4-latek utonął... we własnym łóżeczku. Jego historia to przestroga dla rodziców

4-latek utonął... we własnym łóżeczku. Jego historia to przestroga dla rodziców

Dziecko, zdj. ilustracyjne
Dziecko, zdj. ilustracyjne Źródło:Fotolia / Irina Schmidt
Dramatyczna historia ze Stanów Zjednoczonych, a zarazem ważna przestroga dla innych rodziców. CNN opisuje historię 4-letniego Frankie'ego, który prawdopodobnie zmarł wskutek tzw. wtórnego utonięcia.

Wszystko zaczęło się tydzień przed tragedią. Frankie Delgado w trakcie wycieczki pod opieką ojca, Francisa, bawił się w płytkiej wodzie. W pewnym momencie ojciec zauważył, że chłopca przykryła fala wywołana przez statek, a jego głowa znalazła się pod wodą. Mężczyzna szybko jednak zareagował – wyciągnął 4-latka z wody, a sam chłopiec już po chwili twierdził, że wszystko jest w porządku. – Bawił się normalnie przez resztę dnia. Nikt nie sądził, że cokolwiek mogło mu się stać – relacjonował mężczyzna w rozmowie z CNN.

Następnej nocy chłopiec zaczął jednak chorować – miał biegunkę i wymioty. Rodzice zdecydowali jednak, że nie będą go zabierać do lekarza, ponieważ objawy przypominały wirus, na który wcześniej cierpiał malec. W kolejnych dniach dolegliwości nie ustępowały, a gdy Frankie obudził się, skarżąc się na ból w plecach, ojciec postanowił, że następnego dnia rano jednak zabierze go do lekarza.

Stan dziecka pogorszył się jednak znacznie – w nocy chłopiec zaczął tracić oddech. Ojciec, który czuwał przy jego łóżku, relacjonował potem, że Frankie chciał nabrać powietrza, ale nie był w stanie. 4-latka zabrano natychmiast do szpitala, ale nie udało się go już uratować. Po przeprowadzeniu sekcji zwłok lekarze ustalili, że w płucach dziecka oraz w całej jego klatce piersiowej, zalegało dużo wody. Najprawdopodobniej dostała się tam, gdy chłopiec zanurzył się podczas wypadku, do którego doszło tydzień wcześniej. Lekarze mówią o tzw. wtórnym bądź suchym utonięciu. Dochodzi do niego nawet kilka dób po podtopieniu bądź zachłyśnięciu się wodą, jeśli nie zostanie ona usunięta z płuc.

Źródło: CNN