przez lata skuteczne, bo udało się wprowadzić w błąd i analityków światowych i NATO.

Liczyli, że uda się podbić Ukrainę w kilka dni, a Zachód nawet się nie zorientuje?

Krótka, błyskawiczna operacja była prawdopodobnie dobrze zaplanowana, niemniej cele tego wariantu operacji były prawdopodobnie skromniejsze, dotyczyły bardziej kierunku wschodniej i południowej części Ukrainy z zamiarem pozyskania możliwości połączenia lądowego z Krymem. Myślę, że krótko przed operacją, ktoś z kierownictwa państwa wpadł na pomysł, by rozszerzyć plan operacji o północne i zachodnie połacią Ukrainy. Wyszła z tego kompletna porażka. Użyto początkowo 150-200 tys. żołnierzy, choć do zwycięstwa potrzebowaliby pewnie 600-800 tys.

Wracając do działań NATO, myśli pan, że – w kontekście zagrożenia wojną nuklearną w Europie Sojusz odrodzi się na nowo?

NATO powinno wreszcie się otrząsnąć i zweryfikować ostatnie lata postępowania.

Myślę, że strategia odstraszania, jaką przyjęto w ostatnich latach, nie sprawdziła się. Rosjanie przecież nie przejmowali się tym, co robi Sojusz. W efekcie Putin zastraszył całą Europę.

Dlatego zarówno spotkania przywódców NATO, jak i G7 w Brukseli, są bardzo potrzebne. Chciałbym, by były one impulsem do przewartościowania dotychczasowych ustaleń i planów. Potrzebujemy poważniejszych sił NATO-wskich na jej wschodniej flance, w tym przy granicy z Ukrainą. Nie chodzi o wojska lekkie, ale duże jednostki pancerne i zmechanizowane w postaci brygad, dywizji, systemów obrony powietrznej, by stworzyć prawdziwą odstraszającą przeciwwagę do tego, co się dzieje, począwszy od Kaliningradu przez Polskę, po kraje południowo-wschodniej flanki NATO.

Czytaj też:
Gen. Skrzypczak o zakończeniu wojny: „Pierwszy ruch zrobią Rosjanie. Ale warunki powinien dyktować ktoś inny”

Minister spraw zagranicznych Rosji oświadczył niedawno, że wysłanie misji pokojowej na Ukrainę może doprowadzić do bezpośredniej konfrontacji między Rosją a NATO.

Myślę, że do do takiej konfrontacji mogłoby dojść. Misje pokojowe, jakich doświadczaliśmy w ostatnich latach, zazwyczaj wynikały z decyzji politycznych, w tym z rezolucji ONZ, i deklaracji oraz woli walczących stron co do przerwaniem ognia. Z pewnością w tych kwestiach jest tu pole do popisu dla mocarstw i polityków klasy światowej. Jednak zawsze należy pamiętać o tym, że niejednokrotnie misje pokojowe, mające stabilizować sytuację i utrzymywać pokój, przechodziły w fazę wymuszania pokoju. Często z użyciem siły wojskowej, by strony realizowały to, co zostało zapisane w deklaracjach. Sadzę, że w niedalekiej przyszłości taka misja byłaby potrzebna w Ukrainie.

Gen. Edward Gruszka – dowodził Wojskami Specjalnymi a także pełnił obowiązki Dowódcy Wojsk Lądowych oraz był Dowódcą Operacyjnym Sił Zbrojnych i Szefem Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych. Wielokrotnie uczestniczył w misjach zagranicznych - w Iraku, Syrii, Bośni i Hercegowinie. Służbę zawodową zakończył w 2017 roku, przechodząc w stan spoczynku.

Czytaj też:
Wielki kontratak Ukrainy. Przepędzone okręty, 10 tys. Rosjan w potrzasku. Jak zareaguje NATO?

Źródło: Wprost